Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Bardziej Świerczewski, czy arcyksiążę?

Lech Kaczyński pojechał do Tbilisi świętować piątą rocznicę rewolucji róż. Tym razem był jedynym gościem. Prezydenci krajów bałtyckich i Ukrainy, którzy zwykle chętnie fotografują się przy boku Micheila Saakaszwilego zostali w domu. Wiedzą, że gruzińskiemu dyktatorowi pali się ziemia pod nogami. Oskarżany we własnym...

Lech Kaczyński pojechał do Tbilisi świętować piątą rocznicę rewolucji róż. Tym razem był jedynym gościem. Prezydenci krajów bałtyckich i Ukrainy, którzy zwykle chętnie fotografują się przy boku Micheila Saakaszwilego zostali w domu. Wiedzą, że gruzińskiemu dyktatorowi pali się ziemia pod nogami. Oskarżany we własnym kraju o łamanie demokracji, kneblowanie mediów, fałszerstwa wyborcze i rozpętanie bezsensownej wojny osuwa się w polityczny niebyt. Dawni towarzysze wspólnej walki domagają się jego dymisji. Były minister Georgi Chaindrawa mówi, że polityka prezydenta jest „zbrodnią wobec własnego ludu”, a popularna Nina Burdżanadze, jedna z liderek rewolucji róż założyła opozycyjną partię, na której czele będzie ubiegać się o prezydenturę.

Saakaszwili przestał być ulubieńcem europejskich i amerykańskich mediów, a raporty obserwatorów OBWE potwierdzają, że to on rozpoczął wojnę. Potrzebna mu była jakaś antyrosyjska, spektakularna akcja, która choć na moment zwróci na niego uwagę. W tej sytuacji prezydent Kaczyński spadł mu jak z nieba. Nie tylko, że reprezentuje duży europejski kraj, który jest członkiem UE i NATO, ale ma coś, co Saakaszwili ceni sobie najbardziej. Uczulenie na Rosję. Odruch warunkowy, który popycha go do najbardziej ekstrawaganckich i nieodpowiedzialnych działań. 

Wszystko poszło jak z płatka. Zaraz po wylądowaniu polskiej delegacji w Tbilisi gospodarze zaproponowali zmianę programu podróży i jazdę do Achałgori wiedząc, że kolumna wjedzie na posterunek graniczny. Saakaszwili słusznie zakładał, że Kaczyński zgodzi się na próbę forsowania granicy Południowej Osetii, zwłaszcza, jeśli powie mu się, że mogą być tam Rosjanie. Gdy samochody zbliżały się do celu, Gruzini wypchnęli busa z dziennikarzami na czoło kolumny, aby zapewnić sobie rozgłos medialny, bez którego cała ta operacja nie miałaby sensu.

Ledwo dwóch prezydentów wyszło z samochodu, poszło kilka serii – relacjonował Kaczyński. Najpierw przyglądałem się temu, żeby zobaczyć, co się dzieje, potem podszedłem do prezydenta Saakaszwilego, poszliśmy wolnym krokiem i zmieniliśmy samochody. Nie sądziłem, żeby było zagrożenie. Nie potrafię powiedzieć, gdzie padły strzały, w ziemię, powietrze, czy do kogoś. Było ciemno – dodał Lech Kaczyński. Później prezydent uściślił, że strzały padły 30 metrów od niego i po okrzykach poznał, że strzelali Rosjanie. Prezydent pewnie nie wie, że Osetyńcy swobodnie mówią po rosyjsku, ale to nie znaczy, że są Rosjanami, tak jak Australijczycy i inne nacje mówią po angielsku, mimo, że nie są Anglikami. Nie wie też, że strzelające kałachy wydają taki sam dźwięk w rękach Gruzinów, Abchazów, Osetyńców jak i Rosjan, czy kogokolwiek innego. Wie natomiast, że strzelali Rosjanie i to najzupełniej wystarczy.

To przygnębiające, że polski prezydent dał się ochoczo wkręcić w prowokację przygotowaną przez kaukaskiego awanturnika. W scenariuszu Gruzina Lech Kaczyński mógł odegrać rolę Arcyksięcia Ferdynanda jak i gen. Karola Świerczewskiego, który „kulom się nie kłaniał”. Na szczęście nic takiego się nie stało, choć im dalej od wydarzenia tym bardziej widoczna jest ochota, aby świst choć jednej kuli usłyszeć.

Nie jest jasne, kto strzelał niepokojąc prezydencki orszak. Nie ma to zresztą większego znaczenia. W tamtym rejonie mógł to zrobić każdy. Celowo lub przez przypadek. Tak Gruzini, Osetyńcy, jak Rosjanie. Wojsko, zorganizowane grupy przestępcze, jak i wszelkiej maści fanatycy. To nie jest istotne. Najważniejsze jest pytanie, po co polski prezydent godzi się na rolę pionka w grze, która leży już tylko w interesie jednego człowieka? Dlaczego uczestniczy w prowokacji Saakaszwilego z napisaną dla niego rolą figuranta? 

To smutne, że Polska ma prezydenta, który na tle europejskich przywódców wypada jak naiwne dziecko. To żałosne, że maluch ciągle rozgląda się gdzie podłożyć ogień? To tragiczne, że działania małego piromana szkodzą Europie, Gruzji, a przede wszystkim Polsce.

Data:
Kategoria: Polska

Leszek Miller

Leszek Miller - https://www.mpolska24.pl/blog/leszek-miller

Leszek Cezary Miller polski polityk.
W latach 1989–1990 członek Biura Politycznego KC PZPR, w okresie 1993–1996 minister pracy i polityki socjalnej, w 1996 minister-szef Urzędu Rady Ministrów, w 1997 minister spraw wewnętrznych i administracji, w okresie 1997–1999 przewodniczący SdRP, w latach 1999–2004 i od 2011 przewodniczący SLD, od 2001 do 2004 premier, w latach 2008–2010 przewodniczący Polskiej Lewicy. Poseł na Sejm I, II, III, IV i VII kadencji.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.