Juliusz Konstanty Ordon nie wysadził reduty nr 54 podczas obrony Warszawy, ale z woli wieszcza przeszedł do historii, jako symbol niezłomnego oporu.
Reduta handlowców z Placu Defilad została zdobyta po żałosnym szturmie prywatnej firmy ochroniarskiej i państwowej policji i od razu ujawnili się kandydaci na nowego Ordona.
Nie zawiódł Lech Kaczyński, który wyraził zaniepokojenie użyciem siły i wezwał władze miasta do rozmów z kupcami. Uważnie też obserwował sytuację ze swej helskiej reduty od czasu do czasu tylko rozkoszując się morskim powietrzem, czerwonym winem i rozmaitymi smakołykami.
Poseł Błaszczak z PiS uznał interwencję sił porządkowych za „bandycki napad”, ale nie zdobył się, aby stanąć twarzą w twarz z „bandytami”.
Paweł Piskorski złożył polityczną deklarację, że jego obowiązkiem jest być razem z kupcami, ale na wszelki wypadek przybył na plac bitwy mocno spóźniony.
Wojciech Olejniczak podtrzymał złożoną deklarację, że SLD wyjdzie z rządzącej w Warszawie koalicji z PO, jeśli ratusz nie wydzierżawi handlarzom bez przetargu działki na Placu Defilad, ale uczynił to z bezpiecznej Brukseli.
Wszystkich polityków pokonała młoda kupcowa, która dla większego efektu zabrała na pole walki swoje dziecko obsadzając je w roli żywej tarczy. Matka Polka wygrała casting na nowego Ordona.