Czas wakacji dobiega końca. Szkoda. W czasie ostatnich tygodni miałam okazje podróżować po Polsce. Tak różnie. Podlasie, Lubelszczyzna, Mazowsze, trochę Śląska. To była bardzo przyjemna podróż. Dobrymi, równymi drogami. Poprzez wsie i miasteczka, gdzie wzdłuż drogi biegły chodniki, ścieżki rowerowe, do posesji zrobione były wygodne podjazdy. W pełnych kwiatów ogrodach stały ładne, czyste, zadbane, nowoczesne domy. Przy szkołach widziałam boiska, z nowoczesną nawierzchnią, place zabaw i … siłownie na świeżym powietrzu, gdzie ćwiczyli ludzie starsi ode mnie. Ale to, co zwróciło moją szczególna uwagę, to nowo wybudowane cerkwie, zazwyczaj w najbliższym sąsiedztwie kościoła katolickiego. Budujący widok tolerancji i sąsiedzkiego szacunku.
Jak to zazwyczaj bywa, w czasie drogi słucha się audycji radiowych. I to było jak zgrzyt metalu po szkle. Przed oczami miałam obraz dostatku, tolerancji, szacunku a w wiadomościach wyzwiska, kłótnie, pesymizm, bieda, beznadzieja. Schizofrenia.
Pomyślałam, że rozwarstwienie w jakim żyjemy jest jak zaawansowana schizofrenia. Jedna warstwa – politycy – żyją w kraju, który nie ma perspektyw, ludzie są biedni, gospodarka w ruinie, bezrobocie, wszystko trzeba poprawiać, ulepszać. Dookoła pełno afer, korupcji, złodziejstwa. Druga warstwa to duchowieństwo - oni żyją w kraju niemoralnym, upadłym etycznie, wśród ludzi, którzy mordują nienarodzone dzieci. Wiernych, którzy odeszli od wartości ich religii, zapomnieli o prawach boskich, trzeba pilnować, pouczać, siłą prawa stanowionego utrzymywać w moralności i wierze.
Trzecia warstwa to dziennikarze, których ogarnęła specyficzna ślepota: widzą tylko to co mówią politycy, księża, Nie zauważają że dzieje się coś jeszcze. Nie pamiętam, kiedy w wiadomościach widziałam materiał np. o sukcesie, stworzeniu czegoś dobrego, ciekawego. O medalach sportowych, nagrodach naukowych, sukcesach naszych przedsiębiorców itp. I nieprawda, że tego nie ma. Wiem z własne otoczenia, że jest. Kiedyś była propaganda sukcesu. A dzisiaj propaganda czego - porażki?
A ostatnią grupą są zwykli mieszkańcy, którzy na co dzień żyją swoim życiem i tylko wtedy, gdy znajdą się w zasięgu którejś z wyżej wymienionych warstw, ulegają jej poglądom i zgadzają z nimi albo nie. Ale wówczas działa to tak, jak gdy zadajemy pytanie: "co Ci się nie podobało?". Zazwyczaj: "Właściwie to wszystko, ale skoro pytasz to nie podobało mi się…" i chcą odpowiedzieć. Wyszukujemy tego, co możemy skrytykować. Nawet jak wcześniej byliśmy bardzo zadowoleni.
Powoli wszyscy zaczniemy popadać w schizofrenię, nie wiedząc w jakim kraju, w jakim otoczeniu żyjemy. Może rozwiązaniem jest emigracja wewnętrzna. Emigracja do swoich spraw, skupienie się na pracy, rodzinie, przyjaciołach. Myślę, że w dużym stopniu już tak jest i taka postawa "róbmy swoje” będzie się rozszerzała. Przynajmniej dopóki będzie na to przestrzeń, dopóki politycy, duchowieństwo i media nie odniosą sukcesu i i obraz nie stanie się rzeczywistością. Tylko czy wtedy nie będzie za późno na powrót?