Na Zachodzie powstała nowa głupawa moda: moda na atakowanie Polski. Okazuje się, że to kto będzie pracował w mediach publicznych oraz Trybunale Konstytucyjnym nad Wisłą jest ważniejsze niż podpalenie setek schronisk dla azylantów czy prywatnych domów imigrantów w Niemczech. Tłumacząc na polski ‒ to czy zaprzyjaźniona opcja będzie dalej rządzić w telewizji i radiu publicznym w Polsce jest ważniejsze niż to, że niewinni ludzie tracą życie w kraju, który przedstawia siebie jako oazę demokracji i poucza innych.
Przy czym Berlin coraz bardziej lubuje się w roli nauczyciela i wychowawcy nie tylko Polaków, ale też innych nacji europejskich. Ostatnio politycy niemieccy tupali nogami na Królestwo Danii, które ośmieliło się wprowadzić kontrolę na granicy z RFN. Niemiecka prasa z kolei urządziła „jazdę” Szwajcarii, która ośmiela się uchodźców przetrzymywać pod ziemią, w schronach przeciwatomowych. Wychowawcy z Berlina głusi byli jakoś na argumenty, że w takich samych schronach stacjonują również szwajcarscy żołnierze. Czy krytyka Helwetów za to jakie warunki oferują „gościom” z innych kontynentów nie jest czasem ze strony naszych zachodnich sąsiadów ucieczką od tłumaczenia się z sytuacji, w której nie potrafią zapewnić elementarnego bezpieczeństwa niemieckim kobietom napastowanym przez imigrantów? Imigrantów utrzymywanych przecież przez niemieckiego podatnika.
Może, zamiast pouczać innych, Niemcy zajmą się porządkami u siebie?
*pełna wersja komentarza, który ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (09.01.2016)