Mija właśnie pół wieku, kiedy w hamburskim klubie „Indra” The Beatles – wówczas jeszcze w pięcioosobowym składzie – dali pierwszy koncert, za który dostali po 30 marek na każdego. W największym porcie morskim Niemiec zagrali 281 koncertów i nabrali najważniejszych doświadczeń.
W 1996 roku jako minister-szef Urzędu Rady Ministrów składałem wizytę w Londynie i gościnni gospodarze wiedząc o mojej fascynacji Beatlesami zaproponowali mi wypad do Liverpoolu. Cieszyłem się niezmiernie spacerując po Penny Lane i Strawbery Fields. Odwiedziłem muzeum The Beatles Story w Albert Dock, zobaczyłem rodzinne domy Lennona i McCartneya przy Mendips i Forthlin Road, a przede wszystkim The Cavern, w której legendarna grupa zagrała prawie 300 razy. Na początku lat siedemdziesiątych, w trakcie prac przy budowie metra, zburzono budynek, w którym mieścił się ten kultowy klub. W 1984 roku odbudowano go, używając dokładnie tych samych cegieł. W Liverpoolu Beatlesi są wszędzie. John Lennon ma tam swoje lotnisko, a Ringo Starr stadion w dzielnicy Dingle, gdzie dorastał. Swego czasu władze miasta zastanawiały się nad zmianą nazwy ulicy Penny Lane – jako, że pochodzi ona od nazwiska Jamesa Penny’ego, XVIII-wiecznego właściciela statku przewożącego niewolników – zwyciężył jednak pogląd, że o wiele bardziej kojarzy się ona z piękną balladą, znaną na całym świecie.
Na początku listopada 2001 roku przebywając w siedzibie brytyjskiego premiera na Downing Street 10 Tony Blair sprawił mi miłą niespodziankę. – Mam dla ciebie prezent – powiedział z tajemniczym uśmiechem. – Obejrzyj, proszę. Odwinąłem z ozdobnego papieru pokaźną księgę. Na srebrno-szarej obwolucie widniał napis „The Beatles. Anthology”. Zajrzałem do środka i zobaczyłem wypisane grubym czarnym tuszem: „To Leszek Miller, with best regards from Paul McCartney”.