W kontekście ostatnich wydarzeń znów pojawia się zarzut „psucia” państwa przez PiS. Wydaje mi się, że obydwie formacje w tym sporze nie pozostają bez winy, jednakże uczciwie trzeba przyznać, że to pierwsza PO, wcielając się w rolę swoistego prowodyra, zastawiła na PiS „pułapkę” formalno-prawną i tym samym nie podjęła rycerskiej, szlachetnej rywalizacji.
Po pierwsze, dokonana tuż przed wyborami zmiana ustawy o Trybunale Konstytucyjnym pozwoliła Platformie i jej sojusznikom na powołanie aż pięciu nowych sędziów Trybunału, aby rzekomo „odciążyć” konstytuujący się Sejm nowej kadencji. Nie trzeba być bardzo inteligentnym człowiekiem, aby rozumieć, że takie działanie miało wyraźnie polityczny kontekst i chodziło o wybór na kadencję trwającą aż 9 lat osób, które wydawały się (niekoniecznie słusznie) w jakiejś mierze wygodniejsze dla tracącej władzę formacji.
Działanie to oceniam jako naruszające standardy demokratycznej kultury politycznej, przewrotne, manipulatorskie, ale niestety w wysokim stopniu uprawomocnione i skutecznie, zgodnie z demokratycznymi procedurami, zmieniające prządek prawny. Innymi słowy forma demokratyczna została zachowana, ale „duch” demokracji zlekceważony.
Z drugiej strony PiS z pomocą prezydenta A. Dudy w ekspresowym tempie dokonało przywrócenia poprzedniego porządku prawno-organizacyjnego. Duża szybkość podjętych działań akurat niekoniecznie dowodzi ich niekonstytucyjności. O wiele poważniejszym problemem jest jednak to, że nowi sędziowie zostali już wybrani, a kadencja trzech spośród nich biegnie od zakończenia kadencji poprzedników. Prezydent A. Duda od 7 listopada zwleka z przyjęciem ślubowania od nowych sędziów, blokując im możliwość wykonywania obowiązków i paraliżując tym samym pracę Trybunału. Do takiego postępowania nie ma on absolutnie prawa. Działanie prezydenta nie tylko wydaje się niekonstytucyjne i nieodpowiedzialne, ale najzwyczajniej jest bardzo niebezpieczne dla niego samego. Niewątpliwie za niedopełnienie konstytucyjnego obowiązku przyjęcia ślubowania od prawidłowo wybranych sędziów, prezydentowi grozi postawienie przed Trybunałem Stanu. Przy zmianie układu politycznego w Polsce na niekorzyść PiS, Trybunał Stanu raczej nie będzie miał większych trudności merytorycznych, aby stwierdzić złamanie prawa przez prezydenta. Jeśli zostanie on skazany, to zgodnie z Konstytucją nawet nie będzie mógł uzyskać ułaskawienia.
Zaistniała sytuacja pokazuje, że Platforma nie tylko skutecznie z formalno-prawnego punktu widzenia zmieniła zasady dotyczące wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego, ale przy okazji zastawiła na PiS, a w szczególności na prezydenta groźną pułapkę, z której już nie będzie wyjścia, jeśli Andrzej Duda nie przyjmie ślubowania od sędziów wybranych pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu.
Niestety po raz kolejny ujawniła się charakterystyczna dla środowiska PiS skłonność do osiągania ich „słusznych” celów bez poszanowania przepisów prawa. To ta sama tendencja, która uwidoczniła się w postępowaniu ułaskawionego ostatnio, byłego szefa CBA, Mariusza Kamińskiego i jego współtowarzyszy. PiS najwyraźniej ma problem z uznaniem, że cele (nawet te najbardziej słuszne jak zwalczanie korupcji i przywracanie ładu demokratycznego) nie uświęcają środków, a w demokratycznym państwie prawnym nie ma mowy o stosowaniu nielegalnych działań przez funkcjonariuszy publicznych.
Podsumowując, trudno jest jednoznacznie stwierdzić, czy tzw. psucie państwa to tylko domena „chciejstwa” PiS, mającego ewidentnie problem ze stosowaniem właściwych metod czy też PO, której słabą stroną są wątpliwe cele i kontrowersyjne priorytety.