Właśnie zakończony szczyt unijny w sprawie nielegalnych emigrantów, wywołany utonięciem w ostatni weekend ponad 800 Afrykanów, zapewne rozczarował tych wszystkich, którzy chcieliby, aby Unia zaangażowała jak największe siły i środki w działania humanitarne. Przywódcy unijni uznali, iż skupić się trzeba na efektywnym tropieniu i niszczeniu łodzi i statków należących do przemytników. To prawda, – jak napisali w liście do władz UE wpływowi Europejczycy – że „śmierć imigrantów to plama na sumieniu Europy”, ale rację też ma szef Rady Europejskiej Donald Tusk, iż „najlepiej ochronimy ludzi przed utonięciem, gdy sprawimy, by w ogóle nie wchodzili na łódź”.
Tyle że wcześniej, kilka lat temu, Europa zrobiła niestety bardzo wiele, by sprawić, że coraz większe rzesze mieszkańców północnej Afryki, gotowe są zapłacić każdą cenę – a jak widać, często jest to cena życia – za skrawek miejsca na przepełnionych łodziach, które miałyby ich przewieźć do lepszego, europejskiego świata.
Nieraz w tym miejscu przestrzegałem, by nie podchodzić ze zbytnim entuzjazmem do arabskiej wiosny ludów. A ówczesnej rewolucyjnej fali w krajach arabskich przyklaskiwała praktycznie cała europejska opinia publiczna. Ułatwiliśmy obalenie Kadafiego. Byliśmy o krok od zbrojnej interwencji w Syrii, by odsunąć od władzy Asada.
Panujące w krajach arabskich autorytarne reżimy budziły rzez jasna moją zdecydowaną niechęć, ale jeszcze bardziej obawiałem się chaosu i islamistycznego terroryzmu, który mógłby pojawić się w ich miejsce. Byłem pewien, że zdestabilizowanie układu politycznego od Iraku i Syrii na wschodzie, po pogranicze algiersko-marokańskie na zachodzie, doprowadzi do humanitarnej katastrofy i fali uchodźców, nad którą Europa ani socjalnie, ani politycznie nie będzie w stanie zapanować.
Przed arabską wiosna ludów uważaliśmy, iż rządy Asada, Mubaraka czy Kadafiego to zło. Dziś wiemy, że mieliśmy do czynienia z klasycznym „mniejszym złem” – bo czyż można nazwać je inaczej, skoro dziś możemy je porównać z bestialstwem tzw. państwa islamskiego.
I na koniec oczywista konkluzja – nie da się rozwiązać problemu imigrantów z północnej Afryki, jeśli nie zmieni się sytuacji tam na miejscu. Jak długo na tamtych terenach będą panować terror i chaos, nędza i brak bezpieczeństwa, tak długo ich mieszkańcy będą szukali możliwości ucieczki do bezpieczniejszej Europy.