W sobotę, 14 października 2006 roku na pierwszej stronie „Dziennika” ukazał się wielki artykuł z sensacyjnym tytułem: „Afera mieszkaniowa – politycy lewicy kupili mieszkania za grosze. Czerwony rabat”. W tekście informowano, że gazeta ma dowody na machinacje Aleksandra Kwaśniewskiego, Leszka Millera, Józefa Oleksego i Jerzego Szmajdzińskiego, którzy w latach 90-tych wykupili zajmowane mieszkania za przysłowiowe grosze i to w podejrzanych okolicznościach. W moim przypadku chodziło o to, że miałem nabyć lokal o powierzchni
Wszyscy zainteresowani złożyli natychmiast sprostowania, ale nie miało to żadnego znaczenia. Tekst świetnie wpisywał się w PiS-owską rewolucję moralną, zatem temat nie schodził ze szpalt gazet i doniesień radiowo-telewizyjnych. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego potwierdziła, że prowadzi śledztwo. Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro groził poważnymi konsekwencjami, a wicepremier Roman Giertych oburzał się i piętnował w Sejmie. Specjaliści od polowań z nagonką ruszyli do ataku.
Po dwóch latach drobiazgowych dochodzeń Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła sprawę we wszystkich jej wątkach. Nie potwierdzono żadnych prasowych rewelacji i było to jasne od samego początku. Mieszkanie nabyłem w czerwcu 1990 roku za kwotę dziesięć tysięcy razy większą niż podawał „Dziennik”, a więc za 13 782 713 złotych. Skandaliczna manipulacja gazety polegała na wymienieniu kwoty w złotówkach po denominacji, w odniesieniu do transakcji dokonanej przed denominacją. Po 1995 roku każda złotówka znaczyła 10 tysięcy starych złotych, ale w 2006 roku mało kto już o tym pamiętał. Wpłacona kwota ustalona przez rzeczoznawcę urzędu mokotowskiego była trzynastokrotnie wyższa od ówczesnego przeciętnego wynagrodzenia nie były to zatem żadne „grosze”. Wreszcie cała procedura była taka sama jak tysiące innych decyzji umożliwiających mieszkańcom Warszawy nabycie lokali komunalnych. Wyraził to Naczelny Sąd Administracyjny w orzeczeniu z września 1992 roku stwierdzając, że po dokonaniu transakcji gmina winna niezwłocznie przystąpić do aktu notarialnego. Na jego wydanie czekałem jednak 7 lat.
Nie jest to jedyny przykład potwierdzający proroctwo Wojciecha Młynarskiego. Lata mijają i dalej „Ludzie to kupią, byle na chama, byle głupio”. Wciąż każde nowe kłamstwo jest bardziej atrakcyjne, niż każda stara prawda. Świetnie rozumiał to red. Tomasz Budkiewicz pisząc swoje głupstwa w „Dzienniku” dwa lata temu.