Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Siekiery, kilofy i łomy

Wybuch Powstania Warszawskiego wyzwala skrajne emocje, co widać także na wpisach do mojego bloga. Niestety moi oponenci – w większości bardziej stosowny byłby inny termin – nie są w stanie wyrwać się z prymitywnych uproszczeń i inwektyw. To skłania mnie do kontynuowania tematu. Wbrew temu co się sądzi dowódcy AK nie...

Wybuch Powstania Warszawskiego wyzwala skrajne emocje, co widać także na wpisach do mojego bloga. Niestety moi oponenci – w większości bardziej stosowny byłby inny termin – nie są w stanie wyrwać się z prymitywnych uproszczeń i inwektyw. To skłania mnie do kontynuowania tematu.

Wbrew temu co się sądzi dowódcy AK nie byli jednomyślni w sprawie wybuchu powstania. Jan M. Ciechanowski, historyk i uczestnik walk, w swojej książce „Powstanie Warszawskie” przytacza relację płk. J. Bokszczanina z porannej odprawy KG AK 31 sierpnia 1944r. gdzie przeprowadzono głosowanie nad decyzją o zaczęciu powstania. Zwolennicy ruszenia do boju przegrali stosunkiem głosów 3 do 4. Nie wszyscy jednak chcieli głosować, a Bór-Komorowski i tak podjął inne postanowienie. 
Płk. Bokszczanin był w grupie przeciwników stanowiska dowódcy AK i jak wielokrotnie stwierdzał zawsze uważał decyzję Bora-Komorowskiego „za zdecydowanie nieuzasadnioną i przedwczesną”. Podobnie uważało wielu polityków obozu londyńskiego łącznie z premierem Mikołajczykiem, który w połowie sierpnia w telegramie do Stalina podawał, że powstanie wybuchło „przedwcześnie” i że dowództwo radzieckie nie ponosiło za to odpowiedzialności. 

AK oczekiwała pomocy nie tylko od Armii Czerwonej, ale także od Brytyjczyków. Ambasador Raczyński przekazał rządowi Churchilla postulaty gen. Bora-Komorowskiego co do wsparcia powstania. Według Jana M. Ciechanowskiego dowódca AK żądał:
- wysłania do Warszawy polskiej Brygady Spadochronowej.
- zbombardowania przez RAF niemieckich lotnisk wokół Warszawy.
- wysłania na lotniska obsadzone przez AK dywizjonów mustangów lub spitfire’ów.
Odpowiedź Londynu była zwięzła i lakoniczna: „Rząd nie jest w stanie nic zrobić w tej sprawie”. Po wojnie szef brytyjskiej dyplomacji w gabinecie Churchilla Anthony Eden oświadczył, że oprócz olbrzymich trudności technicznych Brytyjczycy nie mogli nic uczynić, bo powstanie zostało wszczęte przez „lokalnego polskiego dowódcę” bez porozumienia z rządem brytyjskim i bez uzgodnienie z radzieckimi siłami, które parły na Warszawę.

Olbrzymie straty AK nie mówiąc już o ludności cywilnej wynikały z braku broni i błędnego dowodzenia. Dowódcy AK dobrze wiedzieli, że żołnierze nie mają broni, lecz pocieszali się, że jak to ujął gen. T. Pełczyński „kiedy lud paryski ruszył na Bastylię, nie liczył pałek, z którymi wyruszył”. To porównanie tak miłe dla polskiej tradycji romantycznej mogło mieć zastosowanie w przypadku głodnych i zdesperowanych sankiulotów, ale nie zawodowych wojskowych. Właśnie dokładne przeliczenie „pałek” powinno być ich główną czynnością przed wyruszeniem do boju. Zamiast tego, gdy na odprawie 27 lipca 1944r. u komendanta Okręgu Warszawskiego AK płk. Chruściela podniesiono sprawę braku broni komendant „przyrzekł rozdzielić posiadane zapasy rozkazując rzucić do walki wszystkie siły, uzbrajając powstańców nie posiadających broni w siekiery, kilofy i łomy”.

Powstanie Warszawskie nie osiągnęło żadnego stawianego przed nim celu i okazało się największą polską tragedią po 1939 roku. Może dziś prezydent Kaczyński zaklinać rzeczywistość mówiąc, że „nie obchodzimy rocznicy klęski”, ale to była klęska zupełna i dojmująca. Nie bez powodu gen. Władysław Anders uważał wywołanie powstania „za ciężką zbrodnię” i pytał się kto ponosi za to odpowiedzialność. Autorzy powstania traktowali je jako rodzaj politycznej i wojskowej demonstracji przeciwko Rosjanom, ale zapomnieli o ostrzeżeniu gen. Sikorskiego z marca 1942 r. Jeżeli Armia Czerwona odeprze Niemców z Rosji i przejdzie do ofensywy – przestrzegał Sikorski, to odbudowa państwa będzie możliwa tylko przy rosyjskiej pomocy i dobrej woli oraz nacisku ze strony Aliantów. Trzeba się liczyć, że wszelkie „odruchy przeciwrosyjskie” – podkreślał – będą niezrozumiałe na Zachodzie, a Rosji posłużą do okupacji kraju. „Kosztować to by mogło wiele krwi przelanej bezużytecznie”.
 Czcząc pamięć i bohaterstwo poległych powstańców czynimy to w dramatycznej pewności, że stało się to, przed czym przestrzegał gen. Władysław Sikorski. 

Data:
Kategoria: Polska

Leszek Miller

Leszek Miller - https://www.mpolska24.pl/blog/leszek-miller

Leszek Cezary Miller polski polityk.
W latach 1989–1990 członek Biura Politycznego KC PZPR, w okresie 1993–1996 minister pracy i polityki socjalnej, w 1996 minister-szef Urzędu Rady Ministrów, w 1997 minister spraw wewnętrznych i administracji, w okresie 1997–1999 przewodniczący SdRP, w latach 1999–2004 i od 2011 przewodniczący SLD, od 2001 do 2004 premier, w latach 2008–2010 przewodniczący Polskiej Lewicy. Poseł na Sejm I, II, III, IV i VII kadencji.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.