Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

O co tak naprawdę chodzi w sprawie Mariusza Kamińskiego, czyli bez łaski.

Tekst nadesłany do redakcji, publikujemy go na prośbę autora i za zgodą autora.

O co tak naprawdę chodzi w sprawie Mariusza Kamińskiego, czyli bez łaski.
Pałac Prezydencki
źródło: Flickr CC

Od wczoraj przetacza się przez internet fala wynurzeń googlowych prawników, paraznawców prawa konstytucyjnego, w szczególności art. 139, mówiącego o prawie łaski, które przysługuje prezydentowi. Pośród obrońców słuszności tej nader swawolnej interpretacji wspomnianego przepisu dominuje pogląd, że przecież wyrok i tak był zły i niesprawiedliwy, bo Mariusz Kamiński jest człowiekiem krystalicznym i został skazany politycznie, niemal jak ofiary PRL-owskich procesów opozycjonistów. Dodajmy, że wyrok jest oceniany zasadniczo a vista, bo gros komentujących nie czytało uzasadnienia nawet w tej jego niewielkiej jawnej części. Pomijam przy tym możliwość prawidłowego zrozumienia używanego w nim języka prawniczego.

Tyle, że Mariusz Kamiński, człowiek skądinąd niezwykle sympatyczny, nie był sądzony za ściganie przestępców, jak się usiłuje wmówić opinii, a za błędy i przekroczenie uprawnień, w ramach których działał – ba, które sam wymyślił, bo przecież aktywnie pracował w procesie legislacyjnym ustawy o CBA. Ściganie za błędy nie jest „polskim wymysłem”, jak skomentował jeden z moich znajomych, tylko twardym prawidłem wszelkich państw demokratycznych, począwszy od USA na Niemczech skończywszy. Funkcjonariusz policji, który przekroczy uprawnienia, popełni błąd używając broni nieadekwatnie do sytuacji, podlega postępowaniu dyscyplinarnemu i najczęściej zostaje wydalony ze służby. Tutaj mamy do czynienia z byłym szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego, niepomiernie ważniejszą osobą niż przeciętny „krawężnik” w strukturze państwa, o zakresie kompetencji i odpowiedzialności w skali nieporównywalnej.

Do wczoraj nie budziło wątpliwości, że ułaskawić można jedynie człowieka skazanego prawomocnie wyrokiem sądu. Z tej prostej przyczyny, że człowiek, dopóki nie jest prawomocnie skazany, chroniony jest domniemaniem niewinności, które musi zostać obalone w procesie karnym. Istniały – jak w każdym zagadnieniu prawnym – peryferyjne głosy, że jakby czytać literalnie i w całkowitym oderwaniu od innych przepisów, to zasadniczo prezydent może zrobić z prawem łaski wszystko, co tylko żywnie przyjdzie mu do głowy. Takie głosy pojawiają się przy każdym właściwie zagadnieniu prawnym, ale nikt nie bierze ich na poważnie, bo prawo to nie jeden wyjęty z całości zapis, działający w oderwaniu od wszystkich innych, a cały system naczyń powiązanych.

Jednak zamiast zagłębiać się w prawnicze, mniej lub bardziej wyrafinowane dywagacje, spójrzmy, po co przeprowadzono całą tę operację. Mariusz Kamiński został powołany na stanowisko ministra koordynatora służb specjalnych, który dla wykonywania swojej funkcji musi otrzymać certyfikat poświadczenia bezpieczeństwa o klasie ściśle tajne. Ustawa wyklucza możliwość przyznania tego certyfikatu osobie prawomocnie skazanej. Natomiast wyrok sądu apelacyjnego, do którego odwołał się Mariusz Kamiński po skazaniu go w pierwszej instancji za przekroczenie uprawnień, ma tę właściwość, że z mocy prawa staje się prawomocny z chwilą jego ogłoszenia. Zatem, aby Mariusz Kamiński mógł pełnić swoją funkcję, nie można było dopuścić do uprawomocniania się orzeczenia Sądu, które nawet jeśli złagodzone w stosunku do wyroku pierwszej instancji, z pewnością nie byłoby uniewinniające. Nie dlatego, że wyrok pierwszej instancji jest całkowicie chybiony, ale dlatego, że przynajmniej w części jest prawidłowy.

Poraża cynizm, z jakim partia powołująca się na prawo to prawo sprytnie nagięła, byle tylko osiągnąć swój cel, a do walki na frontach komunikacyjnych wysłała naiwnych internautów. Jest jeszcze druga refleksja płynąca z tej sytuacji – czekają nas jeszcze większe fajerwerki, idźcie po popcorn, będzie co oglądać.


Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #

Wnecie znalezione

W necie znalezione - https://www.mpolska24.pl/blog/w-necie-znalezione1

Wpisy, opisy, teksty znalezione w necie, zawsze za zgodą ich autora, który nie prowadzi regularnego bloga.
Publikacja tekstu nie oznacza utożsamiania się Redakcji z opinią autora.
Jeżeli ktoś chce by coś opublikować prosimy o maila na adres redakcji.

Komentarze 2 skomentuj »

Pelna zgoda. Cynizm PiS i kpina z praworządności są porażające ale nie zaskakują.

Zamienił Naród siekierkę na kijek

Szanowny Ekspercie,

1."Do wczoraj nie budziło wątpliwości, że ułaskawić można jedynie człowieka skazanego prawomocnie wyrokiem sądu." - to oczywista nieprawda. W skrócie Prezydent może to zrobić na każdym etapie sprawy.

2."certyfikat poświadczenia bezpieczeństwa o klasie ściśle tajne" - o ile się nie mylę to nie mówimy o klasach tajności lecz klauzulach

3."Natomiast wyrok sądu apelacyjnego, do którego odwołał się Mariusz Kamiński po skazaniu go w pierwszej instancji za przekroczenie uprawnień, ma tę właściwość, że z mocy prawa staje się prawomocny z chwilą jego ogłoszenia."

a. odwołujemy się od wyroku (a nie do wyroku)
b. Orzekał sędzia sądu rejonowego (SSR) - nie apelacyjnego
c. Zgodnie z przepisami orzeczenie sądu staje się prawomocne, jeżeli nie przysługuje co do niego środek odwoławczy lub inny środek zaskarżenia. Od wyroku sądu I instancji można się odwołać. Więc znowu nie ma Pan/Pani racji.

4. "które nawet jeśli złagodzone w stosunku do wyroku pierwszej instancji, z pewnością nie byłoby uniewinniające. Nie dlatego, że wyrok pierwszej instancji jest całkowicie chybiony, ale dlatego, że przynajmniej w części jest prawidłowy."
Skąd taka pewność? Pisząc "z pewnością" wchodzi Pani/Pan w uprawnienia sądu. Nawet jeśli jest pan sędzią Łączewskim, który miał dużą wiedzę to nie wie Pani/Pan co zrobi inny sędzia w II instancji, tak jak i ja nie wiem.

5. Sędzia Łączewski pisał uzasadnienie przez pół roku (które standardowo powinno być przekazane po 14 dniach od wyroku). I napisał je... akurat przed wyborami. To nie jest dziwne?

z pozdrowieniami

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.