Co więcej, proponuję też, by widzieć rzeczywisty przebieg wydarzeń i prawdziwe dramatis personae. Formalnie ktoś tam w imieniu zarządu partii oskarżał, i ktoś tam jako sąd partyjny wyrokował, ale – zgódźmy się – tak naprawdę oskarżał tu i wyrzucał jeden i ten sam człowiek: Leszek Miller.
Oceniam tę decyzję Leszka Millera bardzo negatywnie.
Gdy Leszek Miller ponad dekadę temu stracił stanowisko przewodniczącego SLD i następnie został przez nowego szefa partii Wojciecha Olejniczaka skreślony z listy kandydatów partii do Sejmu w 2005 roku, uznałem to wtedy za błąd polityczny SLD (wszak Leszek Miller miał sporo sympatyków w post-PRL-owskim elektoracie), ale przede wszystkim widziałem w tym przejaw małostkowości. W reakcji na to Leszek Miller odszedł wtedy z SLD. Rękę podał mu kolejny przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski, najpierw na powrót przyjmując go do partii, a potem umieszczając go w 2011 roku na pierwszym miejscu na liście kandydatów SLD do Sejmu w okręgu gdyńskim. Jeśli więc dziś Leszek Miller, przejąwszy od Napieralskiego stery w partii, wyrzuca go z niej, to jest to przejaw nie tylko małostkowości, ale też skrajnej niewdzięczności.
Ale oczywiście istotniejszy jest aspekt polityczny decyzji Leszka Millera. I on też jest głównym powodem, że sprawę komentuję. Otóż Sojusz Lewicy Demokratycznej (podobnie zresztą jak wcześniej Twój Ruch) miał do odegrania (użyty tu czas przeszły nie jest przypadkowy) istotną rolę w procesie konsolidacji środowisk lewicowych i liberalnych, nie akceptujących zdominowania polskiej sceny politycznej przez partie (PO i PiS) i środowiska prawicowo-konserwatywne.
Widać, ze Leszek Miller tym oczekiwaniom nie sprostał. Zamiast rozwijać SLD, on tę partię w sensie dosłownym zwija. Zamiast zadbać o przyciąganie do SLD ciekawych postaci, on postaci takich woli się pozbywać. Wydaje się, że jedyne na co Leszek Miller zwraca dzisiaj uwagę, to zduszenie w zarodku jakiejkolwiek wewnętrznej konkurencji. Bo chyba tylko w takich kategoriach trzeba widzieć zaskakującą decyzję o nominowaniu Magdaleny Ogórek na kandydatkę SLD w wyborach prezydenckich.
Obawiam się, że za niedługi czas Leszek Miller będzie w SLD absolutnym jedynowładcą – tyle, że po czystkach, które przeprowadzi, będzie to partia już pozaparlamentarna i nie zdolna do zbudowania wokół siebie jakiegokolwiek szerszego politycznego obozu.
Na to co się właśnie dzieje w SLD nie ma chyba lepszego komentarza niż piosenka Elektrycznych Gitar „To już jest koniec”.
Dodałby, że nie jest to koniec ładny.
Ostatnio pisał Pan, że na lewicy się gotuje i będzie powstawała nowa siła polityczna- zatem impuls rozwojowy już jest. To jest zwyczajnie wojna pokoleń, Miller to człowiek z powojennego wyżu demograficznego, zahartowany, bezwzględny, materialny, pracowity, nie znoszący sprzeciwu, autokratyczny i itd - takie jest to pokolenie. Napieralski końcówka pokolenia X, początek Y, zupełnie inna filozofia działania, dyskusji, spoglądania na rzeczywistość. W dodatku te Klewki, w takiej sytuacji lepiej być na stanowisku, niż nie być, zawsze można dobić jakiegoś targu politycznego, w razie W. Miller wrócił, ale już ma sporą opozycje w swoim klubie, więc musiał poświecić najsilniejszego.