Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Andrzej Pawlikowski: Ludzie chcą służyć państwu

Rozmowa z płk rez. Andrzejem Pawlikowskim, byłym szefem BOR, obecnie doradcą społecznym Prezydenta Andrzeja Dudy do spraw bezpieczeństwa.

Andrzej Pawlikowski: Ludzie chcą służyć państwu
Andrzej Pawlikowski
źródło: A. Pawlikowski

Mariusz Gierej: Panie Andrzeju, jaki jest Pana status obecnie w Kancelarii Prezydenta? Jest Pan doradcą  społecznym. Co to oznacza, czym się Pan tam zajmuje, co Pan - krótko mówiąc - może?

Andrzej Pawlikowski:  Doradca społeczny to etat który charakteryzujący się niepobieraniem comiesięcznej pensji.

Mariusz Gierej: To już wiemy.

Andrzej Pawlikowski:  Natomiast zadania są te same, zarówno dla doradcy etatowego jak i społecznego. To, czym się zajmuję, to są w głównej mierze kwestie związane z bezpieczeństwem państwa w sferze funkcjonowania służb mundurowych i specjalnych. Jednym z priorytetowych zadań, które do mnie należą, to koordynowanie działań ochronnych poprzez zapewnienie właściwego bezpieczeństwa Prezydentowi RP. 

Mariusz Gierej: Krążą jakieś ciągle niedopowiedziane informacje... Prezydent nie ma pieniędzy na etaty?

Andrzej Pawlikowski:  Tak. Kancelaria przedstawiła opinii publicznej informację, że poprzednik pana prezydenta Dudy, czyli prezydent Komorowski wraz z jego urzędnikami, pozostawili po sobie można powiedzieć "pustą" kasę. Niewątpliwie stanowi to problem, który przenosi się na kwestie organizacyjne i etatowe.

Mariusz Gierej: Krótko mówiąc działania kancelarii prezydenta w tym momencie są sparaliżowane. Tak naprawdę to wszystko jest wolontariat?

Andrzej Pawlikowski:  W jakiejś części tak. Ale to też jest piękne, bo pokazuje, że są ludzie którzy chcą służyć państwu nie patrząc przez pryzmat pieniędzy, choć pieniądze stanowią istotny element codziennego życia ale nie najważniejszy. Ludzie ci działając społecznie robią to dla ojczyzny, dla majestatu Prezydenta. Tym samym chcą w ten sposób spełnić swój obowiązek obywatelski.

Mariusz Gierej: Zajmuje się Pan bezpieczeństwem. W jakim stanie jest BOR w tej chwili? 

Andrzej Pawlikowski:  Jako były funkcjonariusz a także szef tej formacji z przykrością muszę stwierdzić, iż stan nie jest zadowalający i to pod każdym względem zarówno zadaniowym jak i strukturalnym. Okres ostatnich ośmiu lat osłabił ten system. Instrumenty, którymi obecnie Biuro Ochrony Rządu dysponuje a które mają służyć ustawowym właściwym działaniom ochronnym są instrumentami słabymi. Oczywiści analizę swą opieram na ostatnich wydarzeniach, które wstrząsnęły opinią publiczną. Do tych nieprawidłowości należy zaliczyć przede wszystkim niewłaściwe przygotowanie i realizację zabezpieczenia wizyty świętej pamięci Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i członków delegacji, towarzyszących Prezydentowi w tragicznym locie do Smoleńska. Należy tutaj także przypomnieć kwestie związane z nagraniami polityków w restauracjach. 

Mariusz Gierej: A używanie BOR-u do posyłek, np. po pizzę, to jest standardowa procedura? Jest na to pozwolenie?

Andrzej Pawlikowski:  Nie. Nie ma na to pozwolenia i nigdy nie było. Tego rodzaju zdarzenia niestety miały miejsce także wcześniej. Do takich incydentów także dochodziło w okresie kiedy służyłem w Biurze Ochrony Rządu. Ale to zależało od samych osób ochranianych jak i funkcjonariuszy, bo jeżeli osoba ochraniana czy też funkcjonariusz nie pozwoliły sobie na tego rodzaju działania to do takich incydentów nie dochodziło. Niestety większość funkcjonariuszy a także osób ochranianych na tego rodzaju incydenty pozwalała sobie. Było to niezgodne z etyką funkcjonariuszy a przede wszystkim wbrew ustawie.

Mariusz Gierej: A co powodowało, że funkcjonariusze nie mogli się postawić w takim momencie osobom ochranianym? Strach własny czy brak instrumentów, które by ich zabezpieczały w razie braku zgody na tego typu działania?

Andrzej Pawlikowski:  Zdecydowanie brakuje tutaj jednoznacznych procedur zapobiegających tego rodzaju niewłaściwym działaniom. Tak naprawdę funkcjonariusze poprzez tego rodzaju działania chcą pokazać się z jak najlepszej strony. Głównie chodzi im o zjednanie sobie osoby ochranianej. To później przekłada się na ewentualne prośby o interwencję w ich sprawie u szefostwa BOR, służące próbom zdobycia awansu, premii itd.

Mariusz Gierej: Żebym dobrze zrozumiał: to znaczy, że tak naprawdę nawet w służbach panuje kumoterstwo? Kiedyś pisałem tekst o tym, że polskie państwo nie potrafi zagospodarować tych osób, które wykształciło, przygotowało itd., nie daje im ścieżki awansu. To znaczy, że w służbach również nie mamy w tej chwili jasnych procedur w tej kwestii?

Andrzej Pawlikowski:  Niestety to prawda. Oczywiście system funkcjonowania służby reguluje ustawa i rozporządzenia do tej ustawy. Ale tak naprawdę nie ma wypracowanych jasnych i klarownych procedur regulujących wewnętrzny system kariery zawodowej funkcjonariusza.

Najlepszym wzorcem w tej kwestii są Stany Zjednoczone które posiadają wypracowane ściśle określone procedury na podstawie których agenci tamtych służb wykonują zadania nie wychodząc poza zakres tychże procedur. Natomiast w Polsce na dzień dzisiejszy, jeśli chodzi o ścieżkę kariery, tych procedur nie ma i szkoda. Osobiście wychodzę z założenia, że takie procedury powinny być opracowane jak najszybciej, bo to usprawnia sam system funkcjonowania służby, ale też karierę. Tym samym eliminuje różnego rodzaju patologie, które się z nią wiążą, jak np załatwianie sobie etatów, stanowisk po tzw. "znajomości" na zasadzie, że ktoś jest czyimś "plecakiem", więc ma tę ścieżkę kariery ułatwioną, a ludzie, którzy na to naprawdę zasługują z racji ciężkiej pracy, podnoszonych kwalifikacji, z racji umiejętności, znajomości języków obcych, są odsuwani wręcz na boczny tor, co ich deprymuje i zniechęca do dalszej służby. Dlatego trzeba wypracować odpowiedni model, który będzie pozwalał na uczciwe, transparentne prowadzenie polityki kadrowej.

Mariusz Gierej: A co z funkcjonariuszami po okresie służby? Chodzi mi o to, jak państwo traktuje tych funkcjonariuszy mundurowych czy niemundurowych po służbie? Bo teoretycznie mogą iść w wieku już 40 lat na emeryturę, ale sam jestem czterdziestotrzylatkiem i nie czuję się predystynowany do chodzenia o lasce i bawienia tylko wnuków. 

Andrzej Pawlikowski:  Zdarzają się takie przypadki, że mamy nawet trzydziestopięcioletnich emerytów. Ostatnio jednak system emerytalny został zmieniony. Wcześniej funkcjonariusze mogli odchodzić najwcześniej po piętnastu latach służby, w tej chwili po zmianie nowoprzyjęci funkcjonariusze będą mogli odejść na emeryturę najwcześniej po dwudziestu latach służby. Ja uważam, że ta możliwość odejścia na wcześniejszą emeryturę powinna być zachowana z uwagi na trudny charakter służby. Mam tu głównie na myśli funkcjonariuszy, którzy działają na tzw pierwszej linii operacyjnej. Służba ta wiąże się z narażaniem zdrowia i życia, stresem, który w późniejszej fazie negatywnie się przekłada na stan zdrowia psychicznego czy fizycznego. Natomiast kwestia zagospodarowania ludzi po odejściu ze służby w mojej opinii rzeczywiście nie funkcjonuje i nie ukrywam, że wielokrotnie z politykami na te tematy rozmawiałem starając się ich przekonać do wypracowania modelu zagospodarowania tych funkcjonariuszy w cywilu w taki sposób aby funkcjonariusze odchodzący na wcześniejszą emeryturę, czy też na pełną emeryturę w sposób właściwy zagospodarować. Proszę zauważyć, że państwo polskie poniosło duży wkład finansowy, aby tych ludzi przygotować do służby. Brak zagospodarowania ich jest pewnego rodzaju marnotrawieniem publicznych środków, bo tych ludzi tak naprawdę wypuszcza się na wolnych na rynek bez jakiejkolwiek kontroli. Pragnę zauważyć, że są to ludzie, którzy posiadają ogromną wiedzę, niejednokrotnie wiedzę tajną dotykającą różnych aspektów wrażliwych ze względu na bezpieczeństwo państwa. Oczywiście każdy bierze za siebie odpowiedzialność i jeśli czuje tę odpowiedzialność, tych informacji nie ujawni, ale ludzie są tylko ludźmi i mają swoje słabości, czasami także problemy finansowe i wynikające z nich potrzeby i wtedy ta wiedza może być wykorzystana niewłaściwie. Dlatego uważam, że państwo polskie powinno wypracować taki model gdzie ludzie odchodzący ze służby powinien być wykorzystani w administracji rządowej czy też samorządowej, bo z takich ludzi jako ekspertów, jako doradców, warto skorzystać w związku z tym, że posiadają ogromną wiedzę i mogą być przydatni przy podejmowaniu nawet trudnych, strategicznych decyzji.

Mariusz Gierej: Jak Pana zdaniem wygląda - użyję mocnego słowa - etos służby wśród obecnych funkcjonariuszy? Jak z tym etosem jest?

Andrzej Pawlikowski:  Marnie jest z tym etosem. Niestety w ostatnich latach ten etos został mocno osłabiony. Nie chcę tutaj używać mocnych określeń. Nie wiem, z czego to wynikało lecz uważam że winę tutaj ponoszą w głównej mierze decydenci polityczni. Zauważyłem, że ówczesny premier, pan Donald Tusk dość mocno odsuwał służby od siebie i nie chciał w żaden sposób mieć z nimi do czynienia. Myślę, że trzeba by było go o to zapytać co było powodem jego niechęci do służb państwowych. Ale było widać, że jednak nie interesuje się służbami i prawdę mówiąc one dzięki temu zostały mocno osłabione. Według mojej oceny wynikało to z braku rzetelnego nadzoru ze strony premiera. W tym obszarze niestety to wszystko zostało mocno nadszarpnięte i mamy właśnie taki rezultat, jaki mamy. Co rusz pojawiają się jakieś informacje, że służby czegoś nie zrealizowały, nie dopilnowały.

Mariusz Gierej: Czy w takim razie afera podsłuchowa mogła wynikać nie ze złej woli służb - niektórzy próbują generować taki przekaz - a np. z rozprzężenia, z zaniedbania? Jak Pan w ogóle patrzy na tę aferę?

Andrzej Pawlikowski:  Przede wszystkim źle się stało, że do tego nagrania doszło. Pomijam już całą treść rozmów. Doszło do nagrania i to za sprawą - przy całym szacunku dla zawodu kelnera - przez kelnerów, zwykłych obywateli, którzy wykorzystując słaby punkt w systemie bezpieczeństwa państwa byli w stanie nagrać dość długi materiał. 

Mariusz Gierej: I to nie za pomocą jakichś wymyślnych technik.

Andrzej Pawlikowski:  Proste urządzenia, montowane bez trudności w pobliżu osób nagrywanych. Za moich czasów czy też moich poprzedników staraliśmy się do takich sytuacji nie dopuścić. Ja będąc szefem Biura Ochrony Rządu posiadałem tzw listę restauracji, w których często się spotykali politycy, i były to stale przez nas nadzorowane restauracje.

Mariusz Gierej: Czyli służby mają coś takiego jak lista restauracji, które powinny nadzorować?

Andrzej Pawlikowski:  Tak. Pod każdym kątem. Oczywiście w tym zakresie ściśle współpracowaliśmy z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, bo jak Pan wie, BOR nie posiada uprawnień dochodzeniowo-śledczych, nad czym ubolewam i mam nadzieję, że będzie możliwe przydzielenie tych uprawnień formacji w przyszłości. Współpracując także z innymi służbami - ustawowo - te wyznaczone restauracje kontrolowaliśmy między innymi pod kątem ludzi tam zatrudnionych sprawdzając czy nie posiadają ewentualnych powiązań z grupami przestępczymi, sprawdzane pod tym kątem były także ich rodziny. Oczywiście dokonywane były także sprawdzenia techniczne, czyli antypodsłuchowe.

Mariusz Gierej: W tej chwili - jak rozumiem - zaniedbano tych procedur?

Andrzej Pawlikowski:  Mamy na to żywy przykład. Jeżeli osoby prominentne zostały nagrane, to dowodzi to jednoznacznie o tym, że procedury te zostały zaniedbane.

Mariusz Gierej: Ale to oznacza, że ktoś powinien za to odpowiadać.

Andrzej Pawlikowski:  Ale, Panie redaktorze, cofnijmy się pięć lat wstecz. Katastrofa smoleńska - jedno z najpoważniejszych zaniedbań, gdzie po przeprowadzonych czynnościach sama prokuratura okręgowa Praga Południe przesłała do ówczesnego ministra spraw wewnętrznych pana Jacka Cichockiego długą listę zaniechań BOR - ok. 20 punktów - i czy coś się zmieniło, czy ktoś wyciągnął z tego wnioski? Nie!

Mariusz Gierej: No właśnie. To pytanie miałem w zanadrzu tak czy inaczej. Do niego byśmy doszli, ale skoro już przy nim jesteśmy. Czy państwo polskie, służby mają procedurę uczenia się na własnych błędach. Chodzi mi o prostą rzecz. Czy w służbach funkcjonuje zespół złożony z przedstawicieli różnych organizacji trzyliterowych (i dwuliterowych), którego przedstawiciele wspólnie siadają, przeglądają to, co się wydarzyło i dają rekomendacje do zmian albo w wewnętrznych procedurach, albo wręcz zmian ustawowych. Czy coś takiego w ogóle nastąpiło po tych wydarzeniach, które w tej chwili mieliśmy?

Andrzej Pawlikowski:  Prawdę powiedziawszy, jeśli chodzi o moje własne doświadczenia, to posiadaliśmy taki zespół analityczny, którego zadaniem było analizowanie bieżących wydarzeń, także wpadek. Oczywiście zespół ten po przeprowadzonej analizie przedstawiał rekomendację szefom czy komendantowi danej służby i szef danego podmiotu bezpieczeństwa był odpowiedzialny za to a tym samym zobligowany do zastosowania się do końcowych wniosków mających na celu ulepszenie systemu bezpieczeństwa. Działania usprawniające system były konsultowane z ministrem właściwym do spraw wewnętrznych czy też premierem (zależnie od rodzaju służby).

Mariusz Gierej: Czy po katastrofie smoleńskiej wprowadzono takie zmiany, które oznaczają, że przynajmniej na tym odcinku, gdzie błąd popełnił BOR przy organizacji wyjazdu, zostały wyciągnięte wnioski i przy obecnym stanie służby i obowiązujących procedur, nie ma możliwości powtórzenia się tego typu katastrofy? Z tych powodów, co wtedy. Nie wiemy, jakie były te powody, ale ustalmy, czy przynajmniej na tym odcinku wszystko zostało poprawione?

Andrzej Pawlikowski:  Według mojej wiedzy żadnych wniosków nie wyciągnięto, nie przygotowano żadnych dokumentów, które by obligowały działania rządu czy BOR do unikania tego rodzaju błędów na przyszłość, a w szczególności tego rodzaju wnioski powinien wyciągnąć minister spraw wewnętrznych i szefowie biura czy też innej służby bo to by na pewno przysłużyło się usprawnieniu systemu bezpieczeństwa państwa. Natomiast słyszałem, że była zapowiadana ze strony MSW jakaś zmiana strukturalna oraz wprowadzenie dodatkowych szkoleń itd., ale to były tylko medialne  zapowiedzi i na nich się skończyło.

Mariusz Gierej: Krótko mówiąc, nasz prezydent jest w dalszym ciągu w takiej samej sytuacji jak Lech Kaczyński?

Andrzej Pawlikowski:  Pragnę zaznaczyć, że sami funkcjonariusze - może nie do końca szefowie komórek organizacyjnych - każdy indywidualnie, w mniejszym lub większym stopniu jednak wyciągają wnioski z przeszłości. Każdy we własnym zakresie stara się jednak, żeby realizując swoje zadanie, wykonać je jak najlepiej. Oczywiście, dostają polecenia służbowe od szefostwa, ale zauważyłem, iż funkcjonariusze sami od siebie starają się właściwie realizować zadania ochronne. Natomiast jeżeli chodzi o ochronę pana Prezydenta to muszę z całą stanowczością stwierdzić, że jest bardzo dobrze chroniony. Ma świetnie dobranych ludzi. Są to ludzie młodzi, ale już z dużym doświadczeniem. Wystarczy wspomnieć o Bartku Hebdzie, który wykazał się bohaterską postawą w Iraku w 2007 roku, chroniąc ówczesnego ambasadora, osłaniając go przed kulami terrorystów, a także przed przekazaniem go tamtejszej policji, która chciała przejąć ambasadora, możemy się domyślać, w jakim celu. To jest oficer, który zaprezentował się nie w trakcie pokazów szkoleniowych, tylko w rzeczywistym boju. To samo można powiedzieć o innych funkcjonariuszach, którzy tak naprawdę są oddani służbie i Panu Prezydentowi. Funkcjonariusz BOR nie może zajmować się polityką, musi być całkowicie apolityczny, musi być oddany sprawie, musi być oddany służbie. I to, czy służy temu czy innemu politykowi, nie powinno mieć dla niego znaczenia. Liczy się bezpieczeństwo VIP'a.

Mariusz Gierej: Ale to jest tylko ta cząstka systemu bezpieczeństwa?

Andrzej Pawlikowski:  Tak. Oczywiście. Ochrona osobista to jest jeden z nielicznych, ale jakże istotnych elementów bezpieczeństwa osobistego Prezydenta. Jednak na całość tego systemu składa się wiele niewidocznych komórek, które pracują na ochronę osobistą, tzw. "oczy i uszy". Mam tu na myśli oczywiście komórki prewencyjne, analityczne, które analizują rożnego rodzaju mogące wystąpić zagrożenia, a także komórki, które przygotowują i zabezpieczają wizyty.

Mariusz Gierej: Np. zwracają uwagę, że w jednym samolocie nie może lecieć cała śmietanka polityczna?

Andrzej Pawlikowski:  Zauważyłem, że zaszczytna nominacja mojej osoby przez pana Prezydenta na swojego doradcę od kwestii bezpieczeństwa dała pozytywny impuls funkcjonariuszom do realizacji  ustawowych zadań a tym samym właściwego zapewnienia bezpieczeństwa głowie państwa. 

Mariusz Gierej: Ale to wszystko wymaga jeszcze wielu starań?

Andrzej Pawlikowski:  Aby system bezpieczeństw funkcjonował sprawnie należy przeprowadzić daleko idące reformy w służbach a w szczególności w BOR. Jak już wcześniej wspominałem ostatnie tragiczne doświadczenia wskazują, że BOR tak naprawdę nie wypełnia swoich statutowych zadań a tym samym wymaga gruntownych zmian, które mogą nastąpić wyłącznie po zmianie władzy. Musi przyjść nowa ekipa, która ma pewne koncepcje i pomysły, wie, co należy zmienić, co należy wymienić. Takie modyfikacje oczywiście muszą być poprzedzone audytami wewnętrznym, muszą powstać zespoły tematyczne, które przeanalizują stan obecny i zarekomendują pewne dalsze działania. Następnie na bazie tych rekomendacji muszą być przeprowadzone reformy. To jest konieczne.

Mariusz Gierej: Jasne. A inne pytanie. Mamy bardzo poważną kwestię uchodźców. Słucham zapewnień rządu, służb, że Polska może się czuć bezpiecznie. Przyznam, że nie do końca czuję się bezpieczny, przy całym szacunku dla naszego rządu i naszych służb. W Pana ocenie, jesteśmy gotowi infrastrukturalne, prawnie, na to wyzwanie?

Andrzej Pawlikowski:  Problem uchodźców...

Mariusz Gierej: ...nie chodzi mi o uchodźców, ale o zagrożenie terrorystyczne. Żyjemy w globalnej wiosce. Unia Europejska ma otwarte granice. Na dziś mamy sytuację taką, że może być grupa dżihadystów z Frankfurtu, która przyjedzie na jeden dzień do Warszawy, zostawi walizkę w Złotych Tarasach i wyjedzie. 

Andrzej Pawlikowski:  Ta duża grupa uchodźców tak naprawdę to jest problem dla całej Unii Europejskiej. Pomnę aspekty polityczne i organizacyjne, z którymi muszą się politycy unijni uporać. Głównie chodzi o kwestie bezpieczeństwa. Nie wierzę, że grupy terrorystyczne, dżihadyści czy też inne grupy z nimi powiązane, nie podłączyły się pod tych tzw. uchodźców....

Mariusz Gierej: To nie jest żadna tajemnica, bo oni się tym chwalą na Twitterze. Pan Wojciech Szewko przedstawia tego typu historie.

Andrzej Pawlikowski:  Pan Wojciech Szewko jest specjalistą w tej dziedzinie i może najwięcej na ten temat powiedzieć. W każdym razie trzeba zwrócić uwagę na opracowanie wspólnego unijnego systemu identyfikującego tych ludzi tak aby oddzielić ziarno od plewy. Nie chcę tutaj społeczeństwa straszyć, ale wychodzę z założenia że musi ono mieć świadomość stanu faktycznego. Wychodzę z założenia, że im ciszej o służbach, tym lepiej, ale z drugiej strony trzeba zwracać uwagę na problem, bo jeżeli się nie mówi o występujących problemach to służby tracą w pewnym momencie czujność i nic w tym kierunku nie robią. A my jako obywatele, podatnicy w taki czy inny sposób musimy wymóc na władzach odpowiednie działania służące zapewnieniu bezpieczeństwa. 

Mariusz Gierej: Ale ja się zastanawiam, czy w ogóle służby mają oprzyrządowanie prawne? Słyszałem takie głosy, że ustawa antyterrorystyczna jest tak naprawdę nic nie warta. Pojawił się teraz problem dżihadysty w Norwegii, którego Norwegowie chcą do nas wysłać. Jak my go przyjmiemy tutaj, to nasze oprzyrządowanie prawne podobno mówi, że dla nas on jest niewinny. My nic nie możemy zrobić?

Andrzej Pawlikowski:  O tym mówiliśmy wcześniej. Świat idzie naprzód, a niestety kwestie prawne czy nawet organizacyjne pozostają w miejscu, czyli leżą; nie są dostosowane do występujących zagrożeń. Dlatego trzeba i to jak najszybciej podjąć pewne działania. Musi je podjąć rząd w ustaleniu z prawnikami krajowymi i  międzynarodowymi, tak aby dostosować nasze prawo do unijnego. W przeciwnym razie jeśli coś tragicznego się u nas wydarzy to będziemy mieli problem.  Zwłaszcza gdy organy śledcze stwierdzą, że problem był wcześniej znany ekipie rządzącej i nie podjęto żadnych zapobiegawczych kroków.

Mariusz Gierej: Ostatnie już pytanie. Czy na chwilę obecną uważa Pan, że służby wymagają dofinansowania? Ostatnio patrzyłem na budżet ABW. To jest - o ile dobrze pamiętam - chyba 500 mln złotych. Jak się temu przyjrzymy, to nie jest za bogato. Zapłacić wszystkie rachunki, wszystkie lokale, samochody, pensje... Nie wiem, czy zostaje cokolwiek na działania operacyjne.

Andrzej Pawlikowski:  Ostatnie lata pokazały, że obecna ekipa rządząca szukała oszczędności w podległych instytucjach. A gdzie te oszczędności najłatwiej znaleźć? Oczywiście w służbach. Znaczna część szefów z poszczególnych służb oddawała środki, natomiast część starała się je zachować u siebie. Natomiast jeśli chodzi o BOR, to szefostwo szybko przekazywało te pieniądze, bo było zalecenie polityczne i trzeba było się wykazać.

Mariusz Gierej: Domyślam się, że służby specjalne nie wyjdą oflagowane jak policjanci. Oczywiście żartuję.

Andrzej Pawlikowski:  Nie wyjdą, bo nie maja u siebie związków zawodowych. Mają ustawowy zakaz tego typu działalności. Powiem krótko - na bezpieczeństwie nie można oszczędzać. Zapewniając bezpieczeństwo państwu polskiemu zapewniamy w rzeczywistości bezpieczeństwo wszystkim aspektom działalności społecznej w państwie. Jeżeli państwo jest bezpieczne, to i ludzie czują się bezpieczni. A jeśli czują się bezpieczni, to i inwestorzy rodzimi i zagraniczni będą chętnie inwestować u nas swoje pieniądze.

Mariusz Gierej: To już naprawdę ostatnie pytanie w takim razie, chociaż może to być puszka Pandory. Powiedział Pan, że ludzie czują się bezpieczni. Ale w Polsce mamy pewną fobię na punkcie służb, że one są dla nas niebezpieczeństwem. To jest coś zdumiewającego. Nie wiem, czy Pan to też postrzega jako problem. U nas walką wręcz polityczną stało się, że ktoś współpracował ze służbą.

Andrzej Pawlikowski:  To jest zaszłość z PRL a i też na przestrzeni ostatnich 26 lat sami politycy się do tego przyczynili wikłając służby w różnego rodzaju rozgrywki polityczne chociaż czasami także same służby się angażowały. Wina leży po jednej i po drugiej stronie. Czas najwyższy to zmienić. Pozwólmy służbom realizować swoje zadania. Niech dbają o bezpieczeństwo obywateli. Natomiast politycy niech postarają się nie używać służb jako instrumentu w swoich rozgrywkach politycznych.

Mariusz Gierej: Czego nam wszystkim życzę. Dziękuję bardzo.


Wywiad przygotował i prowadził: Mariusz Gierej

Twitter: https://twitter.com/MariuszGierej
Facebook: https://www.facebook.com/GierejMariusz
Blog: http://www.mariuszgierej.mpolska24.pl/ 
Więcej wywiadów: http://www.wywiadownia.mpolska24.pl

Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.