Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Ściana płaczu

Moja coponiedziałkowa „ściana płaczu”, czyli przyjęcia mieszkańców, to dla mnie najtwardsza, ciernista strefa „ciepłego stołeczka”, jakim jest mój urząd.

Ściana płaczu
źródło: facebook Wadim Tyszkiewicz
Problemy i dramaty ludzkie, jakie trzeba przyjąć na klatę, są nie do wyobrażenia dla zwykłego śmiertelnika. Część z nich wlecze się za mną do domu, nie dając zasnąć. Czasami mam wrażenie, że jestem na granicy wytrzymałości. Miasto tętni życiem; my zajmujemy się własnymi problemami i mijamy obojętnie tysiące dramatów ludzkich, które nas nie dotyczą. One są obok nas. Czy są gdzieś granice współczucia? Przy tej okazji rodzi się pytanie, na ile państwo/samorząd/ powinno być opiekuńcze i socjalne? 
Dzisiaj przez kilka godzin, po których niemal wyczołgałem się z gabinetu, próbowałem wgłębić się w ludzkie problemy, z których wiele jest nie do rozwiązania. Poniżej tylko kilka przykładów, których miałem dzisiaj i tak o "tonę" więcej:
Każdy petent, to średnio blisko pół godziny tłumaczenia (X10), że ja nie mogę pomóc, że nie mogę łamać prawa, że nie mogę robić odstępstw i precedensów. 
1) Kaleki mężczyzna bez jednej ręki, mieszkający na działkach, który już raz stracił prawo do lokalu (zameldował konkubinę), w tym roku (2015) trafił na listę oczekujących i błaga o natychmiastowy przydział mieszkania, bo w innym razie, z trudem odzyskane dzieci, trafią z powrotem do Domu Dziecka. Pomóc? Złamać zasadę kolejności, skoro na liście w 95% to same bardzo trudne przypadki? Dodam, że podobnych przypadków i jeszcze trudniejszych (miła pani ze stwardnieniem rozsianym, mieszkająca z kilkunastoletnim synem, błagająca o mieszkanie poza kolejką). Odmówić i skazać człowieka (nie pije alkoholu) i jego dzieci na dramat? 
2) Cyganie nie płacący za czynsz, już po wyroku eksmisyjnym, żądają, już nie wiem czy w nagrodę czy za karę, większego mieszkania. Nie wiem, czy wszyscy sobie zdają z tego sprawę, że w Polsce są ludzi, którzy w mieszkaniach komunalnych mieszkają za darmo i jeszcze za to, że mieszkają, dostają do ręki pieniądze, np. 50 zł miesięcznie, bo dodatki mieszkaniowe przewyższają kwotę czynszu. Kiedyś dodatki mieszkaniowe wypłacało państwo, teraz w 100% pokrywamy je z naszych samorządowych podatków, czyli wspólnych naszych pieniędzy. 
3) Rozdajemy podwórka wspólnotom mieszkaniowym za 2% ich wartości. I tu okazuje się, jak sąsiedzi miedzy sobą potrafią się awanturować o 2 m2, na razie jeszcze ciągle naszej, miejskiej ziemi. I ja, występując w roli tak naprawdę darczyńcy, ale i adwokata, prokuratora i sędziego, wydając ostatecznie jakąś decyzję korzystną dla jednych, staję się wrogiem drugich. 
4) Starsza pani walczy o miejsce na cmentarzu dla siebie. W 2004 roku administrator cmentarza wyraził zgodę na przejęcie starego grobu od innej rodziny. Jednak kilka lat temu Sąd Najwyższy wydał wyrok zakazujący zrzekania się grobów na czyjąś rzecz. Pani jednak prosi o wyjątek, gdyż chce dla sobie zabezpieczyć miejsce pochówku. Złamać prawo i się zlitować? 
5) Podjąłem decyzję, że osoby oczekujące na mieszkanie komunalne po 3 złożonych ofertach i nieprzyjęciu lokalu wykreślamy z listy. Niektórzy czekają na mieszkanie 11 lat, nie mogąc się zdecydować i czekając na apartament, którego nie mamy i nie będziemy mieli. Inni otrzymują lokal w ciągu roku i są szczęśliwi. 
Każdy przypadek jest inny. Każda sprawa to ludzki los. Po kilku takich lokalowych awanturach zacząłem się zastanawiać, po co ja te mieszkania wybudowałem? Chyba na swój pohybel. Nie byłoby mieszkań, nie byłoby problemów z ich przydziałem. No, ale to tak tylko w chwili słabości takie wątpliwości miewam. Kiedy zostałem włodarzem miasta, lista oczekujących sięgała 400. Dzisiaj na liście mamy 120 osób i 70 mieszkań socjalnych do przydziału. Ale i tak lecą na mnie gromy, pretensje, oskarżenia. Staram się ludzi zrozumieć, ale czasami już nie mam siły powtarzać tego samego po raz n-ty. 
Zastanawiam się często, gdzie się kończy odpowiedzialność moja/samorządu, a zaczyna ludzka? Rodzi się pytanie, czy opiekuńcze, czy nadopiekuńcze państwo ma sens? Czy świadomość tego, że mi się należy, bez zastanawiania się, skąd się ta pomoc bierze, nie prowadzi przypadkiem tych najbardziej bezradnych ludzi w ślepą uliczkę bez wyjścia?
P.S. Dla jasności, napisałem ten tekst na podstawie moich refleksji. Proszę nie odbierać tego jako narzekanie. Ot, chciałem się podzielić z innymi moimi odczuciami i doświadczeniem. Chcę robić to, co robię, chcę pomagać ludziom. To mój wybór, który podjąłem 13 lat temu.
Data:
Tagi: #

Wadim Tyszkiewicz

Wadim Tyszkiewicz - https://www.mpolska24.pl/blog/wadim-tyszkiewicz

Prywatna strona Wadima Tyszkiewicza, prezydenta Nowej Soli i zwykłego obywatela.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.