Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

O Powstaniu raz jeszcze

Moje wcześniejsze wpisy na temat Powstania Warszawskiego wywołały ogromne zainteresowanie. Dziękuję za wszystkie opinie i szanuję wyrażone przez Panie i Panów przekonania. Pomijam przypadki inwektyw i agresji tym chętniej, że nie one nadają ton dyskusji na blogu. Do podjęcia tematu skłoniła mnie kolejna rocznica upadku Powstania....

Moje wcześniejsze wpisy na temat Powstania Warszawskiego wywołały ogromne zainteresowanie. Dziękuję za wszystkie opinie i szanuję wyrażone przez Panie i Panów przekonania. Pomijam przypadki inwektyw i agresji tym chętniej, że nie one nadają ton dyskusji na blogu.

Do podjęcia tematu skłoniła mnie kolejna rocznica upadku Powstania. W przeciwieństwie do każdego 1 sierpnia jest ona zwykle przemilczana i marginalizowana. Nic dziwnego. Nie pasuje do oficjalnej polityki historycznej gdzie warszawski zryw nie jest klęską, a zwycięstwem, bez którego nie byłoby, jeśli nie III, to na pewno IV Rzeczpospolitej.

Na dwojakie traktowanie początku i końca Powstania zwracano uwagę już wcześniej. Kilka lat temu Tomasz Łubieński napisał, że może trzeba ustanowić dwie rocznice. „Niech więc po tamtych słonecznych reprezentacyjnych obchodach 1 sierpnia święci się równie uroczyście 63 i ostatni dzień Powstania, 2 października, dzień krótszy, mniej słońca, mniej liści. Tamten pierwszy byłby rocznicą nadziei, ten drugi rocznicą żałoby”.

Wybitny pisarz ma rację. Jest przecież, kogo i co opłakiwać. Dwieście tysięcy zabitych i pomordowanych, cztery razy więcej wypędzonych, miasto zrównane z ziemią i dojmujące pytanie o sens tej apokalipsy.  Pytanie o sens powstańczego zrywu powtarza się najczęściej. Równie często pojawia się problem odpowiedzialności za tragedię stolicy.  Ta kwestia w ostatnich dniach nabrała nowego wymiaru.  Ci, którzy wysłali warszawską młodzież na pewną śmierć mają pomniki, a gen. Jaruzelski, który uchronił Polskę od ofiar i krwi siedzi na ławie oskarżonych.

Z wielu wpisów, które podnoszą problem odpowiedzialności wybrałem niżej prezentowany. Nie znam autora podpisującego się „mk”, ale nie sposób przejść obok niego obojętnie.

 

Gdy człowiek ma 20 lat wierzy, że starość nie istnieje, choroba jest oznaką słabości, a śmierć go nie dotyczy. 20 – letniemu człowiekowi nie trzeba dwa razy powtarzać, aby skoczył „na główkę”, dwudziestoletni człowiek skoczy i nawet nie sprawdzi czy skacze do wody. Dwudziestoletniego człowieka nie trzeba zachęcać, aby uchwycił się tramwaju i wisząc przejechał stolicę. Dwudziestoletni ludzie mają we krwi spanie pod gołym niebem, chodzenie bez czapki, lekceważenie przeziębienia, spożywanie trunków na czczo. Dwudziestoletni ludzie mają fantazję, z dwudziestoletnimi ludźmi można stanąć na stopa z jedną konserwą i wełnianym swetrem. Z dwudziestoletnimi ludźmi można zrobić wszystko, nad czym ludzie czterdziestoletni głęboko się zastanowią, a sześćdziesięcioletni, wiedzą z doświadczenia, że nie warto się w to pakować.  

Po to mają dwudziestoletni ludzie rodziców, nauczycieli, przełożonych, opiekunów, dziadków i historię, żeby nie pakować się w kłopoty charakterystyczne dla dwudziestoletnich ludzi. Niestety w owym fatalnym czasie młodzi jak zwykle nie słuchali rodziców, dziadków i historii, chociaż wszyscy i wszystko chórem krzyczało i przestrzegało przed porywaniem się z kosą na mocarstwa. Na domiar złego, opiekunowie, przełożeni i nauczyciele młodych dwudziestoletnich, zachowali się jak gówniarze. To przełożeni i opiekunowie młodych, krzyczeli, że bohaterstwem jest skakanie „na główkę”, chodzenie bez czapki i lekceważenie przeziębienia. To opiekunowie wmawiali młodym, że choroba jest słabością, a śmierć ich nie dotyczy. Nauczyciele i przełożeni młodych dwudziestoletnich, zachęcali swoich podopiecznych, aby granatem wykonanym z gwoździ i puszki po konserwie porywać się nie na jedno, ale tak naprawdę dwa mocarstwa – Niemcy i stalinowską Rosję.  

Młodym nie trzeba było dwa razy powtarzać, młodym wystarczyło, że starzy oszaleli, młodzi nie chcieli w szaleństwie odstawać. Młodych nie można winić za młodość, zwłaszcza wtedy, gdy starzy opiekunowie zachowują się jak dzieci. Nie ma pretensji do młodych za jazdę bez trzymanki, za gołe i rozgrzane głowy, za skoki w nieznane, taka jest młodość i każdy z nas przez młodość przechodził. Pretensje mam do starych pryków, których nazywam po imieniu. Przywódcy i polityczne zaplecze Powstania Warszawskiego, to nie są bohaterowie, to są tchórze, mordercy, którzy musieli mieć pełną świadomość tego, że posyłają na rzeź młodzież i dzieci. Na rzeź bezsensowną, na rzeź, która nie mogła przynieść żadnego pozytywnego efektu. Gdyby nawet założyć, że Powstanie mogło zakończyć się zwycięstwem, co jest założeniem absurdalnym, stare pryki, polityczni najemnicy, doskonale wiedzieli, że za Wisłą czeka nieuniknione, że bolszewizm zacznie się tam, gdzie skończy wojnę Armia Radziecka.  

Stare pryki, które w większości uciekły do demokracji i pozostawiły, tych młodych, co przeżyli, aby walczyli z komunizmem, doskonale wiedziały, że Polska jest skazana na Stalina. Ci mordercy wiedzieli od początku i do samego końca, że sen o wolności jest fałszem, wielkim łgarstwem i bezsensowną ofiarą złożoną na ołtarzu politycznej głupoty i politycznego awanturnictwa. Dowódcy Powstania mają krew na rękach, dopuścili się zbrodni, zbrodni ludobójstwa na polskiej młodzieży. Powinni być rozstrzelani bez sądu!  Dla tych ludzi, którzy zabili młodość, nie mam żadnego szacunku. Większość z nich podkuliła ogony i z perspektywy zachodnich demokracji, z perspektywy zachodniego dobrobytu, pisała swoje rzewne pamiętniki, dla kolejnych młodych bałamuconych, wcinających wątrobiankę i zmagających się z PRL.  

Cześć pamięci i wieczna chwała dla młodych bohaterów Powstania, oni na zawsze będą otoczeni podziwem i szacunkiem. Wieczne potępienie dla tych, którzy posłali młodych na rzeź, dla ich tchórzostwa, dla ich awanturnictwa. Hańba na wieki, wszystkim pamiętnikarzom z podwiniętymi ogonkami, którzy pisali łgarstwa o swoim nieistotnym życiu, a swoje barbarzyństwo nazywali patriotyzmem. Nigdy więcej takich dowódców, nigdy więcej tchórzliwych opiekunów i przełożonych młodych dwudziestoletnich. Dla tych ludzi nie ma innej kary niż zapomnienie, ci ludzie nie zasługują na nic więcej.  

mk

Data:
Kategoria: Polska

Leszek Miller

Leszek Miller - https://www.mpolska24.pl/blog/leszek-miller

Leszek Cezary Miller polski polityk.
W latach 1989–1990 członek Biura Politycznego KC PZPR, w okresie 1993–1996 minister pracy i polityki socjalnej, w 1996 minister-szef Urzędu Rady Ministrów, w 1997 minister spraw wewnętrznych i administracji, w okresie 1997–1999 przewodniczący SdRP, w latach 1999–2004 i od 2011 przewodniczący SLD, od 2001 do 2004 premier, w latach 2008–2010 przewodniczący Polskiej Lewicy. Poseł na Sejm I, II, III, IV i VII kadencji.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.