Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

LbD w szparce

W warszawskiej kawiarni „Szparka” powstała nowa partia „Lewica bez Demokratów”. Jak donosi „Dziennik”, który był akurat na miejscu, to tam właśnie Sławomir Sierakowski wręczył Wojciechowi Olejniczakowi przemówienie grzebiące lewicę z demokratami. Podobno chętni do nowego związku mogą składać...

W warszawskiej kawiarni „Szparka” powstała nowa partia „Lewica bez Demokratów”. Jak donosi „Dziennik”, który był akurat na miejscu, to tam właśnie Sławomir Sierakowski wręczył Wojciechowi Olejniczakowi przemówienie grzebiące lewicę z demokratami. Podobno chętni do nowego związku mogą składać podania na adres „Krytyki Politycznej”. Członkowie SLD, ale tylko niektórzy mile widziani. Sierakowski wyrósł na głównego spin doktora Olejniczaka choć jak dotąd wypowiadał się o SLD jako o partii postkomunistycznej i aparatczykowskiej.

„LiD to jest hit” wołali jeszcze niedawno w radosnym uniesieniu Olejniczak oraz koledzy i przyjaciele A.Kwaśniewskiego. „LiD to jest kit” wołają teraz ci sami ludzie z tą tylko różnicą, że swoje sympatie zdążyli ulokować gdzie indziej. Nic dziwnego. Wiele racji ma Ewa Milewicz pisząc, że „Wojciech Olejniczak jest politykiem trudnym do zdefiniowania. Teraz jest zwolennikiem liberalizacji ustawy aborcyjnej, ale na początku politycznej kariery podkreślał swoje chrześcijańskie korzenie i unikał wypowiedzi na ten temat”.
Olejniczak po raz kolejny przyjął na siebie rolę echa. Nie może istnieć bez patrona i to w końcu jego sprawa. Ciekawe tylko jak czują się wyborcy LiD, których usilnie przekonywano o urokach i zaletach tego tworu. Jak czują się członkowie SLD, których łamano, a najbardziej krnąbrnych wyrzucano bo nie mogli pojąć genialnego planu Kwaśniewskiego, Olejniczaka i Szmajdzińskiego. Jak czuje się prof. Reykowski, który w propagowanym szeroko przez Olejniczaka raporcie uzasadniającym powołanie LiD napisał, że jego utworzenie „może być świadectwem zdolności należących do tego ugrupowania partii do zgodnej współpracy. Zdolność do współpracy to wielka polityczna zaleta, która cieszy się aprobatą wyborców”.

Głównym powodem rozstania się z demokratami według słów samego Olejniczaka ma być programowa niezgodność PD z resztą teamu LiD. Przygnębiające, że przewodniczącemu potrzebne było, aż blisko dwa lata by przejrzeć na oczy i dostrzec „zasadnicze różnice między SLD a PD, których nie da się pogodzić”. Tyle tylko, że różnice programowe były jasne od samego początku. Prawdziwy powód rozbicia LiD jest inny. To zwykły strach przed zbliżającym się Kongresem SLD i nieuchronną odpowiedzialnością. Bilans obecności w LiD jest bowiem dla SLD fatalny. Przegrane wybory samorządowe w 2006 roku. Porażka w wyborach parlamentarnych i najmniejsza w historii – aż o 14 mandatów w stosunku do ostatniej kadencji – liczba posłów. Wreszcie obolałe plecy po których z uśmiechem na ustach do sejmików wojewódzkich i parlamentu weszli zmartwychwstańcy z SdPL i Partii Demokratycznej. Do tego wszystkiego wewnętrzne podziały zmuszające wielu członków do podjęcia dramatycznych decyzji o rezygnacji z członkostwa. Jedynym wymiernym efektem wysiłku Sojuszu, włożonego w budowanie LiD, jest wprowadzenie do Sejmu partii Marka Borowskiego, który ostatnie cztery lata poświęcił na kopanie SLD, upokarzanie tej partii i jej członków.

Mimo, iż SLD stanowi w moim życiu rozdział zakończony – bolesną jest dla mnie myśl, że liderzy tej partii postawili Sojusz w sytuacji brzydkiej dziewuchy, od której można pożyczyć pieniądze, albo przepisać pracę domową, ale pokazać się z nią wstyd. W każdym amerykańskim filmie o nastolatkach jest taka tragiczna postać: gruby kujon w okularach, zakochany beznadziejnie w gwieździe szkolnej drużyny futbolowej. Uważałem – i uważam nadal – że Sojuszowi i jego wyborcom należy się szacunek, który nie pozwala na upokarzające umizgiwanie się do ludzi, którzy zainteresowania nie odwzajemniają. Sadzę nadal, iż ten dziwaczny twór, będący koniunkturalnym związkiem polityczno-towarzyskim zrodzonym z chęci Kwaśniewskiego do bycia w lepszym towarzystwie, był jak świnka morska. Ani to świnka, ani to morska.
Olejniczak i spółka uznając, że SLD może wyjść z kłopotów dzięki uzyskaniu od Demokratów świadectwa moralności przystawili Sojuszowi stempel partii koncesjonowanej. Ten stygmat pozostanie mimo likwidacji LiD. Kwaśniewskiego zastąpił Sierakowski, ale potrzeba mentora jest silniejsza niż potrzeba samodzielności. Chwalcy przewodniczącego wołają, że Olejniczak rozbijając LiD uciekł do przodu. Ciekawe czy SLD go dogoni.

Data:
Kategoria: Polska

Leszek Miller

Leszek Miller - https://www.mpolska24.pl/blog/leszek-miller

Leszek Cezary Miller polski polityk.
W latach 1989–1990 członek Biura Politycznego KC PZPR, w okresie 1993–1996 minister pracy i polityki socjalnej, w 1996 minister-szef Urzędu Rady Ministrów, w 1997 minister spraw wewnętrznych i administracji, w okresie 1997–1999 przewodniczący SdRP, w latach 1999–2004 i od 2011 przewodniczący SLD, od 2001 do 2004 premier, w latach 2008–2010 przewodniczący Polskiej Lewicy. Poseł na Sejm I, II, III, IV i VII kadencji.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.