Skończmy z tą farsą!!! Świat poszedł do przodu, zarówno pod względem technicznym, jak i prawno-organizacyjnym. Jeśli ma być jakaś opłata (abonament) za dostęp do czegoś, to musi być zawarta dobrowolna umowa między udostępniającym a korzystającym z dostępu, regulująca sposób, w jaki to udostępnianie się odbywa, w tym przewidująca odcięcie dostępu w przypadku niepłacenia ustalonych zobowiązań.
W przeciwnym razie mówimy o kolejnym podatku, który muszą płacić wszyscy bez względu na to, czy partycypują w przedsięwzięciu z niego finansowanym czy nie. Nazywajmy więc rzecz po imieniu.
Ostatnio powraca się wciąż do kwestii związanych z telewizją
publiczną, w tym do problemu jej finansowania. Są przeciwnicy istnienia telewizji
publicznej w ogóle, którzy płacić za twór, który tak jest nazywany - choć de
facto nią nie jest - nie zamierzają
(w
mPolska24.pl wypowiadał się na ten temat Paweł Dobrowolski:
i są tacy, którzy
twierdzą, że teraz wreszcie TVP będzie naprawdę publiczna, czyli misyjna, i że płacić
należy.
Powiedzmy, że jestem za istnieniem telewizji, w której miast
talent shows będę mogła oglądać transmisje na żywo ciekawych spektakli
teatralnych z teatrów całej Polski i jestem skłonna za to płacić. Ale tu
powstaje problem. Czy stworzyć komercyjny kanał o takim profilu? Niech płacą za
to ci, którzy lubią to oglądać, a inni niech nie mają do tego dostępu? A może
stworzyć taki segment programowy w telewizji publicznej pośród innych misyjnych
segmentów? Misyjnych, a więc takich - nie oszukujmy się - których oglądalność może
nie być wysoka. I kazać wszystkim płacić za taką telewizję.
Kluczowe jest słowo: WSZYSTKIM. Obecny „abonament” jest
płacony przez niewielki procent posiadaczy odbiorników, a przecież telewizor i
radio ma każdy, kto żyje pod jakimś dachem z dostępem do energii elektrycznej.
Oczywiście rośnie rzesza - głównie młodych ludzi - świadomie rezygnujących z
korzystania z RTV. Ale tylko część z nich to ci, którzy demonstracyjnie odcinają
się od wpływu treści tłoczonych przez nadawców mających odpowiednie licencje.
Pewnie większość to ci, którzy te treści konsumują poprzez inne odbiorniki, bo
od lat istnieje taka możliwość.
Abonament RTV jest przeżytkiem rodem z PRL. Powstał w
czasach, kiedy nie wszyscy posiadali telewizory, a ustrój państwa, stan prawny,
status telewizji były zupełnie inne.
Obszernie
pisał o tym u nas Mateusz Fatek ponad dwa lata temu
Przez ponad ćwierćwiecze III RP nie zrobiono z tym porządku.
Nie ma się co obrażać na Tuska, ani kazać mu przepraszać. Że cyniczny? - żadne
zaskoczenie. Ale po drugiej stronie też nie są sami naiwni. Mówienie, że płacenie
abonamentu jest ustawowym obowiązkiem, nikogo nie przekona. De facto jest dobrowolnym
datkiem. Dobrowolnym, bo uiszczanym na podstawie rejestracji odbiornika (-ów).
A kto dzisiaj rejestruje odbiornik? Spada komuś włos z głowy z powodu niezarejestrowania?
Pomijam tych, którzy oglądają TVP (słuchają Polskiego Radia) za pośrednictwem
komputera, którego rejestrować przecież nie trzeba (w PRL nie przewidzieli
istnienia takiego urządzenia do odbioru programów radiowo-telewizyjnych). Ci,
którzy kiedyś zarejestrowali swoje telewizory i radioodbiorniki, oczywiście
przy próbach unikania płacenia są narażeni na otrzymywanie upomnień z różnymi
pogróżkami. Czy zgodnymi z prawem? Tu znowu zachęcam do lektury ww. artykułu Mateusza
Fatka.
Mój znajomy - z tych, co to właśnie kiedyś zarejestrowali
odbiorniki i przykładnie płacili - stracił pracę, czyli jako bezrobotny nabrał
uprawnień do niepłacenia. Nie pobiegł od razu na pocztę, żeby o tym powiadomić,
a jedynie przestał płacić, bo - wiadomo - nie przelewało się. Oczywiście dostał
wezwanie do zapłaty, co nie jest dziwne, bo skąd Poczta Polska miała wiedzieć,
że jest bezrobotny. Miał stosowne dokumenty rozstrzygające o początku tej sytuacji i w swej naiwności liczył, że urząd uzna jego prawo do niepłacenia z
chwilą nabycia statusu bezrobotnego. Nic bardziej błędnego. Kazali mu zapłacić
za wszystkie miesiące do chwili zgłoszenia się na Poczcie Polskiej. I co zrobił
mój znajomy? Wkurzył się, a w efekcie wyrejestrował odbiornik. I teraz, czy ma
pracę czy nie, nie płaci i nikt go nie nęka przysyłaniem upomnień. W ten oto
sposób KRRiT pozbyła się jednego z tych i tak nielicznych, którzy jeszcze płacili.
Skończmy z tą farsą!!! Świat poszedł do przodu, zarówno pod
względem technicznym, jak i prawno-organizacyjnym. Jeśli ma być jakaś opłata
(abonament) za dostęp do czegoś, to musi być zawarta dobrowolna umowa między udostępniającym
a korzystającym z dostępu, regulująca sposób, w jaki to udostępnianie się odbywa, w tym przewidująca
odcięcie dostępu w przypadku niepłacenia ustalonych zobowiązań.
W przeciwnym razie mówimy o kolejnym podatku, który muszą
płacić wszyscy bez względu na to, czy partycypują w przedsięwzięciu z niego
finansowanym czy nie. Nazywajmy więc rzecz po imieniu.