Umysł prof. Zolla od początku sporu o Trybunał Konstytucyjny orbituje w dosyć dużych odległościach od stałego punktu odniesienia, który nazwać można zdrowym rozsądkiem, ale tak bardzo, jak dziś, się dotąd jeszcze nie oddalił. Oto wzburzony autorytet prawniczy oświadczył, jak należy postępować, jeżeli PiS uchwali swoją ustawę o TK:
Sędziowie TK są związani Konstytucją. Nie ma związania ustawą. Powinni przejść do porządku dziennego nad tą całkowicie niezgodną z Konstytucją ustawą i orzekać. Będzie problem z publikacjami orzeczeń. No to w takim razie publikujmy to inaczej. Obywatele znają metody z PRL-u, jak publikować dokumenty. Myślę, że tą drogą należy pójść. My musimy mieć jakąś, nie wiem, alternatywną praworządność w stosunku do tego, co robi PiS.
Chciałbym wierzyć, że istnieje jakiś bardziej druzgocący sposób na autokompromitację człowieka szczycącego się profesurą z zakresu nauk prawnych, bo to by oznaczało, że prof. Zoll nie ośmieszył się w sposób aż tak dokumenty, że bardziej nie można, co zawsze jest jakimś tam pocieszeniem w sytuacji, kiedy autorytet ryje swoim intelektem po samym dnie populistyczno-politycznej hucpy. Dłuższy czas próbowałem skonstruować sobie w głowie teoretyczną wypowiedź, która swoją absurdalnością przebijałaby tę zacytowaną wyżej, z myślą taką, żeby jednak efektownie wykazać, że na dziesięciostopniowej skali blamażu prof. Zoll nie rozbił sobie czoła o dziesiątkę. Nic nie wymyśliłem, wiadomość mam w związku z tym bardzo niepocieszną – jednak rozbił.
Po pierwsze, ta wypowiedź w warstwie merytorycznej jest nawet dla laika na pierwszy rzut oka po prostu bałamutna. Nie wiem, jak można zawyrokować, że sędziowie TK nie są związani ustawą, tylko Konstytucją, skoro art. 197 Konstytucji wprost stanowi: „Organizację Trybunału Konstytucyjnego oraz tryb postępowania przed Trybunałem określa ustawa”.
Tyle. W Konstytucji nic więcej na ten temat nie ma. Zmiany, które proponuje PiS, dotyczą tylko i wyłącznie „organizacji” i „postępowania” przed Trybunałem. Konstytucja nie przesądza, czy Trybunał ma rozpatrywać wnioski w kolejności wpływania, czy zależnie od woli prezesa, więc nie można za niekonstytucyjną uznać zmianę PiS, w myśl której wnioski mają być rozpatrywane w kolejności wpływania. Kwestia ta dotyczy wyłącznie „organizacji” pracy TK, którą to organizację określa… ustawa.
Art. 190 ust. 5 stanowi, że orzeczenia TK „zapadają większością głosów”. I tyle. Konstytucja przesądza w tym punkcie jedynie o tym, że wyroku TK nie może wydać mniejszość, nie precyzuje natomiast, jaka większość ma decydować. Jeżeli zatem PiS chce zmienić większość zwykła na kwalifikowaną, zmienia tylko „organizację” TK, co… określa ustawa.
Prof. Zoll, twierdząc, że sędziowie TK nie są związani ustawą, tylko Konstytucją, ma prawdopodobnie na myśli art. 195: „Sędziwie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji”. Ale przecież ten przepis nie może oznaczać, że sędziowie mogą sobie organizować pracę TK według własnego widzimisię (wtedy bez sensu byłby inny przepis, mówiący, że pracę TK organizuje ustawa). Oznacza on tyle, że sędziowie „w sprawowaniu urzędu są niezawiśli”, czyli wtedy, kiedy wydają wyroki, i „podlegają tylko Konstytucji”, czyli tylko przepisami Konstytucji kierują się w swoim orzekaniu. PiS niczego tu zmieniać nie zamierza.
PiS forsuje poprawkę w myśl której Sejm mógłby odwołać sędziego TK po decyzji Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK, co przedstawiane jest jako zamach na niezawisłość sędziowską. Tylko że Zgromadzenie Ogólne już od czasu ustawy z 1997r. ma możliwość usuwania sędziów, zmiana PiS-u polega na tym, że wypowiedzieć musiałby się jeszcze Sejm. Ja akurat w tym przepisie sensu nie widzę, ale na pewno nie można twierdzić, że ogranicza on „niezawisłość sędziów”, bo czyni mechanizm usunięcia sędziego jeszcze trudniejszym (dodatkowe głosowanie w Sejmie) w stosunku do poprzedniego, więc de facto akurat ten przepis paradoksalnie niezawisłość jeszcze powiększa.
A prof. Zoll, człowiek, który jest byłym prezesem TK, człowiek, o którym gdzieś podobno twierdzi się, że jest autorytetem prawniczym, zachęca sędziów TK do bojkotowania ustawy Sejmu, do publikowania jakichś podziemnych wyroków i do budowania „alternatywnej praworządności”. Człowiek, który powinien całą swoją wydajnością intelektualną bronić stabilności państwa prezentuje umysłowość anarchizującego squattersa, bo mu się nie podobają zmiany w TK. Ok., mogą mu się nie podobać, tylko niech wtedy z Konstytucją w ręku tłumaczy ludziom, gdzie PiS tę Konstytucję konkretnie łamie, bo jak na razie mamy lament, skowyt i wycie, ale konkretnych argumentów jakby brak.
Androny, które wygaduje prof. Zoll o „alternatywnej praworządności” są z jednej strony dowodem jego obecnej kondycji emocjonalno-umysłowej, która jest jeszcze bardziej alternatywna niż anarchia, którą chce wprowadzić, ale z drugiej strony są te androny niezwykle groźne, bo jeśli TK pójdzie tą drogą i rzeczywiście „przejdzie do porządku dziennego nad ustawą PiS” (po ludzku i dosadnie rzecz ujmując: oleje obowiązujący go akt prawny) możemy mieć kryzys państwa, o jakim nam się nie śniło. Niepokojące jest to tym bardziej, że skoro były prezes TK, prof. Zoll, jest w stanie publicznie wzywać do anarchii, jaką mamy gwarancję, że obecny prezes TK, prof. Rzepliński, jest od niego chociaż trochę mądrzejszy? Ja specjalnych gwarancji tu nie widzę.
Zapraszam na FB
https://www.facebook.com/t.laskus
Zapraszam do śledzenia na TT
https://twitter.com/tomeklaskus
Świetny tekst.