Jednym z takich powszechnych przekonań jest oczekiwanie wzajemności. Kiedy ktoś wpłaca pieniądze na kampanię, oczekuje że za te pieniądze otrzyma pewne korzyści. Tak funkcjonuje świat społeczny, zasada wzajemności to jeden z głównych filarów naszej kultury. Gdyby nie ona, nie tylko nie zbudowalibyśmy cywilizacji, ale prawdopodobnie nie wszyscy znalibyśmy ogień i koło. Zasada wzajemności pozwoliła naszym kalkulacjom na wprowadzenie elementu pewności, że świat społeczny będzie nas wspierał, cokolwiek się stanie.
Jednak ta zasada, podobnie jak wszystkie sprawy tego świata może ulec degeneracji. W praktyce partyjnej zasada wzajemności mówi, na głębokim poziomie sensu - my nie zrobimy krzywdy wam, wy nie róbcie nam, wszyscy zarobimy. Pozornie sytuacja jest określona przez stan win - win. Nie ma przegranych, są sami zwycięzcy. Ale tak jest tylko pozornie, bo w tej grze bierzemy udział także my, to my jesteśmy przegrani w każdej sytuacji, w której tamci z góry zastosowali zasadę wzajemności.
Zajmuję się złodziejstwem i wiem, że straty z tego tytułu to nie tylko bezpośrednie zsumowanie ukradzionych dóbr, o wiele większa jest niezrealizowana z obawy przed złodziejstwem i oszustwem wartość nieosiągniętych celów. Niezałożonych firm, niewytworzonych produktów i niedokonanych transakcji.
Wszyscy, którzy zarzucają Pawłowi Kukizowi że brał pieniądze na kampanię wyborczą od złych ludzi, na głębokim poziomie semantycznym zakładają że pan Paweł ma moralny obowiązek rewanżu. Zakładają że reguła wzajemności jest święta, nienaruszalna, określa człowieczeństwo i czyni łamiącego ją niegodnym.
Ja uważam że pan Paweł nie ma obowiązku odwzajemniania się. Nie ma obowiązku ułatwiania i tuszowania kradzieży, tylko dlatego że otrzymał pieniądze na kampanię, które źli ludzie ukradli nam. Zasada wzajemności to potężna presja, ale pan Kukiz to facet, nie ciota.
Pozdrawiam panie Pawle i życzę szczęścia.