Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Bunt peryferium. Bunt młodych dopiero przed nami

Nie ma, na razie, buntu młodych. Jest natomiast bunt peryferium w peryferyjnej gospodarce, której elitom skończyły się pomysły na rozwój. Wsie i miasteczka skąd najtrudniej załapać się na posadę w szklanym wieżowcu i umościć w wielkomiejskiej klasie średniej najszybciej i najbardziej odczuły dryf rozwojowy Polski. Na Kukiza i Dudę głosowano tym liczniej im mniej zurbanizowany rejon Polski. Jeśli akurat tam byli młodzi to mieli większą skłonność głosować „antysystemowo”. Czynnikiem sprawczym nie był wiek, lecz miejsce zamieszkania i związane z nim szanse na dostatek i awans materialny.

Bunt peryferium. Bunt młodych dopiero przed nami
Młodzież
źródło: Flickr CC
Dryf rozwojowy jest wynikiem lania ciepłej wody. Bo ciepła woda nie była niefortunnym bon motem Tuska lecz jest sposobem myślenia i działania całej klasy społecznej. W obliczu wyczerpania się prostych rezerw rozwoju elity i ich wielkomiejski elektorat kurczowo trzymają się małej stabilizacji. Boją się cokolwiek zmieniać w naszej kruchej gospodarce, gdyż drżą o swoje miejsce na drabinie społecznej i szansę naśladowania wzorów konsumpcyjnych swych zachodnich odpowiedników. Ale bez zmiany jeszcze szybciej wyczerpią szanse rozwoju. Modernizacja poprzez import zachodnich technologii i metod organizacji pracy oraz eliminowanie marnotrawstwa PRL dobiegła kresu. .

Na razie spowolnienie modernizacji obdarło z marzeń o awansie pokolenie młodych z prowincji. Dla nich zabrakło dobrych miejsc pracy na prowincji. Zresztą nigdy nie było na to szans, bo współcześnie rozwój gospodarczy dzieje się w metropoliach. Ale spowolnienie zaostrzyło konkurencję o malejącą liczbę dobrych miejsc pracy w dużych miastach. Pierwsi odpadają w tej konkurencji ci bez koneksji i wielkomiejskiego obycia. Nie dlatego, że nic się nie nauczyli na naszych kiepskich uczelniach jak zarzucają im przedstawiciele elity – tej samej elity, która 20 lat temu jeszcze mniej umiała i była jeszcze bardziej przaśna niż dzisiejsza młodzież z prowincji. Po prostu wtedy gospodarka szybko rosła i każdy kto choćby dukał kilka słówek po angielsku i umiał zawiązać krawat mógł liczyć na błyskotliwą karierę. Dziś magister i dwa języki obce często oznacza posadę w barze sałatkowym. .

To, że spowolnienia ma źródła strukturalne dla elity usiłujących rozładować gniew prowincji narracją o potrzebie drobnej korekty i wystrzec nas przed „błędem” radykalnej systemowej zmiany to fatalna wiadomość. Zmiana narracji nie jest lekarstwem na strukturalne problemy. Gdy nasz peryferyjny model rozwoju wyczerpie się na tyle, że spadek możliwości i aspiracji dotknie również tych, którzy załapali się na posadę w miejskim szklanym wieżowcu dającą status aspiranta klasy średniej wtedy elity doświadczą prawdziwego buntu młodych. .

Owszem już dziś, a tak naprawdę od wielu lat, pomiędzy młodymi i starymi zaostrza się konflikt o podział nadwyżki wypracowywanej w naszej gospodarce. Jesteśmy jeszcze młodym społeczeństwem, ale już teraz dużo wydajemy na emerytury. Przykładowo zarówno w Polsce jak i w Luksemburgu osób w wieku 65+ jest 14%, ale my wydajemy na emerytury 11,1% a oni 9,8% PKB. W bliższych nam Czechach przy 16,2% udziale osób w wieku 65+ (2,2% więcej niż w Polsce) na emerytury wydają 9,9% PKB (1,2% mniej niż u nas). Takie przykłady można mnożyć, jednak sedno problemu jest w tym, że gdy od Polaków w wieku produkcyjnym odejmiemy niepracujących, niepłacących składek (prokuratorzy, sędziowie i mundurówka), udających, że płacą składki (rolnicy) oraz emigrantów to na trzech płacących składki przypada dwóch emerytów lub rencistów pobierających świadczenia. Trzech już teraz utrzymuje dwóch! A demografia jest nieubłagalna. Obciążenie młodych pracujących i płacących podatki będzie rosło. Ale młodzi pracujący mogą wyemigrować. Kto wtedy sfinansuje emerytury? .

Jednak obecny kryzys polityczny nie jest jeszcze buntem młodych. Wśród osób między 18 a 24 rokiem życia przeważa opinia, że młodzi ludzie są obecnie w lepszej sytuacji niż ich rówieśnicy dwadzieścia lat temu. Młodzi na razie nie są w pełni świadomi, że będą pierwszym pokoleniem o gorszych perspektywach niż ich rodzice. Pojęcia długu ukrytego, czyli istniejących ale niezewidencjonowanych zobowiązań emerytalnych znane są ekonomistom. Młodzi dopiero odczują konieczność podnoszenia podatków by wypłacić emerytury ich dziadkom i rodzicom lub ewentualny brak środków na drogi, przedszkola i szkoły, gdy pieniądze z podatków rozejdą się na emerytury. Rozbiory OFE i spór o wiek emerytalny to dopiero zapowiedź nadchodzącego gospodarczego konfliktu pokoleń. .

Sprowadzanie upadku rządzącego układu do ośmiorniczek i wina jest umniejszaniem problemu. Afera taśmowa w dużym mieście budzi politowanie, a na prowincji jest doniesieniem z dalekiej galaktyki. W Warszawie informacja z taśm o tym, że dwóch pazernych dorobkiewiczów na publicznych stanowiskach zjadło drogą kolację na koszt podatnika, może wzbudzić uśmiech politowania podlewany letnim zaledwie gniewem. Do tych wszystkich lokali, każdy ma wstęp, za niewygórowaną sumę. Wielu jadło tam za więcej niż nasi rozpasani ministrowie. A to, że minister policji z prezesem NBP dogadywali szemrane interesy? Biznes jak zwykle. .

Ale poza Warszawą i kilkoma dużymi ośrodkami miejskimi dostęp do urzędowej posady lub etatu u biznesmena żyjącego z sektora publicznego jest już kwestią egzystencjalną. To właśnie na wsi i w miasteczku najlepiej widać i najbardziej boli posada po znajomości dla syna wójta i córki burmistrza. Te wyznaczniki statusu są ściśle reglamentowane wewnątrz sieci znajomości i wzajemnej wymiany przysług. Wkurw związany z wykluczeniem z sieci powiązań dających dostatek i bezpieczeństwo, kumulujący się miejscowość po miejscowości delegitymizuje hierarchie społeczne i tytuł elit do przewodzenia nad nami. .

Na razie nie są to wielkie zmiany w odbiorze społecznym, ale kierunek jest jednoznaczny. Z CBOS dowiadujemy się, że pomiędzy 1995 a 2014 wzrosła z 89% do 93% liczba osób, które uważają że o pozycji młodych ludzi w społeczeństwie decydują znajomości. W tym samym czasie z 79% do 70% spadł odsetek osób uważających, że decyduje wykształcenie – a wzrósł z 68% do 76% odsetek osób uważających, że pozycję młodych determinuje miejsce zamieszkania. W tym kierunek zmian postrzeganych źródeł szans na sukces leżą podstawy buntu prowincji. .

PO ma rację: poprawia się sytuacja gospodarcza. Większość z nas przekroczyła poziom przeżycia i zaspakaja podstawowe potrzeby. Na takim poziomie konsumpcji coraz ważniejsza staje się konsumpcja relatywna – to ile mamy w relacji do innych – oraz jak oceniamy reguły gry o relatywną konsumpcję. Gdy uważamy reguły gry o majątek i status za sprawiedliwe to akceptujemy system. Ale ci od ciepłej wody nie tylko doprowadzili do stagnacji prowincji, ale również spowodowali zanikanie szans dla młodych z prowincji na sukces w dużym mieście. Zabierają młodym ze wsi i miasteczek nadzieję na lepsze jutro. A gdy nadzieja ta również zacznie gasnąć w dużych miastach wtedy owszem będziecie mieli bunt młodych. .

Powyższy tekst dałem wczoraj w Dzienniku Gazeta Prawna: ‘Dziś bunt peryferium. Bunt młodych dopiero przed nami’
Data:
Tagi: #młodzież #bunt

Paweł Dobrowolski

Wirtualna szuflada - https://www.mpolska24.pl/blog/wirtualnaszuflada

Paweł Dobrowolski jest byłym Prezesem Zarządu Fundacji Obywatelskiego Rozwoju.

Jest absolwentem Wydziału Ekonomii Harvard University (Massachusetts, USA).

Był ekspertem Instytutu Sobieskiego. Członkiem Zarządu Polskiej Fundacji Rozwoju Oświaty.

Był pracownikiem Deutsche Morgan Grenfell i dyrektorem Warsaw Equity Holding oraz Trigon, pracował m. in. z prof. Sachsem.

Do jego zainteresowań naukowych należą: ekonomia polityczna reform, ekonomia instytucjonalna i behawioralna, ekonomia banku centralnego i polityka pieniężna, instytucje finansowe, wymiar sprawiedliwości, rynek radiowo-telewizyjny, prawo upadłościowe, fuzje i przejęcia, organizacja rynku (industrial organization), polityka antymonopolowa, fiskalne konsekwencje starzenia się społeczeństwa.

Od 1995 roku zajmuje się doradztwem gospodarczym. Zawodowo pomaga kupować i sprzedawać firmy,

Autor książki pt. „Podstawy Analizy Finansów Firm” wydanej nakładem Stowarzyszenia Księgowych w Polsce oraz kilkudziesięciu artykułów o bankowości centralnej, upadłości, mediach oraz gospodarce.
Pomysłodawca wprowadzenia w Polsce wysłuchania publicznego

Komentarze 5 skomentuj »

Pytanie, czy nam coś nie umyka, mam na myśli reset w EU, czy wymusi powroty polaków? w jakiej ilości? czy nawet ci polscy obywatele którzy nie stracą tam w wielkim świecie dobrej pracy nie będą zmuszeni przez lokalnych "narodowców" do powrotu? Co stanie się tu na miejscu jak kilku czy kilkaset tysięcy polaków wróci z innego świata (świata normalności) do tego tygla już "wqrwionych", czy wyjdą i zmienią Polskę na taką w której da się normalnie żyć ? Czy przeczekają kilka lat kryzysu i wyjadą ponownie do normalnego/lepszego/ludzkiego kraju w którym za pensje minimalną żyjesz normalnie jak człowiek z całą rodziną?

Statystyczny obywatel (o ile taki konstrukt istnieje) nie zastanawia się za bardzo nad konsekwencjami długów, aktów prawnych oraz nowych rozporządzen. Statystyczny obywatel operuje prostszą symboliką - dlatego moim zdaniem Duda wygrał i wygra we na jesieni PiS, jako że są oni symbolem zmiany. Statystycznemu obywatelowi to wystarczy.

Pewna część tych młodych co to będą się buntować statystycznymi obywatelami nie są. Mają dużą świadomość oraz samoświadomość i wiedzą że to co obiecuje rząd, można w większości włożyć w bajki. Taki młody buntownik poszukuje kogoś kto jest autentyczny, prawdziwy i wiarygodny , np Kukiz. Dla nich taki kandydat reprezentuje zmianę

Wielu młodych również nie wierzy moim zdaniem w system - nie chcą "wyścigu szczurów" tylko dobrego życia. I w tym upatrywałbym sygnału, że zmiana jest konstruktywna - jeśli świadomość możliwości dobrego, godnego życia zacznie się pojawiać w umysłach jeszcze większej ilości młodych, wówczas zamiast buntu nastąpi transformacja.

Jeszcze nie widzę lidera który poprowadziłby tą transformację, ale sam fakt, że pojawiają się memy buntui i zmiany sugeruje mi że ten lider powinien się pojawić. Poczekamy, zobaczymy.

Statystyczny obywatel (o ile taki konstrukt istnieje) nie zastanawia się za bardzo nad konsekwencjami długów
Idź się przejdź do ludzi i się popytaj. Bo z tego co ja rozmawiałem z przynajmniej setką to sądzą inaczej.

Duda wygrał i wygra we na jesieni PiS, jako że są oni symbolem zmiany.
Bo nie ma nikogo innego "normalnego", który nie wylewa dziecka z kąpielą.

Mają dużą świadomość oraz samoświadomość i wiedzą że to co obiecuje rząd, można w większości włożyć w bajki.
Praktycznie wszyscy wiedza, że politycy kłamią i nie spełniają obietnic.
WIęc DAFUQ?

Panie Tomaszu!
Dzieki za komentarz - postaram sie odpowiedziec.

Idź się przejdź do ludzi i się popytaj. Bo z tego co ja rozmawiałem z przynajmniej setką to sądzą inaczej.
-Podobnie jak Pan ja rowniez rozmawialem z przynajmniej setka obywateli. Wielu z nich rowniez sadzi inaczej, tzn zdaja sobie sprawe z tego, ze emerytur raczej nie bedzie itd. Jedna rzecz jaka chcialbym zauwazyc, to to ze moim zdaniem, rozmowa z okolo setka osob nie wydaje mi sie wystarczajaco duza probka na to zeby byc w stanie okreslic poglady "statystycznego obywatela". Ponado, ja i Pan obaj jestesmy w podobnej grupie wiekowej, i przypuszczam - ale moge sie mylic - ze nasze rozmowy zamykaja sie w tej wlasnie grupie i przez to obraz statystycznego obywatela moze byc przechylony ku obrazowi czlonkow naszej grupy wiekowej.

Bo nie ma nikogo innego "normalnego", który nie wylewa dziecka z kąpielą.
Z tym tez sie zgadzam - i ciesze sie ze ze napisal Pan normalnosc 2 cudzymslowiu - "normalnosc" nie jest latwa dla zdefiniowania - kazda grupa spoleczna bedzie miala troche inna definicje - np, definicja normalnosci wg "moherow" jest inna niz wg np "hipsterow". Ale sadze ze ja i Pan podobnie definiujemy "normalnosc" - Duda byl jedynym kandydatem ktory to dziecko w kapieli zachowal .

Praktycznie wszyscy wiedza, że politycy kłamią i nie spełniają obietnic.
Z tym tez sie zgadzam - tylko ze ja patrzac na to, wiedzac, ze politycy opowiadaja bajki, zastanawiam sie co powoduje ze grupy ludzi w te bajki wierza - i zastanawiam sie co nalezaloby do tych osob mowic zeby zdali sobie sprawy z tego ze sa to bajki.

Pozdrawiam!
2

ze nasze rozmowy zamykaja sie w tej wlasnie grupie i przez to obraz statystycznego obywatela
moze byc przechylony ku obrazowi czlonkow naszej grupy wiekowej.
Wątpię. Rozmawiałem z ludźmi +40. Nawet +60. Paradoksalnie nie przepadam za własną grupą wiekową. Wolę siedzieć ze starymi tetrykami. Co nie zmienia jednak faktu, że kontakt z innymi też mam. Nawet takimi którymi tego kontaktu nie chciałbym mieć ;)

"normalnosc" nie jest latwa dla zdefiniowania - kazda grupa spoleczna bedzie miala troche inna definicje
Normalność jest b. łatwa do zdefiniowania.
Normalność odnosi się do uznawanych norm. Różnica polega na tym jakie normy się uznaje.

grupy ludzi w te bajki wierza
Cała bajka polega na tym, że właśnie nie wierzą. Po prostu cały czas głosują przeciw, a nie za.
I nie mają kandydata którego mogli by uznać [cytat nr. 2]
Jak wszystkie możliwe wybory są złe, to jasnym jest, że nie mogą być dobre.

I również pozdrawiam

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.