Wczoraj odbyła się promocja kolejnego wznowienia książki „Powstanie Warszawskie” prof. Jana Ciechanowskiego. Autor brał udział w walkach, został ranny i dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Historyk użył ocen, które nie padną z okazji zbliżającej się rocznicy wybuchu sierpniowego zrywu. „Powstanie zakończyło się straszliwą klęską, katastrofą i ruiną, która nie dotknęła żadnej innej stolicy w Europie od czasu najazdu Hunów na Rzym. 200 tysięcy ludzi zginęło, 500 tys. wygnano i skazano na poniewierkę. Miasto zrównano z ziemią. To największy błąd popełniony przez dowództwo AK” – powiedział Ciechanowski.
W swojej znakomitej książce autor pisze, że wbrew temu, co się sądzi dowódcy AK nie byli jednomyślni w sprawie wybuchu powstania. Przytacza relację płk. J. Bokszczanina z porannej odprawy KG AK 31 sierpnia 1944r. gdzie przeprowadzono głosowanie w tej sprawie. Zwolennicy ruszenia do boju przegrali stosunkiem głosów 3 do 4. Nie wszyscy jednak chcieli głosować, a Bór-Komorowski i tak podjął inne postanowienie.
Ciechanowski podkreśla, że Armia Krajowa oczekiwała pomocy nie tylko od wojsk radzieckich, ale także od Brytyjczyków. Ambasador Raczyński przekazał rządowi Churchilla postulaty gen. Bora-Komorowskiego co do wsparcia powstania. Dowódca AK żądał:
- wysłania do Warszawy polskiej Brygady Spadochronowej.
- zbombardowania przez RAF niemieckich lotnisk wokół Warszawy.
- wysłania na lotniska obsadzone przez AK dywizjonów mustangów lub spitfire’ów.
Odpowiedź Londynu była zwięzła i lakoniczna: „Rząd nie jest w stanie nic zrobić w tej sprawie”. Po wojnie szef brytyjskiej dyplomacji w gabinecie Churchilla Anthony Eden oświadczył, że oprócz olbrzymich trudności technicznych Brytyjczycy nie mogli nic uczynić, bo powstanie zostało wszczęte przez „lokalnego polskiego dowódcę” bez porozumienia z rządem brytyjskim i bez uzgodnienie z radzieckimi siłami, które parły na Warszawę.
Ciechanowski ocenia, że Powstanie Warszawskie nie osiągnęło żadnego stawianego przed nim celu i okazało się największą polską tragedią po 1939 roku. Nie bez powodu gen. Władysław Anders uważał wywołanie powstania „za ciężką zbrodnię” i pytał się, kto ponosi za to odpowiedzialność. W konkluzji autor stwierdza: „Dzisiaj, po powstaniu, pozostała tylko wspaniała legenda bezprzykładnego bohaterstwa uczestników i ludności cywilnej Warszawy oraz straszliwa przestroga na przyszłość przed nieliczeniem się z wymogami sytuacji i polityczno-militarnymi realiami”.