Integracja Polski z Europą łączyła polityków o różnych barwach partyjnych. W 2003 roku w Atenach Traktat Akcesyjny podpisany został przez dwóch ludzi lewicy: Leszka Millera i Włodzimierza Cimoszewicza. W 2007 roku Traktat Reformujący podpisało w Lizbonie dwóch ludzi prawicy: Donald Tusk i Radosław Sikorski. Korzystny dla Polski konsensus został złamany wskutek konfliktu między dwiema dominującymi dziś w Polsce prawicami: liberalną i narodowo – socjalistyczną.
Kiedy PiS – owski prezydent przy telefonicznym wsparciu swego brata premiera wynegocjował Traktat Lizboński odtrąbiono to, jako wielki sukces. Wystarczyło, że PiS przegrało wybory, a ci sami ludzie zmienili swoje oceny. Przyjęty przez nich Traktat stał się nagle zagrożeniem dla Polski.
Dla braci Kaczyńskich utrzymanie jedności w rozsypującej się partii, przypodobanie się szamanowi z Torunia i antyeuropejskiemu elektoratowi są ważniejsze niż sam traktat. O wiele ważniejsze niż interes Polski sprowadzany przez nich do obrazu niepoważnego, skłóconego i obłąkanego kraju.
Prezydent i były premier nie chcą pamiętać, że Traktat, który jeszcze niedawno tak im się podobał jest dalej tej samej treści. Bez zgody Polski nie można w nim zmienić nawet przecinka. To wyklucza wrogie zakusy z zewnątrz, którymi straszą liderzy PiS i ukazuje głębię ogarniającej ich schizofrenii.
Na rządzie Donalda Tuska spoczywa historyczna odpowiedzialność za ratyfikację Traktatu reformującego. Doceniając wagę tej sprawy premier nie powinien poddać się żadnemu szantażowi. Jeśli okaże się, że PiS jest w całości antyeuropejskim narzędziem propagandowym dyrektora Rydzyka, Polacy powinni się do tego faktu ustosunkować, w referendum połączonym z wyborami parlamentarnymi. Samo referendum bez zmiany sił w parlamencie to za mało, tym bardziej, że tylko jedno – w sprawie akcesji do UE przyciągnęło do urn ponad połowę uprawnionych do głosowania Polaków.
Europa potrzebuje silniejszej integracji i Traktat jest krokiem we właściwym kierunku. Unia Europejska jest potęgą gospodarczą, ale musi być także potęgą polityczną. Unia efektywna to związek państw mówiących jednym głosem w polityce zagranicznej, promujących w skali globu europejski model pokoju, bezpieczeństwa i rozwoju. Moim zdaniem Europa, do której powinniśmy dążyć to wolne i niepodległe państwa skupione w Federacji Państw Zjednoczonych Europy czerpiących swoje bogactwo z różnorodności skupionych w niej narodów.
Polska dobrze wykorzystuje obecność w Unii Europejskiej. Dzięki Unii gospodarka przyspieszyła, a społeczeństwo wyrwało się z wysokiego bezrobocia. Po wejściu do grupy Schengen jak najszybciej powinniśmy przyłączyć się do strefy euro. Korzystając z ogromnego potencjału unii, powinniśmy definitywnie rozstać się z sądami, że pozostajemy przedmurzem Europy, że jesteśmy narodem wybranym lub też, że mamy jakąś szczególną misję do spełnienia. Trzeba jak najszybciej upodabniać się do nowoczesnej Europy. Tylko wtedy tysiące najnowszych emigrantów będzie chciało powrócić, a inni będą rzadziej wyjeżdżać. Jeśli Polska swoimi standardami przypominać będzie najwyżej rozwinięte kraje Europy, nasi rodacy swoje marzenia i kapitał ulokują we własnej ojczyźnie. Jeśli nie, znajdą sobie ojczyznę gdzie indziej i żadne zaklęcia nic nie pomogą.