Od ponad roku toczy się proces cywilny, jaki wytoczyłem Zbigniewowi Ziobrze, za słowa wypowiedziane na jego konferencji prasowej, że „zadeptywałem” miejsce zabójstwa gen. Papały „zamiast umożliwić organom ścigania skuteczne pozyskiwanie dowodów”. Były minister sprawiedliwości oskarżył mnie także, że jestem osobiście odpowiedzialny za „ucieczkę” z Polski Edwarda Mazura. Za te oszczerstwa domagam się przeprosin oraz wpłaty 30 tys. złotych na rzecz Domu Dziecka nr 3 w Łodzi.
Wczoraj zeznawał prokurator Jerzy Mierzewski, który od ponad 10 lat prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa byłego szefa policji. Zeznał, że nikt nie zadeptywał śladów. „Nie mam wiedzy, by ktokolwiek umyślnie lub nieumyślnie zacierał ślady” – powiedział prokurator. „Gdybym miał wiarygodną informację, że pan Miller celowo je zacierał, to niezależnie od funkcji, miałby postawione zarzuty, a takiej możliwości w śledztwie nie rozważano nawet teoretycznie” - dodał. Podkreślił, że był zdumiony słowami Ziobry, który przed konferencją prasową nie pytał go o tę okoliczność. Dopiero później w obliczu czekającego go procesu Ziobro zażądał stosownej notatki ze śledztwa. Zdaniem Mierzewskiego, aby ślady zadeptano, obok samochodu z ciałem Papały „musiałby przejść dziki tłum ludzi”, a taka sytuacja nie miała miejsca. Według Mierzewskiego dowodzący akcją „nie zgłaszali problemów z zabezpieczeniem miejsca zdarzenia”; nie sygnalizowano mu też, „by mogło dojść do niezabezpieczenia śladów z uwagi na osoby postronne”.
Zeznania prok. Mierzewskiego ostatecznie pogrążają oskarżenie Ziobry. Dzieci z Łodzi czekają.