Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Zostali sami czeladnicy

Są teksty, które wolałbym żeby nie powstały, których wolałbym nie pisać. To jest jeden z nich, gdyż prowadzi do potwornie smutnej konkluzji i dotyka tematyki, o której im ciszej tym lepiej.

Zostali sami czeladnicy
Terminator
źródło: Flickr

Do tej kategorii spraw niewątpliwie zalicza się dyplomacja, a o dyplomatach Winston Churchill mówił, że „dyplomata to człowiek, który dwukrotnie się zastanowi, zanim nic nie powie”. Facet raczej wiedział co mówi, gdyż nie bez kozery dyplomacja Wielkiej Brytanii przez wielu jest uznawana, za jedną z najbardziej skutecznych i … bezwzględnych. Ich podejście do tych kwestii charakteryzuje sformułowanie: W polityce zagranicznej Wielka Brytania nie ma przyjaźni, ma tylko interesy. Patrząc na to co się dzieje obecnie w naszej polityce w tym zakresie, nie sposób nie zauważyć, że osoby za to odpowiedzialne nie pamiętają ani o jednym, ani o drugim. Ale po kolei.

Z jednej strony mamy Grzegorza Schetynę, który na początek postanowił potarmosić za wąsy rosyjskiego niedźwiedzia i rozpatrywał ilu było Ukraińców w składzie sowieckiego Frontu Ukraińskiego, który wyzwalał Auschwitz. Dla Rosjan czułych na punkcie „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” to był siarczysty policzek. Po co? Potem podgrzała atmosferę stwierdzeniem, że obchody zakończenia II wojny światowej powinny się odbyć w Polsce … przez kompletny "przypadek" tuż przed naszymi wyborami prezydenckimi. Ostatnio nagle przypomniał sobie o smoleńskim wraku, jakby w obliczu tego co wcześniej nawywijał miał jakąkolwiek szansę na jego zwrot. Naiwność? Nie, premedytacja!

Z drugiej strony mamy Michała Kamińskiego, który z gracją hipopotama „omisiowuje” Olejnik, która zupełnie nie reaguje na rujnowanie naszej polityki zagranicznej względem USA i NATO. Stwierdza, że tacy tam Kwaśniewscy, Miller za bardzo zaufali Amerykanom i należy przestać im ufać. Mówiąc to wprost do kamer i mikrofonu - doradca premiera, przypominam. I to jest Miś na miarę naszych możliwości dyplomatycznych.

Z trzeciej strony mamy wizytę Orbana w Polsce, przed którym premier Kopacz nagle zgrywa już nie matkę Polkę, ale Chiraca w spódnicy, który mówi Węgrom, że straciły okazję żeby siedzieć cicho w sprawie Rosji, a Jarosław Kaczyński czyni niegodnym Orbana spotkania z nim, zapominając jednocześnie, że to Polska odrzuciła w swoim czasie „hołd lenny” Węgier ustami Donalda Tuska, który nie chciał rozbudowywać współpracy w ramach Europy Środkowej tylko ukierunkował się na Niemcy. Sami wepchnęliśmy Orbana w łapy rosyjskiego niedźwiedzia.  

W obliczu tego co mamy na wschodzie i jak wygląda sytuacja geopolityczna, nasi politycy zamiast skorzystać z pierwszej maksymy Churchilla by dwa razy pomyśleć, by nic nie powiedzieć, terkoczą jak katarynki. Nawet jeżeli część z tych rzeczy to prawda i tą drogą należy iść, to na litość boską o tym się tak nie mówi, tylko ewentualnie robi swoje. Trzyma się gębę na kłódkę, natomiast jeżeli coś takiego się dzieje to u mnie pojawia się natychmiast pytanie. Po co to wszystko? Naprawdę nie chciałbym formułować tej myśli i wierzyć mi się nie chce, ale mam wrażenie, że nasza polityka zagraniczna stała się narzędziem i ofiarą kampanii wyborczej. Chciałbym się mylić, ale Schetyna używa jak zabawki polityki zagranicznej do wsparcia kampanii prezydenckiej Komorowskiego, by ten z emfazą i namaszczeniem mógł natychmiast podkreślać, że tylko on się zna na obronności, dyplomacji i jest jedynym gwarantem stabilności i spokoju reszta to czeladnicy. Kamiński pompuje swoje, wszak polską armię trzeba uzbroić za grube miliardy i Amerykanom nie można ufać. Kopacz wmówił, że jest "Iron Lady", która zyska jak pokaże temu "małemu" Orbanowi miejsce w szeregu. Kaczyński w obliczu antyrosyjskiej retoryki „Prezydenta z Ruskiej Budy” doszedł do wniosku, że musi udowodnić, że nikt od niego nie będzie bardziej antyrosyjski i brzydzi się „zdrajcami” nawet tymi z zagranicy reprezentującymi interes własnego suwerennego narodu.

Powariowali?

Lata orientacji nas w polityce zagranicznej na USA, UE, Węgry i NATO, ocieplania stosunków z Rosją by teraz w 3 sekundy wszystko określić, że było do niczego? O ile jeszcze można zrozumieć ochłodzenie w stosunku do Rosji, która robi to co robi. O tyle dystansowanie się ostentacyjne od USA czy Węgier to naprawdę jakieś kuriozum. Ja rozumiem, że być może kierunki jakie wyznaczyli kiedyś Skubiszewski, Geremek, Kwaśniewski czy Lech Kaczyński z upływem czasu mogły się stać odrobinę zetlałe, można nabrać wątpliwości czy te sojusze spełnią swoje zadanie, czy warto było się ładować w Kiejkuty. Być może, mogli się nawet mylić, mogli nie rozumieć drugiej zasady jaką stosuje Wielka Brytania o braku przyjaźni, ale nigdy nie doprowadzili do tego, żeby polityka zagraniczna stała się ofiarą kampanii wyborczej. Nigdy w imię partykularnych interesów kampanijnych lub innych nie byli gotowi jej w tak ostentacyjny sposób podważać. Przy całej ułomności tych koncepcji w porównaniu do obecnych rozgrywających to byli mistrzowie, a teraz naszą politykę zagraniczną rozgrywają czeladnicy i to bez wyjątku.

Jedyne w czym jest nadzieja to, że po tych czeladnikach, którzy ewidentnie będą schodzić ze sceny, przyjdzie pokolenie mistrzów – terminatorów nie w tym infantylno-wyborczym rozumieniu jakie raczył nam zaprezentować pan Prezydent RP, ale zimnych maszyn dyplomatycznych, pragmatycznych drani, którzy nie będą mieli sympatii ale tylko interesy, a te interesy będą interesami Rzeczpospolitej. 

Mariusz Gierej

Mariusz Gierej - https://www.mpolska24.pl/blog/mariuszgierej

Dziennikarz, publicysta ...
"Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila.

Komentarze 4 skomentuj »

Masz rację Mariusz, ale jeśli stwierdzimy już, że nad czymś należy popracować to można to zmienić. Zgadzam się z tobą, że Orban został wystawiony do wschodu przez cały splot okoliczności- jego twardą politykę, odwrócenie się Europy i krytyki USA.

Dziś prowadzimy jawnie proniemiecką politykę, które kształtowana jest w Brukseli, a nie w Warszawie. Krytyka USA jest ponadprzeciętna wspomnijmy słowa Sikorskiego czy Kamińskiego.

Wbrew pozorom Amerykanom zależy na Polsce. Doskonale wiedzą, że jesteśmy pierwszym i najważniejszym murem przed wlaniem się Rosji do Europy. Gdyby się tak stało to w tym samym czasie narwani Arabowie wleją się na południe Europy. Jeśli nawet nie to Mittle Europa jest idealnym miejscem zajazdu dla Rosji- bankrut mógłby się pożywić niemieckimi fabrykami. Dlatego upadek Polski oznacza upadek Europy. Na to nikt i w szczególności NATO nie może sobie pozwolić. Jeśli się z tym zgadzamy. To zastanawiające są te wszystkie głosy antyamerykańskie.

Padające z ust szefów dyplomacji czy wpływowych osób, które robiły karierę w PIS, PO i zagranicą. O co w tym wszystkim chodzi?

To, że Niemcy wzrosły przez ostanie 20 lat przez podbicie gospodarcze Europy Środ.- Wschod. i faktyczne zdominowanie UE jest w jawnym konflikcie z rozwijaniem koncepcji Międzymorza, współpracy w grupie Wyszechradzkiej. Niestety polityka proniemiecka robiona jest na kolonach, nie domagam się, ani odszkodowania, ani zwrotu polskich dóbr kultury.

Jeśli uważamy, że w polityce zagranicznej ważne są interesy( głównie biznesowe) to nasza gospodarka zdominowana przez zachodnie podmioty czy spółki skarbu pańswa, wyklucza jednocześnie taką koncepcję.

Powiedzmy sobie szczerze, że gdyby nawet nie wybuchła wojna Ukrainy z Rosją, to wejście jej do UE, byłoby problem dla rolnictwa, przemysłu drzewnego, centr outsourcingowych, czyli naszego "core" na którym budujemy naszą gospodarkę.

Warto wiedzieć, że Niemcy inwestują praktycznie i wyłącznie w byłym zaborze pruskim. W najgorszym przypadku zdaniem Niemiec, na linii Wisły zatrzymają się rosyjskie tankietki. Mylą się w tym wypadku niemiłosiernie.
I tak, jak Polacy odzyskali wolność dzięki znajomości Paderewskiego z szefami amerykańskiej administracji(Wilson podpisał) tak dzisiaj zależymy od podobnych czynników. Niestety Amerykanie zaniedbali nas inwestycyjnie przez ostatnie 25 lat, jednak nasze wspólne "korzenie" jeszcze nie raz uratują nam tyłek. Pod warukiem, że wyślemy tam nowego terminatora, który im o tym przypomni. Przekona ich, że jest ważniejsi, niż im się wydaje.

Z pewnością rozwój Chin wpłynie znacząco na niemiecką gospodarkę, która w razie zmian instytucjonalnych w Europie, rozwoju technologii chińskiego eksportu, straci swoje wpływy polityczne, ekonomiczne, wejdzie w okres upadku, bo każde imperium trwa 250-300 lat i wystarczy policzyć kiedy Rosja i Niemcy zaczęły wzrastać. Czyżby na początku XVIII wieku. 1700+300 lat=2000

W tej całej beznadziei jest promyczek nadziei, że wielkie bieguny historii obracają się na naszych oczach.

Mieliśmy wspaniały wywiad, z dyplomacją bywało gorzej. Dziś nie wiem jak jest z wywiadem, wiem, że w polskich służbach zarabia się za małe pieniądze. Z tego biorą liczne problemy naszego kraju, w tym dyplomacji. Zresztą być może kiedyś to zrozumiemy, że w kraju, który nazywa się polska z całym obciążeniem historycznym zarówno politycy, jak i służby specjalne powinny zarabiać 3-4 razy więcej, wtedy może zacznie się prostować sytuacja w naszym kraju. i tak w najnowszym badaniu 70% ludzi uważa, że sprawy idą w złym kierunku! Jest źle.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.