Kluczowe pytanie „co dalej?” bez jasnej odpowiedzi z pewnością mówi wiele o niepewności/ryzyku i strachu, jakie wnoszą do naszego życia globalne rynki finansowe. Chciałoby się zakrzyknąć: „Co tam Chiny! Przecież leżą daleko. Co to nas właściwie obchodzi?!” Otóż, od przykrych skutków perturbacji w gospodarce Chin dzieli Polskę tylko jedna granica – ta z Niemcami, gdyż wkład niemieckiego eksportu do PKB naszego zachodniego sąsiada to, bagatela, 70 proc. „Hitem” eksportowym Niemiec do Chin, podobnie jak do innych krajów pozostają od lat samochody, na które popyt w Państwie Środka dziś spada z powodu spowolnienia gospodarczego i osłabienia lokalnej waluty - juana. I tak, samochody stanowiły aż 30 proc. wartości całego eksportu Niemiec do Chin, który wyniósł ogółem 75 miliardów euro w 2014 roku.
To niestety zaledwie połowa złych wiadomości dla producentów aut z Niemiec. Oczywiście, chodzi o skandal Volkswagena, który przez lata zaniżał w specyfikacjach swoich marek z silnikiem diesla poziom emisji szkodliwych substancji do atmosfery. Przedwczoraj świat obiegła informacja, że USA wniósł właśnie pozew o karę przeciw Volkswagenowi, która może kosztować ten niemiecki koncern co najmniej 20 miliardów dolarów. Górna granica roszczenia wynosi... 90 miliardów dolarów! Z całą pewnością dojdzie do ugody, jednak jej wymiar, tak czy inaczej zachwieje finansami Volkswagena. Kurczy się też eksport maszyn z Niemiec do Chin. Spowolnienie w tych dwóch kluczowych działach niemieckiej gospodarki to bardzo zła wiadomość dla Polski, gdyż gros naszego eksportu do RFN stoi częściami do maszyn i samochodów...
20 miliardów dolarów to, wydawałoby się, „drobne” dla Chin ‒ kraju, który posiada ponad 3 biliony dolarów rezerw walutowych. Jednak skala problemów w gospodarce Chin nieubłaganie narasta. Świadczy o tym różnica w kursie juana wewnątrz i na zewnątrz Państwa Środka. Wczoraj w Chinach za dolara płaciliśmy 6,5 juana, podczas gdy ten sam dolar kosztował aż 6,7 juana poza granicami. Chiny bronią wartości własnej waluty. Jednak przegrywają walkę zważywszy, że według szacunków w minionym ‒ 2015 roku z kraju uciekł kapitał o wartości 1 biliona dolarów (1000 miliardów dolarów). Znowu ‒ wracając na nasze europejskie podwórko ‒ Pekin zwalnia – czy grozi nam światowa recesja? osłabienie juana do euro czyni niemiecki eksport tym mniej opłacalnym. Jak bardzo? O sile korelacji niech świadczy zdarzenie sprzed zaledwie 3 dni, kiedy w pierwszym dniu handlu w bieżącym roku na giełdzie w Szanghaju lokalny indeks SSE spadł o 7 proc., to w konsekwencji niemiecki indeks DAX poleciał o 4,3 proc., najwięcej spośród głównych indeksów krajów Unii Europejskiej, a także najwięcej spośród wszystkich światowych indeksów poza SSE w Szanghaju. Nasz WIG 20 podążył śladem DAX i SSE tracąc na wartości 3 proc.
Opisane wyżej mechanizmy, powiązania i korelacje mają wpływ na kurs polskiej złotówki. W ciągu 7 dni tego roku złoty znacznie osłabił się do wszystkich innych głównych walut, łącznie z euro. Za dolara pod koniec 2015 roku należało zapłacić 3,89 złotego, dziś ten sam dolar kosztuje o 15 groszy więcej, tj. 4,04 złotego. Wartość złotego systematycznie spada do wszystkich walut od 7 lat. Przykładowo, frank szwajcarski kosztował 1,8 złotego w 2008 roku, gdy dziś ponad dwukrotnie więcej – 4,01 złotego. Mamy do czynienia z samonapędzającym się mechanizmem, za który odpowiadają dwa główne czynniki. Pierwszy to zadłużenie Skarbu Państwa denominowane w obcych walutach. Drugi to system bankowy z „kredytami hipotecznymi” denominowanymi (indeksowanymi) do obcych walut na kwotę 180 miliardów złotych, których wartość rośnie w bilansach banków wraz z każdym osłabieniem złotego. Niestety, nasze wspólne artykuły i konferencje prasowe nawołujące do rozwiązania tych problemów pozostają dotąd bez echa, a przecież czas płynie, podczas gdy złotówka słabnie od Nowego Roku w oczach.
Dziś niniejszym wytaczamy broń ostateczną, która mamy nadzieję, skruszy mury wzniesione w instytucjach państwa przez lobby bankowe. Oto, w naszej ocenie, świat może pogrążyć się już w najbliższych kwartałach w globalnej recesji. Przemawiają za tym spadki na rynkach surowcowych, twarde lądowanie gospodarki w Chinach i osłabienie walut krajów gospodarek wschodzących (jak Polska), ale także poszerzanie się stref niepokojów czy wręcz konfliktów militarnych, a co za tym idzie zapaść w międzynarodowej wymianie handlowej. Spadający puls światowej gospodarki najmocniej rzutuje na rynek ropy naftowej oraz na już opłakany stan ekonomiczny i polityczny jej producentów ‒ w tym Rosji, Arabii Saudyjskiej, Iraku i Iranu, a więc krajów bezpośrednio zaangażowanych w konflikt na Bliskim Wschodzie. Trudno w tej sytuacji być nadmiernym optymistą.
Ryszard Czarnecki, Jerzy Bielewicz
Czytaj również:
Zagraniczne banki zrobią wszystko, by z pomocą Petru hamować zmiany! „Ojczyznę wolną (od lichwy) racz nam wrócić Panie" …
Kataklizm finansowy na Boże Narodzenie? "W przeciągu pięciu dni handlu już i tak niskie ceny ropy poleciały niczym kamień w dół o kolejne 14 proc."
Finansowy Armageddon na Boże Narodzenie?
Tak to jest gdy ludziom się w głowach przewraca i zamiast kierować narzędziami pozwalają by narzędzia kierowały nimi $$$. Odchodzimy od ery konsumpcji do ery adekwatności jeżeli uda nam się tą transformacje przetrwać, bowiem to będzie transformacja naszych mechanizmów przetrwania.