No więc Komorowski nie hańbi już nas swoją obecnością na stanowisku głowy państwa. Zapomnijmy o nim.
Wielu
moich znajomych robi sobie wielkie nadzieje w związku z nowym
prezydentem. Wielu spodziewa się niezwykłych zmian. Myślę, że słusznie,
zmiany mogą nastąpić faktycznie. Polska jest w tak skandalicznej
sytuacji pod względem stanu prawa, stanu świadomości politycznej, stanu
uczciwości ludzi pełniących funkcje na różnych szczeblach, ale nie tylko
uczciwości, nawet takiej zwyczajnej, codziennej przyzwoitości. Rządzą
nami w większości ludzie bez klasy, takie pospolite chamy - czego dowód
mieliśmy w Sejmie, gdy wybuczeli prezydenta podczas przemówienia - w
związku z czym pojawienie się JAKIEJKOLWIEK presji, jakiejkolwiek
instytucji, z którą nagle , po pięciu latach całkowitej bezkarności będą
musieli się choć trochę liczyć, może tylko poprawić sytuację w Polsce.
Dobrze, że pojawiła się taka instytucja. Nie zmienia to jednak
fundamentów zupełnie tragicznej sytuacji Polski.
Polska jest
państwem całkowicie niesuwerennym. Poziom niezależności polskich władz
jest w zasadzie taki sam, jak za czasów PRL, a całkiem niewykluczone, że
gdyby dobrze sprawy przeanalizować, faktyczna suwerenność Polski jest o
wiele gorsza niż za czasów PRL, bo prawa, które są nam narzucane z
zewnątrz są o wiele bardziej szczegółowe niż te, które nam narzucała
Moskwa i są o wiele bardziej dokładnie egzekwowane. Polska jest o mniej
suwerenna dziś, niż było Królestwo Polskie 200 lat temu...
Jesteśmy
uczestnikami potworka politycznego, który został powołany przez Stany
Zjednoczone po II Wojnie Światowej. Potworka politycznego, którego celem
nie jest ani dobrobyt ludzi żyjących w Europie, ani żaden polityczny
plan jedności, czy powszechnego pokoju, tylko zwyczajnie
podporządkowanie Europy amerykańskiemu planowi dominacji. Jesteśmy
uczestnikami skrajnie niedemokratycznej struktury, która działa na rzecz
wielkich koncernów, bo tylko one są faktycznie w stanie wymuszać zmiany
prawa w państwach należących do unii, zmiany idące zawsze w jednym
kierunku - ich interesów.
Unia Europejska, która jest
kierowana przez ludzi, których nikt nie wybierał i których nikt realnie
nie kontroluje narzuca nam prawa, do których mamy obowiązek się
dostosować. Nie ma możliwości uniku, nie ma odwołania. Jesteśmy
członkami tej struktury bez względu na to, czy nam się to podoba, czy
nie, bo nikt nas już o zdanie nie pyta i pytać nie będzie. Warto
przypomnieć sobie wypowiedź pana Junckera, szefa Komisji Europejskiej,
który po wyborach w Grecji podkreślał, że żadne demokratyczne decyzje
nie mogą stanąć w sprzeczności z prawami Unii Europejskiej... Jesteśmy
członkami struktury dyktatorskiej, kierowanej przez ludzi nie mających
żadnej legitymacji. Obecny szef Komisji Europejskiej, który nie ma
ŻADNEGO mandatu poza zgodą Angeli Merkel by piastował tę funkcję, jest
na dodatek zamieszany w miliardowe przewały podatkowe, na które
zezwalał, gdy był premierem Luksemburga. Gdy się popatrzy na zachowania
Junckera, człowieka obsadzonego na stanowisku z łaski kanclerza Niemiec,
który pozwala sobie na klepanie w policzek Victora Orbana
to można zobaczyć w tym symbol. Jest to symboliczny dowód na to, że rządzą nami gangsterzy. TEORETYCZNIE (gdyby uwierzyć w banialuki, które wciąż nam są opowiadane o demokracji, woli ludu, realizacji aspiracji ludzi itp) Juncker jest NIKIM, a Victor Orban jest wybrańcem swojego ludu, prezydentem wybranym w demokratycznych wyborach przez swój naród! To on powinien móc poklepać po plecach Junckera, a nie odwrotnie.
W
takiej strukturze międzynarodowej żyjemy. Ale faktycznie jesteśmy w
jeszcze gorszej sytuacji. Jesteśmy faktycznie drugorzędnymi członkami
Unii Europejskiej, gdyż jesteśmy członkami grupy państw, w których
wpływy na najważniejsze sprawy zarezerwowali sobie Niemcy. Całość
polskiej polityki (no, może poza drobnymi sprawami lokalnymi)
uzależniona jest od najpierw Niemiec. To Niemcy decydują o tym, jaka
jest nasza pozycja w Europie, to od Niemców zależy jaki rodzaj przemysł
może się w Polsce rozwijać, a jaki nie. To Niemcy są właścicielami
większości prasy w Polsce i dużej części banków.
To są
problemy, przed którymi tak naprawdę stoi Polska. Jesteśmy zdominowani, w
zasadzie w pełni kontrolowani przez o wiele od nas silniejszego sąsiada
i jesteśmy członkami struktury, która powolutku dryfuje w kierunku
stania się więzieniem narodów, a w każdym razie zarządza tymi narodami
bez żadnej realnej legitymacji, poza siłą militarną USA - przynależność
do Unii Europejskiej w zasadzie automatycznie łączy się z
przynależnością do NATO - oraz siłą międzynarodowego kapitału i banków.
Prezydent
Andrzej Duda w ogóle nie wypowiadał się na ten temat. To oczywiste,
gdyby w jakikolwiek sposób odniósł się do tych faktów, szybciutko
musiałby, w najlepszym razie, dołączyć do pariasów UE razem z Victorem
Orbanem. Tyle, że o ile Unia (czyli Niemcy!) może sobie pozwolić na to,
by Węgry sobie rumakowały, to na takie wyskoki Polski już miejsca nie ma
- zbyt znacząca jest to gospodarka!
Prezydent Andrzej Duda
nie ma realnego planu dla Polski. Przynajmniej go nie przedstawił. Być
może ma jakiś tajny plan (dobrze by było, by miał...) na okoliczność
upadku Unii, który wcale nie jest taki nierealny, ale oficjalnie
sytuacja Polski ma pozostać taka, jaka jest. Czyli ma być nadal
niesuwerenna i uzależniona od Niemiec.
Dlatego też nie
głosowałem na Andrzeja Dudę, a na jesieni nie będę głosował na PiS (ani
na nikogo innego). Bo ani oni, ani żadna inna siła polityczna w Polsce
nie ma programu doprowadzenia do Polski suwerennej, w której prawa
dotyczące Polaków są tworzone przez Polaków - albo jak kto woli - prawa
dotyczące obywateli polskich są tworzone przez nich samych (to wersja
dla tych, co są czuli na punkcie kwestii narodowych).
Nie ma
czegoś takiego jak Unia Europejska! To znaczy jest struktura, która jest
Europie narzucona, ale nie ma niczego takiego w sercach ludzi. Ludzie
wciąż są Francuzami, Grekami, Niemcami i Litwinami, a nie
Unioeuropejczykami. Nie ma w państwach Unii Europejskiej ludzi, którzy
byliby gotowi oddać życie za niebieską flagę z żółtymi gwiazdkami, a są
ich jeszcze miliony, którzy gotowi są iść się bić za swoją ojczyznę,
Polskę, Węgry czy Francję. Unia Europejska jest strukturą sztuczną i
coraz częściej przez ludzi postrzeganą jako wrogą. Wystarczy przyjrzeć
się mieszkańcom bogatszych państw UE, których zmusza się do finansowania
tych biedniejszych. Niemcy nie chcą łożyć na Greków - a bez takiej woli
i zgody nie będzie wspólnego państwa. Będzie tylko ciągły wzrost
niechęci, który skończy się raczej jak rozpad Jugosławii niż jak rozpad
Czechosłowacji.
Mamy nowego prezydenta, co do którego jest
mnóstwo oczekiwań. Ale ani on nie mówi o sprawach najważniejszych, ani
ludzie nie oczekują od niego, by najważniejszymi sprawami się zajął. Czy
stanie na wysokości zadania, gdy nagle historia nas dogoni? Bo że
dogoni, to nie ma raczej wątpliwości...