Odkąd znam lewicę zawsze była bezbożna i niemoralna – zauważył biskup Tadeusz Pieronek dorzucając jeszcze coś o psach i szczurach wychodzących z nor i idących na polowanie. Pasterz kościoła nie od rzeczy wymienił zwierzęta inteligentne, a w przypadku psów wierne i ludziom życzliwe. Wiele mógł się od nich nauczyć przebywając w Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu czy w kameralnych kontaktach, z co poniektórymi osobnikami.
Gdy znawca braci mniejszych był jeszcze sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu okazji do spotkań nie brakowało, a te w siedzibie biskupa sekretarza przebiegały w przyjaznej atmosferze, dobrych trunkach i smakowitych daniach z biskupiej kuchni.
Kiedy pełniąc urząd ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji w 1997 roku przygotowywałem ze strony rządu wizytę Jana Pawła II moim kościelnym partnerem był bp. Pieronek. Spędziliśmy wiele godzin na uzgadnianiu szczegółów przyjazdu papieża do Polski, ale przy okazji pojawiały się tematy niezwiązane z wizytą, a bardziej z bieżącą polityką, w jej krajowym i międzynarodowym odcieniu. Mój rozmówca uważał lewicę za trwały i poważny fragment sceny politycznej, a jej politykę społeczną nieodległą ze społecznym nauczaniem kościoła. Byliśmy zgodni, że w trudnych warunkach transformacji rząd i kościół mają dosyć miejsca na działania osłabiające ból przemian i życzliwą w tej mierze kooperację. Nieco żartobliwie przekonywałem też biskupa o wysokich – z punktu widzenia kościoła zasadach moralnych ludzi lewicy. Wielu było ministrantami, a rozwody w przeciwieństwie do prawicy były rzadkością. Biskup nie oponował.
W trakcie spotkania w siedzibie bp. Pieronka – zastanawiam się teraz czy pod postacią psa czy szczura – opowiedziałem swoje wrażenia z pobytu w Izraelu. Po rozmowach z premierem Benjaminem Netanjahu i jego ministrami pojechaliśmy do Jerozolimy, aby zobaczyć główne zabytki i miejsca kultu różnych religii. Po przejściu drogi krzyżowej, która jest wąską uliczką biegnącą przez zwykły bazar weszliśmy do Bazyliki Grobu Pańskiego. Zaczęliśmy iść w kierunku Kaplicy Anioła, z której wchodzi się do grobu, ale nasz przewodnik, który znał każdy kamień w tym fascynującym mieście energicznie pociągnął nas w przeciwnym kierunku. Po przejściu kilkudziesięciu metrów pokazał nam niewielki otwór wykuty w skale i powiedział:
- Jeśli gdzieś jest grób Jezusa to tutaj.
Spojrzeliśmy po sobie zdumieni.
- Jak to, odparłem. A ci ludzie tłoczący się tam, niedaleko, przecież oni wierzą, że za chwilę zobaczą grób syna bożego.
- Proszę pana, tam gdzie kłębi się ten tłum, to grób Jezusa jest dopiero od XII wieku. Byliśmy jeszcze bardziej zdumieni. Skonsternowany natarłem na naszego cicerone. – To dlaczego to tolerujecie? Dlaczego o tym nie mówicie? Dlaczego tego nie prostujecie?
Popatrzył na mnie pobłażliwie.
– Proszę pana, a jakie to ma znaczenie?
No i co ksiądz biskup na to, zapytałem skończywszy swoją opowieść.
Mój gospodarz pokiwał głową.
- Panie ministrze, a jakie to ma znaczenie?