Mało widoczny w polityce gospodarczej minister gospodarki zabrał wreszcie głos. Oburzył się, że przedstawiciele PSL odwoływani są z resortów kierowanych przez ministrów Platformy Obywatelskiej. Przestrzegł premiera Tuska, że Platforma musi pamiętać, iż samemu rządzić się nie da. „Za czasów Leszka Millera SLD po półtora roku rządów z PSL nabrało przekonania, że może mieć władzę absolutną. No i gdzie jest to SLD dzisiaj”? – zapytał Waldemar Pawlak.
Po pierwsze – w liczbie posłów i we wszystkich sondażach SLD jest wyraźnie przed PSL. Po drugie – wyproszenie PSL z rządzącej koalicji nie wynikało z dążeń Sojuszu do władzy absolutnej tylko ze starej choroby ludowców, która każe im być jednocześnie w rządzie i w opozycji. Prowadziło to do sytuacji, w której ministrowie PSL w rządzie byli za ustawą, a w Sejmie przeciwko. SLD nie mógł dłużej tolerować ciągłych gróźb wyjścia z koalicji i braku jednoznacznego poparcia PSL dla integracji z Unią Europejską.
Na zaledwie miesiąc przed finałem unijnych negocjacji w Kopenhadze, w listopadzie 2002 roku odbyło się spotkanie sygnatariuszy Paktu na rzecz integracji europejskiej. Było to spotkanie parlamentarnych i pozaparlamentarnych sił politycznych, które popierały wejście Polski do Unii Europejskiej i chciały dać temu publiczny wyraz. Po konferencji Donald Tusk podszedł do mnie i powiedział:
- Panie premierze, to że nie było LPR, Samoobrony i PiS to jasne, ale dlaczego nie przyszedł wasz koalicjant – PSL?
- Koalicja z ludowcami oznacza bezustanne emocje – wyjaśniłem. – Może pan je kiedyś odczuje…
Więcej na ten temat mogą Państwo przeczytać w mojej książce „Tak to było”, która jest już w księgarniach.