Jan Chrzciciel, Wielki Poprzednik Jezusa, który sam wskazał Go, Jako Mesjasza, ma wątpliwości. Stawia pytanie o to, czy oby na pewno Jezus, jest Tym, który miał przyjść. Póki był w akcji, siedział nad Jordanem, chrzcił, krzyczał, głosił Słowo, był pewien. Teraz jest inaczej. Ma wątpliwości. Zawierzył swoje życie Jezusowi, wszystko postawił na jedną kartę, a teraz czuje, że to jest jakieś strasznie trudne, mało realne. Nagle pewność, którą miał, została zastąpiona niepewnością, pytaniem.
Jan, choć był wielki, był człowiekiem, który jak każdy i każda z nas miał swoją wizję Jezusa, tego jak Jezus powinien działać, w życiu ludzi, świata, naszym. I nagle okazuje się, że nasza wizja świata, niekoniecznie pokrywa się z tym, co reprezentuje sam Jezus. Przychodzi zwątpienie i pytanie, czy to, co widzę, co przeżywam, rzeczywiście jest Jezusem, Bogiem?
To, co Jana uratowało, to to, że ze swoimi wątpliwościami nie zamknął się w sobie, ale przez posłańców, pyta samego Jezusa. A Jezus? Nie zawodzi się na swoim przyjacielu, nie czyni Mu wyrzutów, ale każe im przekazać tylko świadectwo tym, czego dokonuje.
Dobrze o tym pamiętać, mówię też do siebie, że wątpliwości to nie tragedia, że wątpliwości to normalna, ludzka sprawa, że są wpisane w naszą drogę z Bogiem, bez względu na to, jak ta droga wygląda.
I trzeba wtedy oprzeć się na tej drobinie wiary i zapytać, czy Ty, na którego patrzę, jesteś Jezusem?On odpowie. Może nie tak, jakbyśmy oczekiwali, ale odpowie.