Przebywając w piątek w Warszawie Günter Verheugen spotkał się z Grzegorzem Napieralskim i grupą znanych polityków SLD. Były wiceprzewodniczący i komisarz Unii Europejskiej wsparł szefa Sojuszu w walce o urząd prezydenta i przedstawił poglądy na przyszłość Unii i rolę Polski w integrującej się Europie.
Dyskusja z Verheugenem to smakowita uczta intelektualna, ale i okazja do wspomnień. Ten urodzony na rok przed końcem wojny syn Niemki i Holendra, niemiecki socjaldemokrata z holenderskim paszportem, włożył całe swoje serce w to, aby kraje, które przez wojnę i jej konsekwencje najbardziej ucierpiały, odnalazły drogę do europejskiej wspólnoty. Znał dobrze Polskę i był naszym sojusznikiem, ale też rzeczowym krytykiem. Wielokrotnie oświadczał, że nikt nie będzie na nas czekał, jeśli nie nadrobimy zaległości w negocjacjach powstałych w okresie rządu Jerzego Buzka, ale też stawał po naszej stronie w sytuacjach krytycznych. Przeciwstawiał się scenariuszom stopniowego rozszerzania Unii Europejskiej opartego każdorazowo na akcesji grupy kilku państw, bo Polski w takim wypadku nie byłoby w pierwszej grupie. Uważał, że należy przyjąć 10 państw jednocześnie ufając, że Polska potrafi pokonać znacznie trudniejszą drogę niż dużo mniejsze od niej państwa kandydackie.
Na wspólnej konferencji z Napieralskim Verheugen oświadczył, że jego oczekiwania i nadzieje, związane z akcesją Polski do UE w pełni się sprawdziły. „Polska ma powody do dumy – powiedział - o czym świadczą dobre wyniki finansowe i gospodarcze, co jest głównie zasługą świetnych warunków akcesyjnych, jakie wynegocjował rząd Leszka Millera”. Wątek ten podkreślił także w przedmowie do mojej książki „Tak to było”. Za główne zadanie Polski po wejściu do Unii uznał użycie jej wielkiego potencjału do budowania wspólnej przyszłości we współpracy z partnerami w Unii Europejskiej. „To zadanie realizują teraz inni ludzie, ale nie wolno im nigdy zapominać, iż mogą to robić tylko dlatego, iż w osobie Leszka Millera znalazł się właściwy człowiek na właściwym miejscu i o właściwym czasie”.