Czarne chmury internetowej beki zebrały się nad Platformą ponownie (neverending story, zawołałbym z angielska, gdyby nie niekłamana nadzieja, że ta story już wkrótce będzie jak najbardziej ending). Najprawdopodobniej jedyny w partii człowiek odpowiedzialny za myślenie wyśpiewuje, że nie pęka, minister edukacji chwali się, że wynegocjowała drożdżówki w sklepikach szkolnych i zaraz rusza do negocjowania soli, premier skacze przez jakąś fosę, a Była Duma Polski Racjonalnej, były prezydent Bronisław Komorowski, zajumał, jak głosi Internet, meble z Kancelarii. Nadeszła już najwyższa pora, żeby Rafał Ziemkiewicz zmodyfikował swoją słynną frazę, że rządzi nami gang, ale jest to Gang Olsena - nie godzi się w obecnej sytuacji obrażać tym porównaniem poczciwych duńskich złodziejaszków.
Te nasze złodziejaszki wcale takie poczciwie nie są. 101 przedmiotów należących do Kancelarii Prezydenta użyczył sobie popularny w sieci Brąk, żeby wyposażyć Biuro Byłego Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Pana Bronisława Komorowskiego.
Listę (link poniżej) otwiera niszczarka Cobra, co jeszcze pozostaje jakoś zrozumiałe. Widocznie panowie z otoczenia byłego prezydenta zdecydowali się iść z duchem czasu i porzucili starą, sprawdzoną i przetestowaną w boju metodę rozliczania swojej przeszłości w płomieniach, uznając, że skoro nie palą już Radomskich, należałoby zaktualizować także metodę palenia dokumentów. Postawili na profesjonalną niszczarkę i to nawet nie jedną (zbyt ograniczone moce przerobowe?), a dwie.
Nie dziwi mnie także pozycja nr 4 - "stół okrągły". Pan prezydent raczej nie uchodził za wrażliwego sentymentalistę, ale moment rozstanie się z urzędem mógł faktycznie obudzić w nim uczucie tęsknoty i poczucie beznadziei wobec nieuchronności przemijania (także własnego). Zorganizował więc sobie, jako specyficzny, drewniany rodzaj balsamu na poranioną duszę, mebel, który przywraca go do czasów świetności.
Nie ciskałbym się też specjalnie o "krzesła zabytkowe" (dwa), "fotele do biurka" (dwa) i "fotel zabytkowy". Uważam, że byli prezydenci mają prawo skompletować sobie zestaw do porannej gimnastyki. Po co robić ambaras, że sobie człowiek poskacze trochę dla zdrowotności.
Wprawdzie pewnym nadużyciem wydaje się zgarnięcie żyrandola, ale nie jest to nadużycie, za które powinniśmy winić prezydenta. Przecież to sam Donald Tusk, posiłkując się zgrabną metaforą, wyznaczył Bronisława Komorowskiego na "strażnika żyrandola". Pech chciał, że padło na człowieka, który może do końca nie rozeznawać się w problematyce zagadnienia metaforyczności, ale z drugiej strony, gdzie w Konstytucji stoi, że Najwyższy Przedstawiciel Rzeczypospolitej ma obowiązek rozumieć metafory? Gdyby Tusk nie silił się na wyszukane publicystyczne frazy, nie mielibyśmy byłego prezydenta, przekonanego o tym, że musi wozić ze sobą żyrandol z Kancelarii.
Wiele z tej listy rozumiem, nie znaczy jednak, że wszystko. W moim prywatnym rankingu zaskoczeń na pierwszym miejscu znajdują się serwetki do kawy, na pozycji numer dwa umieszczam mlecznik, a podium zamykam deską do krojenia. Tuż za podium plasuje się kalkulator za 41 zł.
Bo to właśnie te drobne sprawy, dużo bardziej niż masowe wywożenie mebli, odsłaniają mentalność, która siedzi w głowie, która była jeszcze przed momentem głową państwa. Przecież technicznie rzecz biorąc, wszystko odbyło się lege artis. Jest stosowne zarządzenie (1996r.), które pozwala byłym prezydentom meblować w taki sposób biura byłych prezydentów. Ot, jeszcze jeden przepis uchwalony przez cwaniaków dla cwaniaków.
Wtrącę tylko na marginesie, że ci, którzy teraz bronią Bronisława Komorowskiego, wywijając argumentem z "przepisu", nie czuli dyskomfortu, gdy tłukli w Andrzeja Dudę zarzutem o "blokowanie etatu" nawet po tym, jak się okazało, że ówczesny kandydat PIS-u postępuje zupełnie legalnie i zgodnie z prawem.
Istnienie przepisu nie znosi jednak faktu, że, tak jak zasadniczo w każdej życiowej sytuacji, można się zachować albo z klasą, albo bez klasy. Ale serwetki? (serwetki!) Mlecznik? Deska do krojenia? Cukiernica, patelnia, garnek, taca? Przecież to jest ordynarne zwijanie wszystkiego, co pod ręką, bo można, bo za darmo, bo nie nasze, bo się przyda, bez zachowywania jakichkolwiek pozorów i minimalnego chociażby poczucia wstydu. Tu już nawet nie ma miejsca na cwaniactwo, bo cwaniactwo wymaga pewnej subtelności, tu mamy zwykłą bezczelność, która nie przystoi nawet "chytrej babie z Radomia", a co dopiero prezydentowi.
Jarosław Kaczyński ujął kiedyś ten problem krótko: Władzę sprawuje grupa, która ze względów choćby kulturowych, nie nadaje się do rządzenia nawet gminą. Nic tak jaskrawo nie obnażyło "względów choćby kulturowych", jak uwłaczająco niski styl, w jakim Bronisław Komorowski zakończył swoje urzędowanie. Przy czym te garnki, tacki i mleczniki mają tu znaczenie właściwie anegdotyczne, bo nie mniej cyrkowe piruety wykręcili państwo Komorowscy z mieszkaniami- jedno swoje wynajęli na 10 lat, w drugim mieszka syn, sami więc sobie zamieszkali w willi Kancelarii Prezydenta za 2 tys. zł miesięcznie. MoRZna?
W ramach puenty przypominam, bo o tym nigdy dosyć, że Mariusz Kamiński oddał 130 tys. zł przysługującej mu legalnie odprawy z CBA. Dalszy komentarz jest zbędny, bo tu wszystko komentuje się samo.
Zapraszam na FB
https://www.facebook.com/t.laskus
Zapraszam do śledzenia na TT
https://twitter.com/tomeklaskus
http://niezalezna.pl/71507-zabral-ze-soba-nawet-zyrandol-ujawniamy-pelna-liste-bronislawa-komorowskiego
mPolska24
