Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Zgubny teatr czyli wojna durni z łobuzami

Moi rodacy powariowali. Co to kogo obchodzi, że jakaś pani zdejmuje majtki w jakimś teatrze we Wrocławiu, a inni przychodzą sobie na to i jeszcze coś innego popatrzeć? Ludzie... do jasnej cholery... obudźcie się!!!

Starcie o sprawę teatru we Wrocławiu to symptom, to zwiastun, to omen. To znak smutnej przyszłości, która nadchodzi dla Polski i Polaków. Starły się bowiem we wściekle zapalczywym zwarciu dwie siły, społeczne, polityczne, medialne. Dwie części społeczeństwa. Wyrzucają sobie i miotają. Grożą i opluwają. Ręcę zaciskają się w pięści, a myśli w żądzę bezwzględnej eliminacji wroga.

Zdarzenie:

W telewizyjnym programie dziennikarka spotkała się z wicepremierem nowego rządu.

1. Meritum sporu

W teatrze we Wrocławiu ma się odbyć spektakl zawierający sceny erotyczne.

Dziennikarka zadała premierowi pytanie, na jakiej podstawie merytoryczno-prawnej zażądał wycofania sztuki z wrocławskiego teatru.

Premier nie odpowiadał wprost na zadanie pytanie, tylko chciał w sposób ogólny wyjaśnić powody podjętych działań oraz ich szerszy kontekst i tło.

Premier wyjaśniał następująco:

- Otrzymał z wiarygodnych źródeł, bo ze strony samego teatru oraz od reżyserki sztuki, informacje, że w jej trakcie widzowie będą na żywo oglądać pełny stosunek seksualny. Ów stosunek będą odbywali aktorzy sprowadzeni z zagranicy.

- Taki fakt przekracza ogólnie przyjęte normy zachowania i obyczajowości w Polsce i on jako premier odpowiedzialny za kulturę musiał zareagować, szczególnie wobec licznych głosów społecznego sprzeciwu, obejmujących 39 tysięcy podpisów pod elektroniczną petycją domagającą się wstrzymania tej sztuki, jak też protestu radnych PiS i PO przeciw takiej sztuce.

Dziennikarka wyjaśniała, że przedstawianie seksu w filmie, w obrazie i w teatrze od dawna jest normalne w naszym kręgu cywilizacyjno-kulturowym.

Merytorycznie to dziennikarka ma rację, chociaż nie w swojej argumentacji, ale w postawionym na samym początku pytaniu. Otóż, czy to się komuś podoba czy nie, pornografia, pod względem prawnym, jest w Polsce dopuszczalna. Oczywiście muszą być spełnione dwa warunki: nie może to być pornografia dziecięca, żadna osoba nie może być narażona na pornografię wbrew swojej woli.

A zatem, minister nie miał podstawy merytoryczno-prawnej do wystosowania żądania zdjęcia sztuki. Minister, premier, działa wyłącznie w ramach prawa, a nie wg tego, co on osobiście albo jego zwolennicy uważają. Koniec kropka. Minister NIE MOŻE działać bez podstawy prawnej, bez wskazania przepisu prawa, który stanowi podstawę do jego działań. Dlaczego? Bo wówczas chwilowo słuszne - czyimś zdaniem - zachowanie ministra może przejść w całkowicie szkodliwe w następnym przypadku, w przypadku następnego ministra. Bo wtedy ustanawiamy władzę, która nie działa wg prawa, tylko wg subiektywnych ocen rzeczywistości.

Premier Gliński na pytanie dziennikarki po prostu NIE MÓGŁ odpowiedzieć, bo podstawy merytoryczno-prawnej NIE MIAŁ, więc wystawił się "na odstrzał" przychodząc do programu. Jego, kierowane dobrą wolą i szlachetnym podejściem do moralności, wyjaśnienia niestety niewiele tu mają do rzeczy.

2. Forma i zachowanie uczestników programu

Premier Gliński najzwyczajniej na świecie (zwyczajne zachowania u polityków są zazwyczaj dla nich zgubne) chciał powiedzieć to, o czym media milczały i chciał "po ludzku" wyjaśnić motywy swoich działań. Chciał wyjaśnić, że wspominane przez media sceny z seksem to ma być pełny stosunek, czyli pornografia w dosłownym znaczeniu i to na żywo.

Dziennikarka, wykorzystując - merytorycznie nie do obrony - decyzję premiera, dała popis agresji psychicznej połączonej z manipulacją, w zasadzie na pograniczu chamstwa.

Premier słuszną uwagę poczynił, sugerując, że dziennikarce powtarzającej jak mantrę zdanie "Pan jest od tego, żeby odpowiadać na pytania" pomyliły się role. Istotnie, tego typu agresja psychiczna ze strony zadającego pytania jasno kojarzy się nie z rozmową, nie z wywiadem, ale z przesłuchaniem i to nie przez prokuratora nawet, ale przez oficera komunistycznych służb bezpieczeństwa.

Premier nie wytrzymał i na wizji zapowiedział polityczny odwet na dziennikarzach stojących za programem, co było jeszcze gorsze od tego, gdyby po prostu wyszedł z tego programu. Opuszczenie programu wobec przekraczającego normy kultury zachowania dziennikarki było najlepszą, choć spontaniczną, reakcją. Usiłując, za co mu chwała, zachować spokój, premier zrobił coś o wiele gorszego - rzucił publiczną groźbę politycznego odwetu na dziennikarzach. Kolejny strzał w kolano.

Durnie i łobuzy

Z opisanego zdarzenia wyłania się obraz straszny, złowróżbny i trochę przerażający.

PiS zachował się jak durnie. Wlazł do przygotowanego mu miejsca i w nim, to jest w bagnie, walczy, miotając się na lewo i prawo i pogrążając coraz bardziej.

Gliński, jakby był rasowym politykiem, to wcale by do tego programu nie przychodził, a pisma o wstrzymanie sztuki nie wysyłał. Jakby chciał coś zrobić i wykazać przy tym polityczne poczucie humoru, to nasłałaby na teatr Państwową Inspekcję Pracy, bowiem odbywanie stosunku seksualnego w ramach obowiązków pracy rodzi cały szereg zagrożeń dla życia i zdrowia aktorów!

Sytuacja byłaby z jednej strony komiczna, ale z drugiej strony skuteczna. Do wyjaśnienia postępowania przez Państwową Inspekcję sztuka byłaby zawieszona nie dlatego, że tam coś nieobyczajnego, tylko z troski o zdrowie przybyszów z zagranicy! Nadto w trakcie stosunku mogłoby dojść do przeniesienia z aktora na aktorkę albo w drugą stronę jakichś przypadłości i chorób, więc potrzebne są szczegółowe badania. A i nie wiadomo, czy zarazki nie czaiłyby się w ich otoczeniu, a więc czy środowisko jest wystarczająco bezpieczne i sterylne?!

Gliński tymczasem wysłał żądanie bez podstawy merytoryczno-prawnej - pierwszy błąd. Przyszedł do programu w sprawie tego swojego żądania i "d*** Maryni" - drugi błąd. Wygłosił publicznie groźby politycznie motywowanych działań odwetowych wobec dziennikarzy - trzeci błąd. No i jak to nazwać?

Wrogowie PiS zachowali się jak łobuzy. Na całym świecie politycy NIE ODPOWIADAJĄ WPROST NA PYTANIA dziennikarzy. Wolnością dziennikarza jest zadać pytanie jak chce, wolnością polityka jest udzielić odpowiedzi, jak chce. Wolnością widza jest OCENIAĆ polityka (i ewentualnie dziennikarza).

Lewicka przerwała (podaję za znalezionym artykułem, sam nie liczyłem) Glińskiemu 50 razy w trakcie ok. 8 minut jego wypowiedzi. Przerywała mu zatem 50 razy, co ok. 9 sekund.  Wobec powyższego wszystkie utyskiwania, że Gliński chciał wygłaszać wystąpienia czy uskuteczniać tyrady, pozostają oderwane od rzeczywistości. To była zwykła psychiczna napaść i grubiaństwo.

Wrogowie PiS wybrali (ze szkodą dla Polski) poletko, na które wpuścili Glińskiego. Bo manipulowali informacją przez różne pominięcia czy przekręcenia, byle tylko poniżyć i rozwścieczyć przeciwnika.

Wnioski

Dwie siły społeczne, dwa nurty społeczeństwa, dwie polskie armie słów, myśli, pieniędzy i władzy, wściekle się ze sobą zwarły. Ludzie skaczą sobie do oczu i wtykają w nie palce. Szyderstwa, pogarda i zapowiedzi odwetu, niechęć, zaczątki nienawiści i energie ludzi angażują się w bój pomiędzy PiS a jego przeciwnikami.

I o co? O "DUPĘ MARYNI, O DUPĘ MARYNI!, O DUPĘ MARYNI!!!"

Moi rodacy powariowali. Co to kogo obchodzi, że jakaś pani zdejmuje majtki w jakimś teatrze we Wrocławiu, a inni przychodzą sobie na to i jeszcze coś innego popatrzeć? Ludzie... do jasnej cholery... obudźcie się!!!

Żeby osłabić, zdegradować i uczynić niezdolnym do rozwoju jakieś państwo albo społeczeństwo trzeba dwóch rzeczy:

Po pierwsze, trzeba je koniecznie głęboko skłócić. Zabijający się nawzajem słowami Rosjanie, walczący ze sobą (choćby w warstwie medialno-werbalnej) na śmierć i życie Niemcy - czyż serce nie rosłoby od takiego widoku? A niech się żrą! A niech się nienawidzą! A niech toczą tę wojnę, w której to jedna to druga strona chwilowo będzie na wierzchu. Good luck!

Po drugie, przedmiotem społecznego sporu, prowadzącego do skrajnych emocji, należy uczynić rzeczy nieistotne. Trzeba tych ludzi koniecznie zająć przysłowiową "dupą Maryni", co w przytoczonym zdarzeniu ziściło się w proroczo-prześmiewczy sposób. Czymś, co w żaden sposób nie wpływa na ich los, na ich zdolności działania, co pozostaje bez wpływ na ich najistotniejsze problemy. Trzeba ludzi przekonać, że TO WŁAŚNIE JEST PROBLEM!

Stąd dla Polski ciemna przyszłość wyłania się z konfliktu o teatr. Jest to zwiastun kolejnej wojny skłócającej ze sobą Polaków, którzy zamiast darzyć się szacunkiem i zaufaniem będą się darzyć niechęcią i pogardą. Zamiast poświęcać umysł i energię na szukanie dróg rozwoju, poświęcą ją na wzajemną walkę o nieistotne sprawy.

A kultura i sztuka? No cóż...

---------------------------------------

A tu coś optymistycznego. Należy koniecznie obejrzeć! I zacząć się uczyć hiszpańskiego:)


Data:
Tagi: #teatr #Polska
Komentarze 1 skomentuj »

Link do YT nie działa.
Komentarz jak najbardziej celny...

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.