Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Żołnierze wyklęci czy raczej, jak polscy chłopi zabijali polskich chłopów. Rafał Zasuń „Gazeta Wyborcza” 2012-03-02,

Po 1945 r. w większości przypadków to nie żołnierze radzieccy i nie znienawidzone NKWD zabijali „chłopców z lasu” i sami byli przez nich zabijani, lecz żołnierze Ludowego Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, funkcjonariusze milicji i UB – w sumie ok. 180 tys. ludzi. Większość z nich to byli...

Po 1945 r. w większości przypadków to nie żołnierze radzieccy i nie znienawidzone NKWD zabijali „chłopców z lasu” i sami byli przez nich zabijani, lecz żołnierze Ludowego Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, funkcjonariusze milicji i UB – w sumie ok. 180 tys. ludzi. Większość z nich to byli chłopi i mieszkańcy małych polskich miasteczek.  (23-10-09, 16:00)

Ponad 40 lat temu Paweł Jasienica pisał swoje ostatnie dzieło. „Rozważania o wojnie domowej” traktowały o powstaniu we francuskiej Wandei. W 1792 r. chłopi z tego nadatlantyckiego regionu zbuntowali się przeciw rewolucyjnej władzy. Po roku zaciętych walk „armia katolicka i królewska” została zmiażdżona. Okrucieństwa, jakich dopuszczały się obie strony, zwłaszcza komisarze rewolucyjnego Konwentu, do dziś jeżą włosy na głowie Wojna domowa z opowiadania Jasienicy była odczytana jako aluzja do polskiej wojny z lat 1945-48. Jasienica – żołnierz AK, który po wojnie też znalazł się w podziemiu – nie mógł oddać hołdu swoim kolegom z lasu, więc oddał go Wandejczykom.

Dziś, kiedy pod patronatem Instytutu Pamięci Narodowej uczczono pamięć jednej ze stron, owych „żołnierzy wyklętych”, zwanych w PRL „bandami” bądź „zbrojnym podziemiem”, aż się prosi, by przypomnieć garść refleksji z książki wielkiego eseisty.

Pisał Jasienica: „Wiedza o historii, szacunek i sentyment dla niej zaliczają się do naczelnych czynników spajających narody. Rolę tę odgrywają jednak tylko wtedy, gdy nikt nie próbuje amputować wiedzy, tłumić jednych umiłowań, by sztucznie hodować inne. Jeśli się nie spełnia tych warunków, sprawa fałszowanej historii dzieli ludzi, wytwarza między nimi przepaście”. Te słowa IPN powinien sobie wykuć na gmachu.

Wojna domowa

Walka o władzę po wojnie była wojną domową. Wywołali ją komuniści, którzy wspierani przez Armię Czerwoną walczyli o pełną kontrolę nad krajem. Ale w praktyce w większości przypadków to nie żołnierze radzieccy i nie znienawidzone NKWD zabijali „chłopców z lasu” i sami byli przez nich zabijani, lecz żołnierze Ludowego Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, funkcjonariusze milicji i UB – w sumie ok. 180 tys. ludzi. Większość z nich to byli chłopi i mieszkańcy małych polskich miasteczek – inaczej być nie mogło z uwagi na ówczesną strukturę społeczną. To prawda, że byli wcielani przymusem, że za dezercję karano. Ale jednak to oni strzelali i polowali na leśnych. Więc po obu stronach to polscy chłopi byli zabijani przez polskich chłopów…

Tak jak niemal każda wojna domowa była to wojna bratobójcza. Poborowy ze wsi, a później wybitny historyk Franciszek Ryszka znalazł się jako sierżant w Ludowym Wojsku Polskim na Białostocczyźnie i walczył ze zbrojnym oddziałem, w którym znajdował się jego brat. Ryszka dowiedział się o tym dużo później Na Podlasiu występowała czasem wieś przeciwko wsi. Jedni brali ziemię z reformy rolnej, a drudzy zabijali mierniczych

Oficerowie „leśni”, oficerowie „komunistyczni”

Tegoroczne obchody Dnia Żołnierzy Wyklętych sprawiały wrażenie, jakoby dowódcami po jednej stronie byli szlachetni oficerowie przedwojennego wojska i AK, po drugiej komuniści i ubecy – jednym słowem zdrajcy. To kolejny mit. Po stronie komunistycznego rządu także walczyli oficerowie tego samego przedwojennego wojska, którzy wrócili z niemieckiej niewoli, z Zachodu bądź nawet byli w AK.

Generał Gustaw Paszkiewicz był bohaterem wojny z bolszewikami w 1920 r. Trzykrotnie odznaczony wówczas Virtuti Militari. Brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r., potem w II Korpusie we Włoszech dowodził brygadą pancerną. Wrócił do kraju w 1945 r. i objął dowództwo dywizji, która walczyła z podziemiem na Białostocczyźnie. Władza zaufała mu na tyle, że mianowała go szefem Wojewódzkiego Komitetu Bezpieczeństwa, który koordynował działania wojska, UB i milicji oraz władz regionalnych. Niektórym historykom o zbyt ciasnych widocznie horyzontach postępowanie Paszkiewicza do tego stopnia nie mieści się w ich szymlu patriotyzmu, że oskarżyli go – bez żadnych dowodów – o współpracę z NKWD. To bardzo łatwo zwalnia od myślenia Brat Paszkiewicza Wilhelm, także oficer WP, zginął w 1940 r. w Charkowie od kuli NKWD.

Gustaw Paszkiewicz zmarł w 1955 r. Został pochowany na Powązkach, a na jego grobie widnieje taki sam krzyż, jak na uczczonych 1 marca grobach jego przeciwników z 1946 r. Dziwny zaiste symbol dla „komunistycznego” generała

Generał Brunon Olbrycht był legionistą, walczył w 1920 r. W latach 30. jak wielu polskich żołnierzy dostał rozkaz burzenia cerkwi ukraińskich. W kampanii wrześniowej został wzięty do niewoli. Zwolniony ze względu na stan zdrowia, natychmiast zgłosił się do AK. W 1945 r. zgłosił się do komunistycznego wojska i został dowódcą Warszawskiego Okręgu Wojskowego, którego oddziały walczyły z „leśnymi” na Mazowszu

Generał Stefan Mossor, także były legionista, dowodził po wojnie oddziałami, które przeprowadzały akcję „Wisła” – masowe wysiedlanie ludności ukraińskiej z Bieszczadów. Władza ludowa podziękowała mu za skuteczną walkę z UPA sfingowanym procesem. Mossor w śledztwie zachował się bohatersko – nikogo nie obciążył i nie przyznał się do winy. Na szczęście przeżył.

Takich oficerów było bardzo wielu. Czy według IPN byli zdrajcami? Jeśli tak, to zdegradujmy ich, zabierzmy im odznaczenia, tak jak Leonidowi Breżniewowi zabrano polski Virtuti Militari, bądź wymierzmy inną symboliczną karę. Kto chętny?

W „Rozważaniach o wojnie domowej” Jasienica opisuje współczesną inscenizację bitwy „białych” Wandejczyków z „błękitnymi”, czyli armią rewolucyjną. „Urzędowi szefowie trzech gmin postanawiają mimo to wydać pięćdziesiąt tysięcy nowych franków na organizację przedstawienia, którego widzowie rozjadą się do domów, nie otrzymawszy żadnych urzędowych pouczeń. Spektakl nie powie im przecież, kto mianowicie – „biali” czy „błękitni” – zajmował stanowisko prawidłowe, reprezentował pozycje jedynie słuszne. Nikt nie dokona prewencyjnej kontroli umysłowych podniet, nikt nie truchleje przed możliwością zarażenia” błędem!

„[Merowie] działają solidarnie, głosząc wraz z pozostałymi obywatelami: – To jest dobra rzecz. Nie chcemy osądzać, pragniemy uznać zasłużony heroizm obu obozów”. Jakże się to różni od czarno-białej, łopatologicznej, odmóżdżającej wersji historii zaprezentowanej przez IPN. Jasienica pisał z sympatią o przywódcach Wandejczyków, ale także o oficerach rewolucyjnej armii, którzy bunt stłumili, lecz nie mordowali ludności cywilnej tak jak „cywilni” komisarze.

W polskiej wojnie domowej z lat 1945-48 walczyli gorący patrioci, zwykli ludzie próbujący jakoś ocalić życie i godność. Byli też szubrawcy, łajdacy czy wręcz zwykli bandyci mordujący niewinnych ludzi. Pamięć tych pierwszych zawsze warto uczcić. Tych drugich nie wolno wybielać. Niezależnie od tego, po której stronie walczyli.

Od wojny w Wandei do opisywanej przez Jasienicę normalności minęły 164 lata. Puenta jest więc pocieszająca – za jakieś 100 lat i u nas doczekamy inscenizacji potyczki żołnierzy LWP z „leśnymi”. I jakiś mądry wójt także powie, że nie chce nikogo osądzać, lecz tylko uszanować pamięć ludzi walczących po obu stronach.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Data:
Kategoria: Polska

Leszek Miller

Leszek Miller - https://www.mpolska24.pl/blog/leszek-miller

Leszek Cezary Miller polski polityk.
W latach 1989–1990 członek Biura Politycznego KC PZPR, w okresie 1993–1996 minister pracy i polityki socjalnej, w 1996 minister-szef Urzędu Rady Ministrów, w 1997 minister spraw wewnętrznych i administracji, w okresie 1997–1999 przewodniczący SdRP, w latach 1999–2004 i od 2011 przewodniczący SLD, od 2001 do 2004 premier, w latach 2008–2010 przewodniczący Polskiej Lewicy. Poseł na Sejm I, II, III, IV i VII kadencji.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.