Premier Tusk oświadczył, że będzie szukał ludzi, którzy mają wysokie kwalifikacje do pełnienia swych funkcji. Bez trudu znalazł Annę Fotygę, o której jeszcze niedawno mówił, że ponosi odpowiedzialność za „wstyd, jaki za polski rząd odczuwają Polacy przez ostatnie dwa lata w kraju i za granicą”. Szef rządu przestał się wstydzić, kiedy na linii premier – prezydent pojawił się deal: wasz ambasador – nasz sekretarz. My wyślemy Fotygę do ONZ, a wy pomóżcie nam wysłać Sikorskiego do NATO.
Premier może już wrócić do poprzednich poglądów na temat kwalifikacji pani Fotygi. Sekretarzem generalnym NATO zostanie Anders Fogh Rasmussen. Duński premier, który przewodził Unii Europejskiej w finale akcesyjnych negocjacji. Błyskotliwy polityk z którym przez cały dzień – 13 grudnia 2002 roku toczyłem dramatyczne rokowania otwierające wejście Polski do europejskiej wspólnoty.
Polak nie otrzyma prestiżowego urzędu, bo nasz kraj ma dziś „gębę” rusofoba, a taki sojusznik jest Ameryce i Europie zbędny. W dodatku Sikorski zamiast odklejać antyrosyjskie piętno tylko je utrwalał tracąc powagę niezbędną do zajmowania natowskiego stanowiska.
Przegrana Sikorskiego to pierwsza porażka z serii zapowiedzianych przez Tuska starań o nominacje dla polskich polityków. Jak należy się spodziewać, niestety nie ostatnia.