Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Peter Emerson obrońcą wadliwej polskiej ordynacji

6 marca 2014 lewicowe wydawnictwo Krytyka Polityczna opublikowało rozmowę z Peterem Emersonem z de Borda Institute, pt. „Emerson: Okręgi jednomandatowe to pomysł jak z Orwella”, z podtytułem „Wybory zero-jedynkowe, gdzie zwycięzca bierze wszystko, dzielą ludzi.” Link: http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20140306/emerson-okregi-jednomandatowe-pomysl-jak-z-orwella. Tytuł prowokacyjnie uderza w JOW, które są głównym postulatem Pawła Kukiza, oraz do niedawna były jednym z postulatów Demokracji Bezpośredniej. Czy to „miażdżenie” jest uzasadnione?


Wczytajmy się w wywiad i wypunktujmy chybione ciosy.

Z góry zaznaczam, że uznaję iż metoda de Bordy jest dobra (prawdopodobnie najlepsza), i szanuję dorobek pana Emersona za jej propagowanie. Ale jego pojęcie o polskich realiach jest niestety mgliste. A już używanie jego opinii jako argumentu za zachowaniem status quo byłoby występkiem przeciw logice. I to staram się uzasadnić ponizej.

Chybiony atak #1: Brak sprawiedliwego wyboru

Emerson:

Okręgi jednomandatowe oznaczają, że wyborca musi jednej z opcji powiedzieć „tak”, sugerując tym samym, że mówi „nie” wszystkim pozostałym kandydatom czy kandydatkom. To tak, jak w Folwarku Zwierzęcym – ta świnka jest dobra, a ta nie. Jest to zdecydowanie zbyt duże uproszczenie. Kiedy na karcie do głosowanie jest dziesięciu kandydatów czy kandydatek, wówczas najpewniej będzie tak, że jeden z kandydatów będzie podobał mi się bardzo, inny kandydat tak sobie, z propozycjami kolejnej osoby nie będę zgadzał się w ogóle, i tak dalej. Jeżeli jednak wyborca musi wskazać tylko jedną osobę, a wszystkim innym powiedzieć „nie”, wówczas nie może wyrazić swojej opinii w sposób precyzyjny. A skoro pojedynczy wyborca nie może wyrazić swojej opinii precyzyjnie, wówczas wynik wspólnego głosowania będzie niemal na pewno nieprecyzyjny.

To prawda, że w podstawowej wersji JOW (jednokrotny wybór na jednego kandydata) nie ma możliwości precyzyjnego oddania głosu tak, by nigdy się nie zmarnował.

Ale czy to znaczy, że obecny system jest jest precyzyjny? Czy ordynacja używana w Polsce, gdzie mamy duże okręgi wielomandatowe, listy partyjne i metodę d'Hondta jest wolna od problemu marnowania głosów? Oczywiście nie jest! Wybór jest ograniczony do jednej listy wyborczej, układanej przez centralę partii. Wielu wyborców odchodzi od urn z poczuciem straconego głosu, albo w ogóle do tych urn nie dociera.

Brak precyzji wyboru nie jest wyłącznie cechą okręgów jednomandatowych. Głosowanie na jedną listę partyjną również ogranicza wybór, nie pozwala wyrazić prawdziwej woli wyborcy. Wybory z głosowaniem preferencyjnym (głos przechodni) oraz opcją „nie popieram nikogo” wolne są od tego problemu. Z tego co wiem, polskie ruchy pro-JOW (w tym zarówno Ruch JOW/Zmieleni jak Demokracja Bezpośrednia) nie wykluczają idei głosu przechodniego, jednak na obecnym etapie - walki o zaistnienie tematu ordynacji w debacie publicznej - nie schodzą na tak szczegółowy poziom.

Chybiony atak #2: Zwycięzca bierze wszystko

Dalej mówi Emerson tak:

Po drugie, jeżeli zdarzy się tak, że jakaś partia zdobędzie 51 procent głosów we wszystkich okręgach, to otrzyma ona 100 procent mandatów, a nie jedynie 51. Spójrzmy dla przykładu na „wielopartyjną” demokrację z Lesotho – jedna z partii zdobyła tam 75 procent głosów co dało jej 100 procent mandatów! Jest to więc system bardzo nieproporcjonalny. Co więcej, w wyborach w Papui-Nowej Gwinei zdarzyło się niegdyś, że mandat otrzymała osoba, która otrzymała mniej niż 5 procent głosów. Jest to aktualny rekord świata.

Po pierwsze, to jest bardzo mało prawdopodobne. Odpowiednie wyliczenia można przeczytać na pewno także w pracach de Borda Institute.

Po drugie, nawet jeśli się zdarzy - ponad połowa aktywnych wyborców będzie miała swojego reprezentanta w parlamencie. To i tak wysoka reprezentatywność w porównaniu do tego, co daje nam obecna ordynacja. Nie rozumiem też, skąd rzekomy rekord świata na poziomie 5%. W Polsce posłankami/posłami zostają osoby o wiele mniejszym poparciu (1-2%)!

Po trzecie, w kontekście JOW „jakaś partia” to już nie jest to samo co rządy nawiedzonych wodzów, znane w Polsce z „epoki Kaczora i Donalda” (1995-2015). Wyborcy mają o wiele większy wpływ na delegatów, a delegaci mają o wiele większy wpływ na politykę partii i jej wodza. 

Argument o dominacji jednej strony jest także skomentowany w „ABC JOW”: http://jow.pl/abc-jow-2/#7, oraz rozbity w pył w raporcie instytutu Sobieskiego: http://www.sobieski.org.pl/ordynacja-wyborcza-do-sejmu-polskie-wspolczesne-liberum-veto/.

Chybiony atak #3: rozdrobnienie

Dalej można spotkać takie dywagacje:

A zatem być może, nie wiemy tego, ale być może 95 procent wyborców uważało, że był to najgorszy kandydat czy kandydatka ze wszystkich, a i tak osoba ta zdobyła mandat. To dlatego, że kandydowało w tym okręgu dwadzieścia lub więcej osób i otrzymały one po mniej niż 4 procent głosów.

To bardzo rzadka anomalia, proszę sięgnąć po wyliczenia. Jeśli w okręgu jednomandatowym kandyduje 20 osób i dostają po 4% głosów każda, być może znaczy to, że okręg był o wiele za duży - lub że jakość dyskursu publicznego była bardzo niska.

Chybiony atak #4: nieuzasadniona pewność siebie

Dalej mówi Emerson:

Jeżeli jednak zmienia się ordynację proporcjonalną, jaką mieliście w Polsce, na okręgi jednomandatowe, to jest to krok w tył – zły system został zastąpiony jeszcze gorszym.

Tej stanowczości w obronie polskiej ordynacji proporcjonalnej (rzekomo lepszej od JOW) zupełnie nie rozumiem, a cały wywiad jej nie uzasadnia.

Chybiony atak #5: porównania historyczne

Emerson: System amerykański jest dysfunkcyjny, a brytyjski wkrótce stanie się dysfunkcyjny, o ile już taki nie jest. Przyczyną tego jest po części to, że jest on beznadziejnie niesprawiedliwy. Wielka Brytania miała dwupartyjny system polityczny przez bardzo, bardzo długi czas. Kiedy wprowadzano tam okręgi jednomandatowe, w drugiej połowie XIX wieku, odbyło się to w ramach sekretnej umowy pomiędzy dwiema dużymi partiami. Jej celem było odsunąć małe partie od władzy. Duże partie nie lubią małych partii. Wolą dzielić się władzą między sobą – tym razem ty wygrywasz, a następnym razem ja wygrywam i tak będzie OK.

Ciekawe teorie, po części się zgodzę, lecz w niewielkim stopniu przystają one do polskich realiów. W USA, rozmiar okręgu oraz dwustopniowość wyboru jest czynnikiem który totalnie zmienia sposób działania JOW. Polski pomysł na JOW jest właśnie nakierowany na zmniejszenie „przewodniej roli partii”, jaką widzimy w polityce. Na zwrócenie delegatów twarzą do wyborcy. Na uwolnienie prawdziwej siły demokracji. W drugiej połowie XIX w. nie było internetu.

Chybiony atak #6: demoralizacja i „zacementowanie” władzy

Emerson: Jak wiemy, władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie. Kiedy więc partie polityczne proponują wprowadzenie okręgów jednomandatowych, to znak, że są zdemoralizowane, gdyż zamiast dbać o wyborców, myślą o swoim własnym interesie. Wyborcy są dostatecznie inteligentni, potrafimy dokonywać wyborów. Mamy swoje preferencje, dlaczego więc nie mielibyśmy móc ich wyrazić w głosowaniu?

Ależ właśnie obecnie w ordynacji proporcjonalnej nie możemy ich odpowiednio wyrazić! A jeśli mówimy o demoralizacji władzy - obecne elity są w powszechnej ocenie mocno zdemoralizowane i niegodne zaufania, także naprawdę jest to argument za zmianami - a nie przeciwko nim.

Poza tym - nie wiem skąd ocena, że partie proponują wprowadzenie JOW w swoim interesie, w interesie „zacementowania” układu władzy. Proszę pokazać partię w Polsce która tak robi. Kolejny wątek który niestety świadczy o nieznajomości polskich realiów.

Chybiony atak #7: polaryzacja

Dalej w wywiadzie eksploatowany jest argument o polaryzacji jako wadzie większościowych JOW.

Jeżeli jednak zastosuje się zwykłe okręgi jednomandatowe, efekt będzie opłakany. W społeczeństwie, w którym nie ma podziałów, pojawią się one. A jeżeli już są, to jedynie zostaną wzmocnione. Jeżeli więc okręgi jednomandatowe są niebezpieczne w strefach konfliktów, to nie powinno się ich stosować gdziekolwiek. Kropka. Demokracja nigdy nie miała być grą w zwycięzców i w przegranych - systemem opierającym się na antagonizmach, w którym gdy ktoś zdobędzie 50 procent głosów plus jeden, wówczas wygrywa wszystko, a pozostałym mówi się: no cóż, życie jest ciężkie, do widzenia, jesteście w opozycji przez następne cztery czy pięć lat. Nie. Demokracja jest dla wszystkich. Dla kobiet i mężczyzn, dla bogatych i biednych, dla katolików i protestantów, dla Tutsi i Hutu. Demokracja nigdy nie miała być rządami większości.

To jest być może najciekawszy z zarzutów, ponieważ istotnie JOW sprzyja polaryzacji. Jednak podziały wokół spornych kwestii były, są i będą. Już teraz polskie partie w swoim PR rozgrywają proste podziały ideologiczne, i brak JOW-ów im wcale nie przeszkadza. Nie widzę uzasadnienia dla „opłakanych efektów” i tym podobnych alarmistycznych stwierdzeń. Czy Autor myśli że JOW doprowadzą do czystek etnicznych?

Jest druga strona tego medalu: wybór większościowy w małym okręgu sprzyja również jednoznacznemu określeniu stanowiska kandydata wobec szeregu spraw, tworząc kontrakt społeczny zamiast rozmytej linii partyjnej (kto jeszcze wierzy w program wyborczy centrali PO? Czy PiS?).

Ciekaw jestem, jakież to dewastujące rozłamy wzmocniły się po wprowadzeniu JOW w Kanadzie, Francji czy Japonii, oraz w czym te podziały są głębsze niż ten już obecny w Polsce rozłam między narodem a władzą.

Chybiony atak #8: JOW nie są idealne, więc niech zostanie jak jest

Krytyka: Jak zatem najlepiej wybierać naszych przedstawicieli? Który system wyborczy będzie bardziej sprawiedliwy i precyzyjny?

Emerson: Minimum to, aby pozwalał wyborcom wyrazić ich preferencje. Druga rzecz, to wszystkie preferencje wyrażone w głosowaniu powinny zostać wzięte pod uwagę. Jeżeli będziemy chcieli uwzględnić te dwa kryteria, to do tej pory został opracowany tylko jeden system wyborczy, który je spełnia – zmodyfikowana metoda Bordy. W Irlandii jest całkiem dobry system wyborczy, zarówno na północy, jak i na południu - pojedynczy głos przechodni (STV).

Metoda de Bordy, oraz głosu przechodniego - to są świetne pomysły i do tego kompatybilne z JOW! Kolejny argument, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi wadami JOW.

Podsumowanie

Wydaje mi się, że w środowisku lewicy zapanowała moda ślepego „walenia” w JOW bez rzetelnego uzasadnienia. Krytyka opiera się na fałszywej przesłance, że skoro JOW nie jest idealny, i skoro kraje stosujące mechanizm wyboru większościowego mają pewne problemy, to jest on automatycznie gorszy od obecnej ordynacji, tzw. „proporcjonalnej”. Tak nie jest i szkoda, że lewica tego nie dostrzega.

Zamiast ślepych ataków, lepsze by było poszukiwanie wspólnych celów - nawet jeśli ich zwolennicy są od nas oddaleni ideowo. Dobrze by było, gdyby Krytyka włączyła się w proces konstruktywnej debaty nad ordynacją. Ma ku temu potencjał.



Filip Rembiałkowski

Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 1 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.