Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Esbeckie emerytury zostały wypłacone. Czy musiały? Czy powinny?

Z natury rzeczy kwestia tzw. esbeckich emerytur przechodzi niejako do lamusa, co bynajmniej nie oznacza, że nie można się jeszcze chwilę pozastanawiać nad tytułowymi pytaniami. Tak na przyszłość.

Esbeckie emerytury zostały wypłacone. Czy musiały? Czy powinny?
źródło: internet

Zacznijmy od materii znacznie prostszej. Powiedzmy, że zarządowi danej spółki nie za bardzo chce się pracować, nie ma na nią pomysłu, spółka podupada, zadłuża się, a ten wpada na "genialny" pomysł, aby przejąć wszystkie jej wartościowe aktywa, a do tego zawrzeć ze spółką umowy emerytalne dla siebie i kadry zarządzającej, że ho, ho.

Przychodzi nowy właściciel, sporządza stosowny bilans, a ten dyktuje mu dwa wyjścia: albo pójdzie do zarządu i powie: Panowie. Chyba macie mnie za idiotę. Przecwaniliście, że aż strach. Postaram się zapomnieć o Waszym niewybrednym tupecie i ewentualnie zastanowię się nad spłatą tych zobowiązań (czy tam „praw nabytych”), ale zwolnijcie mi aktywa, albo będziemy musieli pomyśleć o ich znacznej redukcji. Jest też inne wyjście: składam wniosek o upadłość, a wtedy syndyk się już wszystkim zajmie, a rozpocznie zapewne od przyjrzenia się zobowiązaniom w stosunku do zarządu i te zadośćuczyni (jeśli nie skieruje wniosku do prokuratury o działanie na szkodę spółki, a wtedy może jeszcze z prywatnego majątku będziecie Panowie spłacać zobowiązania spółki!!!) w ostatniej kolejności. To co robimy?

Oczywiście tzw. „opozycja demokratyczna” tego nie zrobiła tylko pozwoliła się nomenklaturze uwłaszczyć, przejąć najlepsze firmy, a leszczom-podatnikom zostawiając długi do spłacenia. Przykładowo, Pan Janusz Korwin-Mikke przyjmuje stanowisko „zerojedynkowe”, tzn. przejęliśmy dobrowolnie to państwo, to trudno: trzeba płacić. Gdyby przejęto je siłą, albo ich pozabijano (tak jak p. Ceaușescu w Rumunii) to „problemu” by nie było. Można i tak do tego podejść.

Ale, czy oprócz przejmowania tego całego postpeerolwskiego majdanu takim jakim był, ogłoszeniu upadłości, czy zabiciu „ich” wszystkich, było jakieś inne wyjście? Zdrowy rozsądek  oraz ukształtowane od tysiącleci normy ekonomiczne i społeczne niezawodnie podpowiedziałyby podjęcie stosownych negocjacji o redukcji niektórych zobowiązań, dokładnie tak, jak to robi każdy syndyk, gdy dostrzeże nadwyżkę zobowiązań nad aktywami (tu oczywiście sytuacja była jeszcze „bezczelniejsza”, bo aktywa zostały przejęte przez nomenklaturę, a pozostały jedynie zobowiązania).

Tak to się robi na całym świecie. Czy w USA, czy w Wielkiej Brytanii. Przykładowo, znacznej części firm nie stać na dalsze finansowanie tych „tłustych” programów emerytalnych (tzw. defined benefit schemes) ustanowionych w latach 80-90, bo ludziska żyją na emeryturze jakoś tak dwa razy dłużej, niż to się prognozowało 40 lat temu. Ponieważ, w przeciwieństwie do państwa,  prywatne firmy nie mają dostępu do zastępu leszczy-podatników, to zazwyczaj zarząd (czy nadzorca funduszu, któremu zarząd odmówił dalszego „zasypywania” deficytu funduszu z bieżących środków) przychodzi do załogi i mówi: albo będzie zgoda na redukcję Waszych emerytur, albo składamy wniosek o upadłość, a wtedy syndyk się tym stosownie zajmie….

Podobnie o swoich tłuściutkich emeryturach musieli zapomnieć Ci, których fundusze emerytalne „inwestowały” w obligacje miasta Detroit. Bo kto miałby niby za to płacić? Konsekwentnie uważam, że nie mamy moralnego prawa, aby ograbiać obecnie pracujące pokolenia (konflikt dwóch istotnych wartości), po to, aby te tłuste esbeckie emerytury płacić. Bo, z jednej strony, mamy zobowiązanie, ale z drugiej, owoce czyjejś ciężkiej pracy, czyjąś obecną WŁASNOŚĆ, która jest dla nas przecież "święta". Jeśli państwo nie ma wystarczających aktyw, aby te zobowiązania spełnić, trzeba je zredukować, zaczynając od tych „najtłustszych”, a najmniej "uzasadnionych".

W normlanym świecie istnieje JEDYNIE relacja wierzyciel-dłużnik, a niewypłacalność tego drugiego, to wyłączny problem wierzyciela, a NIE osób trzecich!!! W przeciwnym przypadku mamy do czynienia z jakąś formą zniewolenia Bogu ducha winnych osób postronnych. Naturalnie historia zna wiele przykładów narzucania narodom podbitym znacznych, wręcz katorżniczych kontrybucji na całe pokolenia, a jeszcze więcej takich, kiedy to jedna klasa społeczna nakłada kontrybucje na drugą, ale ze świecą szukać takich, jeśli w ogóle, w których to wyzwoleni uciemiężeni stają się de facto ekonomicznymi niewolnikami tych, którzy ich ciemiężyli. I to jeszcze pod moralnym szantażem: pacta sunt servandaI?I?I?

Data:
Tagi: #
Komentarze 2 skomentuj »

Szpanel Ty naprawdę myślisz że ktoś to czyta? Hłehłehe

Nie fatyguj się. Myślę, że nikt nie czyta twoich durnych i chamskich komentarzy/szkoda czasu

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.