Przedstawiciele autoryzowani rządzą nami
Dwadzieścia sześć lat temu Polacy zawierzyli obietnicom ówczesnego lidera ruchu społecznego "Solidarność". Uwierzyli w jego słowa zapewniające, o tym że będzie lepiej wszystkim uczciwie pracującym Polakom. Wiadomo, że nie wszystkim natychmiast, ale kolejno na każdego przyjdzie pora poprawy życia. Tak obiecał robotnikom... ich robotniczy lider – Lech Wałęsa.
Lech Wałęsa, człowiek godny zaufania, którego słowo jest warte tyle co złoto, bo też robotnik.
Kiedy
jednak utworzona została grupa pierwszych beneficjentów likwidacji
reżimu sowieckich pachołków to pierwsi, którzy dostali się do władzy
stworzyli kartele polityczno-biznesowe i zablokowali dostęp pozostałym.
Utworzyli grupę trzymająca władzę oraz monopole, w których zostali magnatami i szlachtą wśród wykolegowanej reszty.
Obecnie
nowa szlachta popiera dalej istniejący układ, gdyż liczy na kolejne
profity z osiągniętej pozycji autoryzowanych przedstawicieli na obszar
Polski. Układ tych autoryzowanych przedstawicieli jest szczególnie
widoczny wśród: menadżerów, urzędników, aktorów, piosenkarzy czy
dziennikarzy.
Kto należy do grupy zatwierdzonych ... ma
monopol na role, kontrakty i promocje w mediach. Pozostali są skutecznie
i natychmiastowo blokowani. Im ktoś “z boku” jest lepszy, tym dla
wybranej grupy jest gorszy (bo bardziej niebezpieczny), a co za tym
idzie od razu następuje wpis jego namiaru na czarną listę. Ciach i po problemie.
Taka sama sytuacja jest we wszystkich instytucjach.
Nie
ma uczciwej konkurencji na efekty pracy, tutaj tylko układy mają
decydujący głos (jak w PRL). Kto jest w autoryzowanej grupie
przedstawicieli, ten ma zapewniony kontrakt (etat). On lub ona, jego lub
jej rodzina, a nawet cały ród ma pierwszeństwo do obsady w rolach:
filmowych, firmowych, instytucjonalnych oraz w mediach – oczywiście
kosztem zablokowanych, a zazwyczaj bardziej utalentowanych i
pracowitych.
Najbardziej jaskrawym przykładem nowej szlachty jest były przywódca opozycji Lech Wałęsa.
Nawet nie chodzi o samego Lecha, lecz o fakt, iż Lech nie tylko był Lechem, ale również Bolkiem.
Najgorsze,
że Lecho-Bolek dołączył do grupy autoryzowanych przedstawicieli
decydentów i zupełnie odpłynął od swoich źródeł, które miał w Stoczni
Gdańskiej.
Lecho-Bolek sam stał się magnatem i hersztem
przedstawicieli autoryzowanych, pasożytujących na oszukanej całej
reszcie społeczeństwa.
Najbardziej czego nienawidzili Polacy w
PRL-u to była nomenklatura. Tymczasem wielka nadzieja robotników, czyli
właśnie Lech Wałęsa wraz z jego uczniem Donaldem stworzyli: nową
nomenklaturę i nowy socjal-liberalny PRL, czyli nic innego jak PRL
zmodernizowany z nowocześniejszą, bo demokratyczną strukturą władz.
Lecho-Bolek
jest bardzo smutnym przypadkiem odejścia od swojej klasy społecznej.
Niestety z wielkim przytupem, miażdżącym dawnych “jego” w czeluście
biedy i niemocy. A dawne hasła głoszące: równość i sprawiedliwość poszły
w zapomnienie, tak samo jak lojalność.
On, a za nim idący oraz przez niego wychowani... "przedstawiciele autoryzowani ".