Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Wnuk powstańca

  Zgodnie z przewidywaniami pisząc krytycznie o wywołaniu Powstania Warszawskiego i heroizmie samych powstańców okazałem się zdrajcą, ręką Moskwy, obrzydliwcem i bezczelnym komunistą. Dla apologetów Powstania bez znaczenia jest to, że gen. Władysław Anders czy Wiesław Chrzanowski uważali tą decyzję za zbrodnię. Nie...

 

Zgodnie z przewidywaniami pisząc krytycznie o wywołaniu Powstania Warszawskiego i heroizmie samych powstańców okazałem się zdrajcą, ręką Moskwy, obrzydliwcem i bezczelnym komunistą. Dla apologetów Powstania bez znaczenia jest to, że gen. Władysław Anders czy Wiesław Chrzanowski uważali tą decyzję za zbrodnię. Nie chcą też wiedzieć, że Jan Nowak-Jeziorański ostrzegał, gen. Bora-Komorowskiego, przed złudnymi nadziejami na pomoc Zachodu i zmianę ustaleń Aliantów wobec Polski. Nie dopuszczają myśli, że w KG AK były głosy pełne obaw i przestróg przed zrywem skazanym na zagładę. Nie dostrzegają, że wielu wybitnych historyków, w tym uczestników Powstania, jak Jan M. Ciechanowski wskazują tragedię Warszawy, jako przestrogę przed nieliczeniem się z wymogami sytuacji i polityczno-militarnymi realiami.

Prawdy o Powstaniu nie da się zagłuszyć. Upewnia mnie w tym reakcja wielu blogowiczów, których opinie wskazują na głęboką wiedzę o okolicznościach i przyczynach Powstania Warszawskiego. Wszystkim, którzy chcą pogłębić swoje zainteresowania polecam stronę www.powstanie.pl, z której obficie korzystałem.

Z wielu reakcji na mój blog pozwalam sobie zaprezentować przejmujący wpis podpisany „wnuk powstańca”.

 

Znam tylko Powstanie Warszawskie z opowieści mojego śp dziadka, który jako żołnierz AK w stopniu kaprala walczył na Ochocie. Nie zdążył z drużyną na koncentrację swojego oddziału – zgrupowanie „Garłuch” mającego zdobyć lotnisko Okęcie być może dzięki temu przeżył, bo większość jego kolegów ten zryw przypłaciła życiem. 1-go sierpnia drużyna, w której się znajdował (dlatego, że mieli własną broń) została dołączona do kompanii WSOP-u dzięki czemu około 60 ludzi zostało uzbrojonych w 1 karabin z 10 pociskami, 1 pistolet z 1 magazynkiem i trzy granaty. Porucznik „Gustaw” wydał rozkaz zdobycia koszar na Placu Narutowicza i cała ta masa ludzi w ogromnej większości nieuzbrojona ruszyła na rzeż. Nigdy nie dotarli nawet do połowy odległości, jaka dzieliła ich od budynku koszar. Zostali zmasakrowani w taki sposób, że w przeciągu 2-3 minut Pl. Narutowicza wraz z ulicami do niego dochodzących pokrył się ciałami ponad 300 osób, żołnierzy, ochotników z WSOP-u i ludności cywilnej, jaka się tam znalazła. Niemcy wystrzelali wszystkich, którzy się tam znajdowali, nie oszczędzając nawet swoich żołnierzy. W nocy udało się im zdobyć, (choć tak naprawdę to zająć) kilka samochodów z zaopatrzeniem, jakie wjechały i stanęły przy ulicy Barskiej (była tam stołówka i kasyno dla żołnierzy a nie jak głosi tablica umieszczona na głazie – koszary) a kierowcy uciekli do budynku koszar po drugiej stronie Pl. Narutowicza. Samochody te zresztą zostały przez Niemców spalone wraz całą zawartością, jaka na nich pozostała tejże nocy. Z oddziału liczącego 60 osób – szumnie nazywanej kompanią zostało 4 osoby. Reszta w ogromnej większości zginęła. Ciała, jakie usiłowali ściągnąć nie przypominały nawet sit. To były krwawe kawałki mięsa przemieszane z odzieżą bez rąk, nóg, głów niepodobne do tego, że były kiedyś istotami ludzkimi. Przez następne dwa dni siedzieli w budynku przy ul. Kaliskiej i czekali na dalsze rozkazy i amunicję tylko, że już żaden rozkaz do nich nie dotarł. Docierali tylko ludzie, którzy mieli zapał do walki i wielką nienawiść do Niemców. Do momentu natarcia w dniach 4-5 sierpnia przez Ukraińców czekano z niecierpliwością na oddziały powstańcze ze Śródmieścia, i przede wszystkim na broń i amunicję, której brakowało. Nikt nie znał i nie wiedział, w jakim są położeniu. W nocy, kiedy do natarcia ruszyli Niemcy (dziadek uważał ich za Ukraińców i Kozaków) wszystko się rozsypało. Powstańcy uciekli – zresztą jak można się bronić przed czołgiem czy armatą, która zamienia domy w gruzy i której nikt nie dosięgnie, bo nie ma czym. Można też czekać na śmierć, ale wtedy najbardziej chce się żyć i niewielu pragnie umrzeć w walce, w której jest się bezsilnym i czeka na swoją kolejkę umierania. Ukraińcy i kozacy podpalali dom po domu, (Niemcy zazwyczaj wcześniej wynosili z niego najbardziej wartościowe rzeczy) zabijali wszystkich, którzy się tam znajdowali Barska – Kaliska – Grójecka – Wawelska pokryte były stosami trupów. Żandarmi niemieccy zabijali Ukraińców i kozaków za to, że byli zbyt pijani by zabijać lub za to, że zbyt szybko podpalili dom, który można było jeszcze ograbić. Poznałem te 11 dni życia mojego dziadka (dla jednych tylko jedenaście), niemal każdą minutę i miejsce wyrwane z tego koszmaru. Po jedenastu dniach wyszedł wraz z pozostałą ludnością Ochoty (po prostu nie sposób jest zabić wszystkich naraz, Niemcy też się kiedyś męczą zabijaniem i potrzebują odpoczynku) i do końca wojny „odpoczywał” w Dachau. Po wojnie spotkał tylko kilka osób, które walczyły na Kaliskiej i Barskiej (z oddziału liczącego około 120 ludzi).  I teraz rzecz najciekawsza im więcej lat mijało tym coraz więcej znajdowało się powstańców, którzy walczyli na Ochocie a zwłaszcza na Kaliskiej. Jak pewnego dnia policzył mój dziadek to mu wyszło prawie 600 osób, jakie rościło sobie pretensje do tego by stać się Powstańcem. Kilka pełnych kompanii wspaniale uzbrojonych i wyćwiczonych ludzi, którzy zdobyli koszary na Barskiej (była tam tylko stołówka, kuchnia i kasyno oraz magazyn żywności – a nie koszary) w wielkiej walce ( kierowcy samochodów uciekli do koszar – zabito Niemców w kuchni i na stołówce, dlatego, że nie mieli broni pod ręką i się nie bronili zastrzelono ich z nienawiści) Nie potrafiono nawet wykorzystać poza bronią tego, co było na samochodach i nawet ich nie rozładowano pozostawiając między innymi worki z ziemniakami. Samochody zostały zapalone przez Niemców i spłonęły. Przez te kilkadziesiąt lat ludzie, którzy sami nie brali udziału w tej rzezi – sami tworzyli legendę i dorabiali mity o Powstaniu, które dla jednych było koszmarem, dla innych tylko grą o dusze pokoleń. Słuchano tylko tych osób, które chciano słuchać, tych, którzy starali się podejść w sposób obiektywny pomijano milczeniem lub wybiórczo przedstawiano relacje dorabiając do nich własne mity i legendy, jakie miały dotrzeć do ludzi. Dorobiono też Powstańców ( ludzi pozbawionych własnej godności, mitomanów, takich, co mówili tak jak im kazano – którzy nigdy nie walczyli i nie mieli odwagi trzymać za karabin i umrzeć za Polskę). Potrafili jedynie upiększać historię i tworzyć własne legendy, których miło się słucha. Poznałem już Powstanie Warszawskie takie, jakie było opisywane w książkach pełne glorii i chwały, pompatycznych haseł i takie, jakie widział je mój dziadek oraz jego koledzy Powstańcy pełne krwi, tragedii i nieszczęść. Przed swoją śmiercią powiedział, że żeby mógł to najpierw zdegradowałby, a później powiesił Bora-Komorowskiego i tą całą jego „bandę” (nie zasłużyli nawet na rozstrzelanie) za to, że skazali na śmierć całe pokolenie młodych ludzi i zniszczyli miasto oraz za to jak „wspaniale” dowodzili na Ochocie i Okęciu. Ponieważ i jak sądzę i tak mam przechlapane to z opowieści kolegi mojego dziadka, który był oficerem (podporucznikiem) AK dodam jeszcze jedno, kiedy ten wychodził z kanałów w Śródmieściu i nie oddał honorów wyższemu stopniem oficerowi został oddany pod sąd polowy pod zarzutem niesubordynacji i niechlujstwa (brudne buty i mundur niegodny oficera). Uratował go jego własny oddział, który rozbroił cały sąd i tak delikatnie potraktował tego oficera i jednego z sędziów, że trafili do szpitala. Na wezwanie sądu do natychmiastowego rozbrojenia oddziału nikt z oddziałów powstańczych nawet nie podjął takiej próby, natomiast oddziały te rozbroiły oddział żandarmerii, który usiłował przyjść z odsieczą Wysokiemu Sądowi.   

Bardzo żałuję, że nie umieściłem w tekście żadnych nazwisk, imion oraz pseudonimów, być może to jeszcze kiedyś zrobię, ale po prostu uważam, że Ci, którzy choć przez chwilę brali udział w Powstaniu na pewno to zrozumieją

~wnuk Powstańca, 

 

 

 

Data:
Kategoria: Polska

Leszek Miller

Leszek Miller - https://www.mpolska24.pl/blog/leszek-miller

Leszek Cezary Miller polski polityk.
W latach 1989–1990 członek Biura Politycznego KC PZPR, w okresie 1993–1996 minister pracy i polityki socjalnej, w 1996 minister-szef Urzędu Rady Ministrów, w 1997 minister spraw wewnętrznych i administracji, w okresie 1997–1999 przewodniczący SdRP, w latach 1999–2004 i od 2011 przewodniczący SLD, od 2001 do 2004 premier, w latach 2008–2010 przewodniczący Polskiej Lewicy. Poseł na Sejm I, II, III, IV i VII kadencji.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.