Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Gdy książka szkodzi..

Mądrość to córka doświadczenia - Leonardo da Vinci

Gdy książka szkodzi..
Na początku normalnie chciałem zacząć od tego czy to książki są niebezpieczne, czy może to człowiek jest niebezpieczny dla samego siebie. To trochę za długie wyszło, a tekst chciałem jeszcze skierować w inną stronę.
Dlatego trochę wywód skrócę. Jednak proszę nie oczekiwać tego, aby było to wszystko było poskładane do kupy.
To jest także zbiór luźnych spostrzeżeń.

Wpadłem na taki tekst. Za co dziękować pewnej osobie z twittera (kumata jest to się domyśli), bo sam nie wchodzę na takie zaszczytne portale. Nawet nie wiem kim jest autor ;p

Czy książka jest niebezpieczna jak broń? W większości ludziom wydaje się takie porównanie bez sensu. Jak takie w których łyżka tuczy ludzi, klawiatury trollują w internetach, albo długopisy robią błędy ortograficzne. To czy coś jest niebezpieczne zależy od tego jak wykorzystujemy. Nasze talenty, wiedzę, przedmioty.

Kiedyś, z lat temu 10. W szkole, nauczycielka angielskiego kazała nam wymyślić 10 niestandardowych pomysłów na korzystanie z książek. Najczęstszym pomysłem... uwaga było jako broń służąca do samoobrony. Sam się wywaliłem na to zadanie raz, że z lenistwa. Raz, że stwierdziłem, ze jest zwykle nudne tudzież "there is no fun at all", bo wszyscy i tak powymyślają to samo. Zaś na WoSie, jedna z najlepszych nauczycielek jakie spotkałem podczas mojej edukacji zapytała się czy dobrze jest być punktualnym, konsekwentnym i czymś jeszcze. Wszyscy, tak. A jak jestem terrorystką i planuję zamach bombowy? Zonk.

Co jest niebezpieczne i dlaczego? Bo takie jest przeznaczenie czegoś, czy czegoś "przeznaczenie" bierze się z tego jak to wykorzystujemy? Mógłbym napisać tutaj o książkach,filmach,nożach, młotkach, śrubokrętach, korkociągach, sznurach, siekierach. Ale także o państwie, służbach porządkowych, sądownictwie, czy nawet lekarzach. I zapytać się czy one są dobre (dobrzy), czy złe (źli) z natury. Czy może z tego jak korzystają ze swoich możliwości i talentów?

To jest jedna rzecz. Druga rzecz która jest ważna to jest źródło istoty rzeczy.

"To nie moje pomysły, to wyimki z prozy uznanych polskich pisarzy science fiction"

Ja rozumiem, że jest to hiperbola na swój sposób zabieg erystyczny, ale jak ktoś wyskoczy jak Zanussi z filmem to dlatego, że jakiś "pisarz" coś napisał? :P
Pisarzem się jest dlatego, że jest się pisze. Czy pisze się dlatego, że jest się pisarzem? Autor ma jakiś problem odnośnie "pisarstwa"? Nie wiem. Może sam się na złość skuszę na napisanie "Fantasy"? Nawet miałbym pomysł o czym.

Nie zastanawiam się co jest manipulacją, a co nie, Ale czy to, że ktoś coś zrobi to będzie wynikało z tego, że ktoś coś napisał ("udokumentował")? Czy z tego, że ktoś coś napisał ma jakiś "sens"? Czy tylko przedstawia coś co zostało już gdzieś powiedziane, zapisane? Skąd się to bierze? Dlaczego piszę książkę, posta, komentarz? Coś mnie motywuje do tego? Mam jakieś intencje? Coś tędy? 

Piszę ten fragment to bo nie widzę zarzutu wobec tego co powoduje, że jakiś pisarz "wyraża nieodpowiednie" poglądy, ale zarzut polega na tym, że te poglądy są w ogóle zapisane i śmią być "prawoskrętne".
I nawet nie jest ważne, czy takie poglądy funkcjonują w innym miejscu i skąd one się biorą.

"Raczej ważne jest to, że "Fantastyka socjologiczna (...) Uwikłała się tym samym w politykę, skręciła mocno w prawo i z czasem stała się podatna na ideologiczne manipulacje."

Ja się zapytam czy przed IIIRP. Kiedy fantastyka nie była "prawoskrętna" nie uwikłana w politykę to nie była podatna na ideologiczne manipulacje? Z czego te manipulacje wynikają? Czy teksty komunistów nie były manipulacjami? Kiedy człowiek się im poddaje? Skąd one wynikają? Czy jeżeli ludzie by się im nie mogli poddać, to one by się pojawiały? Czy może to swoiste błogosławieństwo do zagarnięcia kolejnej przestrzeni prywatnej(?) dla "mojego" dobra?

Ale na chwilę odchodząc od przytoczonego tekstu. Trochę filozofii dla zastanowienia.
Czemu służy pismo? Nauce czy przypominaniu tego co zostało już wymyślone?
Jak posyłamy dziecko do szkoły, by się czegoś nauczyło. To uczymy go podstawowych umiejętności, od zera. Ono nie ma wiedzy, dopiero je nabywa. Nie zna się w zasadzie na niczym. Jak to niektórzy ujmują znajduje się w baranim wieku.
Więc całą wiedzę każdy z nas musi w swoim życiu odtworzyć co zostało "utracone" w wyniku zastępowania pokolenia. Zweryfikować co wie i w zasadzie trwa to cały czas. Żeby zweryfikować dany fakt musimy go zestawić z danymi które do niego pasują, albo nie. Dopiero wtedy można stwierdzić, czy dany fakt został zweryfikowany i uznany za poprawny bądź nie. Ergo ważne jest to co wiemy i nasza baza danych która pozwala weryfikować fakty.

Kiedyś brałem udział w dyskusji na temat trailera wiedźmina 3 i był temat.
Czy fantastykę należy brać na poważnie, dosłownie. Bo coś nie zgadza się z prawami fizyki, albo ktoś postępuje nielogicznie. Mam jakieś takie dziwne odczucie, że tutaj jest podobnie i autor sam się w tym gubi.

Wracając do tekstu. Czy rzeczy są złe, bo mają konkretne atrybuty, czy są złe bo ludzie są źli i źle z nich korzystają.

Na przykładach z tekstu:
"Tu właśnie widać, jak łatwo wpaść w pułapkę metafory. Strach przed mutantem strzelającym z oczu, zdolnym do regeneracji, czytającym myśli albo potrafiącym wysysać energię życiową z człowieka wydaje mi się całkiem naturalny. Dlatego nie uważam, żeby mutant o zabójczych zdolnościach był dobrą metaforą Afroamerykanów czy gejów, bo Afroamerykanie zwyczajnie nie mają potencjalnie zabójczych paranormalnych zdolności. Strach przed mutantem jest strachem racjonalnym, strach przed mniejszościami jest strachem rasistowskich paranoików."

Z tego co rozumiem mutant z X-Menów jest zły i groźny, należy się go bać bo jest mutantem i ma atrybut który stanowi zagrożenie. A nie po tym jak z niego korzysta. Czy to nie jest właśnie "rasistowskie:? Jeżeli rzecz nie polega na tym, aby oceniać po tym kim jest, ale po tym co czyni. Mutant nie jest zły, bo jest mutantem, ale dlatego, że wykorzystuje swoje zdolności w zły sposób. Czym się różni "murzyn" z gnatem od mutanta? Ja nie wiem. Czy może jak murzyn wyskoczy mi z gnatem i będzie mi grozić. To mam się go bać bo trzyma gnata i wielkie "g" ma mnie obchodzić jakiego jest koloru? Czy może fakt, że widzę czarnoskórego faceta czyni mnie rasistą? No, pewnie tak. Może jak zwrócił uwagę Mikke... jestem potencjalnym gwałcicielem bo mam narzędzie gwałtu? :P

Weźmy dalej Batmana:
"W filmie "Mroczny Rycerz powstaje" starły się uwarunkowania mitologii Batmana (bohater musi być dobrym miliarderem i koniec) i współczesnych skojarzeń (np. z ruchem Occupy Wall Street, który powstał później niż film). Doskonale tu np. widać, co się dzieje, gdy system opieki społecznej opiera się na filantropii - kiedy Bruce Wayne chowa się przed światem na osiem lat, sponsorowane dotąd przez niego sierocińce upadają. Można z tego wyciągnąć nauczkę: co się stanie, gdy fundator jakiejś dużej akcji dobroczynnej strzeli focha i zabierze swoje zabawki? Opieka społeczna nie może opierać się na charyzmatycznych jednostkach"
.
Najbardziej z tego rozbroił mnie zarzut wobec tego, że... bohater który istnieje od 1939 jest dobrym miliarderem!
Ja np. Nie wiem czy się śmiać, czy płakać. Może równie złe są transformery Michaela Baya?
A nie, tam nie dobrego miliardera, który nie pasuje do ideolo sprzedawanego przez jakiegoś nawiedzonego redaktora.
Znowu. Nie ważne jest ważne jak postępujesz. Zły jest atrybut jaki posiadasz i jaki ciebie charakteryzuje. Nie jest ważne aby dobrze korzystać ze swoich talentów i środków. Ważne jest, żeby "opiekę społeczną" załatwić za niego. Czyli wszystko znacjonalizować, przede wszystkim koncerny. Bo przecież B-r-u-c-e Łejn symbolizuje wielką kasę. A wielka kasa zła jest. Masz jakiś atrybut i nie pasujesz do ideolo pana redaktora (czy jaki postrzeleniec jest autorem tego pastiszu) przykro mi :) Ktos tutaj za bardzo bierze to dosłownie chyba. Już pomijając, czy samemu będzie czynić "dobrze". Bo ja bym polemizował.

Cytując: 
"Jest to prawdziwa paranoja - logiczna konstrukcja oparta na jakimś absurdalnym założeniu (biorącym się często z niewiedzy autora, np. czym naprawdę są (..)). Czy w ten sposób można pokazać jakąś prawdę o świecie i o człowieku?

Czy to ja coś źle rozumiem jak np nie rozumiem tworów w rodzaju "socjalistycznego altruizmu"? Pewnie dlatego, że jestem fashystowskim zacofanym prawicowcem :)

Jakby się nad tym zastanowić. To gorszy jest Batman który daje pole do takich "przemyśleń", czy filmy Michaela Baya które są tylko "pożywką dla oka"? :>

Teraz trochę luźnych spostrzeżeń. Zaczynając od takiego który mnie po prostu rozkłada na łopatki:

"Tego humoru z tomu na tom jest jednak coraz mniej, jakby nurzanie się w polityce, biznesie, wojnie, religii czy szeroko rozumianej tematyce społecznej odbierało chęć do żartów".

Tylko czy to nurzanie się w polityce (i jej wypadkowych jak biznes, wojna, religia) odbiera chęć do żartów? Czy już jest tak denny poziom wtrącającej się w każdy kąt życia polityki, że nawet nie ma jak z niej żartować, bo to jeden wielki żart sam w sobie? [Parafraza słów pana Jana Pietrzaka].

Dalej:
"Łatwo Pratchettowi kpić z wad demokracji, gdy buduje jednocześnie postać Patrycjusza Ankh-Morpork, Lorda Vetinariego, który wprawdzie jest tyranem, ale n a p r a w d ę dba o miasto i interesy mieszkańców. Prowadzi skomplikowane gry dyplomatyczne, by nie prowadzić wojen, i powstrzymuje się od morderstw politycznych, bo szkodzą biznesowi".

Ja jestem ciekaw recenzji "Dyplomacji" Kissingera tego pana :) Albo jestem np ciekaw co sądzi o naszych naszych "komunistach" którzy tylko wzdychają do PRL - jak to było dobrze kiedy nas za mordę trzymano :>  No przecież oni o nas tak dbali! Ciekawe, czy to znowu ze mną problem. Czy może mamy inne rozumienie polityki i motywów w niej rządzących? 

Z ostatnich akapitów:
"Czynię to wbrew własny interesom (też bywam pisarzem) i wbrew akcjom promocji czytelnictwa, ale muszę to napisać: czytanie jest niebezpieczne. Żadne medium nie pozwala na taki rodzaj immersji, kompletnego sprzężenia dzieła z mózgiem, bez pośrednictwa audio i wideo."

Z jednej strony nie rozumiem stawienia warunku: "bez pośrednictwa audio i wideo". Bez audio i wideo jest sam tekst. Czyli albo książka, albo zwykła publicystyka. Ale zwykła publicystyka nie ma zapewniać "imersji". Tylko ma przekazać informacje bez większego wykorzystania zmysłów. Więc faktycznie "żadne inne medium"...

Z drugiej strony nie będę się wtryniał w temat immersji. Szczególnie, że jestem graczem i te dla mnie pod tym względem są zdecydowanie lepsze. Ale zaznaczę, że dla mnie w ogóle nie chodzi o jakąś "imersję", tylko podstawową weryfikację faktów. A to wymaga dbania o naszą "świadomość"

"Czytanie jest niebezpieczne, zwłaszcza czytanie fantastyki. Gatunek wciąż (i często niestety słusznie) traktowany jako niepoważny czyta młodzież, zwykle niegotowa na takie lektury. Zaślepieni ideologicznie autorzy często nic sobie z tego nie robi."
Czy czytanie "poważnych" tekstów na gazecie wyborczej przez młodzież która żadnej praktycznej wiedzy nie ma, będzie mieć inny efekt? Co z cynikami którzy wiedzą co robią i wiedzą, że manipulują? Ich się to nie trzyma?

Teraz dla mnie kluczowy fragment.
"Od przenoszenia swoich dorosłych obsesji do książek dla dzieci nie potrafi powstrzymać się Rafał Kosik, w usta jednego z bohaterów arcypopularnego cyklu "Felix, Net i Nika" wsadzając np. antywegetariańską tyradę (złożoną zresztą z argumentów, które nie wytrzymałyby w internetowej dyskusji)."

Niby nie czytałem. Jednak to nie jest ważne. Chodzi oto, żeby ktoś za nas podejmował oceny co jest słuszne, czy żebyśmy my byli w stanie to zrobić. Jak wspomniałem nie czytałem tego. Za to brałem udział w przynajmniej dwóch tysiącach mniejszych bądź większych dyskusji i flamewarów. Na 3 forach napisałem ponad 12 tys. postów. Do tego dochodzą różne portale i również przeczytane teksty. Tak, szczerze może tylko moje to doświadczenie, ale dyskusja poparta w 100% na argumentach do rzadkość. Zwykle, jak jakieś argumenty są. To tylko parę zdań, gdzie potem następuje już albo cisza, albo erystyka i czysty flame. Nawet wtedy to jest wysoki poziom. Zwykle argumentów nie ma. Są tylko wyobrażenia. Nie potrafimy w ogóle dyskutować. Opieramy się na opiniach. I to na zasadach wg. których albo pasują nam do tego co wiemy, albo nie. Często kompletnie nie zweryfikowanych. Są gdzieś przeczytane i po prostu przeklejone. Żadnej naszej "pracy intelektualnej".

Jako gracz ostatnio przykładowo dyskutowałem o fabule. Ile razy się naczytałem, że jest prosta, nudna, miałka. Ale chcieć więcej? Zapomnij.

Zaraz się zacznie odwracanie ogona. Zabraniasz mi mieć własne zdanie? Wielu graczy i recenzentów napisało to samo co ja. Może sam byś napisał, czemu uważasz, że jest dobra (mimo, że to zrobiłem)? Ile trzeba się natrudzić, żeby człowiek zrozumiał jaka jest różnica między "subiektywnym" odczuciem jak nuda, a tym "obiektywnym" którym jest np smak słodki.
Powiedzmy sobie szczerze. Internetowa dyskusja to bagno. Nie dlatego, ze internet to bagno, ale ludzie to bagno w ogóle.
To z nimi jest problem. 

Co więcej:
"Raczej do czytania razem z dziećmi i interesowania się, jakie idee przyswajają z niewinnych książek o kosmolotach i robotach. Ktoś powie, że to nie problem, bo i tak mało kto czyta, a zagrożenie np. nacjonalistycznym kibolstwem nie bierze się raczej z czytania książek Pilipiuka. Obawiam się, że o ile przeciętny kibol-nacjonalista może stronić od książek, o tyle jego koledzy przygotowujący mu hasła na demonstrację czytają bardzo dużo. Całkiem sporo czyta też przyszła klasa średnia, licealiści i studenci politechnik i uniwersytetów. Ci sami, którzy głosowali na Korwin-Mikkego.

Jestem ciekaw co czytali. Ja bym się zapytał co czytają "cyniczni" politycy. PRowcy i inni tacy "mądrzy ludzie" którzy nie robią nic innego jak tylko wykorzystując niewiedzę swoich odbiorców.

Nie nawołuję do cenzurowania książek. Wręcz przeciwnie. Jestem przeciwnikiem, aby tacy ludzie jak ten pan wyżej mówili ludziom co mają czytać, a co nie. Podstawą jest świadomość człowieka. Wiedzieć co go otacza i jak na to otoczenie reagować racjonalnie i mądrze. Aby czytali nawet i wszystko. Chciałbym, aby ludzie dyskutowali nad tym co jest słuszne, a co nie. Co ważniejsze, aby zrobić to umieli. A nie nikt nie traktował ich jak dzieci i trzymał pod kloszem. Nawet nie widzę potrzeby trzymać się "optymistycznej idei". Schopenhauer nie gryzie. Jego erystykę warto znać, nawet z wpisu na wikipedii. Jako, że każdego człowieka buduje się od nowa także musi wiedzieć co może go spotkać. Jak już o czymś dyskutować. To jak wychować świadome i rozgarnięte społeczeństwo.

Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Jako uzupełnienie tekstu mogę już chyba tylko zaproponować obejrzenie "Idiokracji"
Opis
Trailer


Co ciekawe znalazłem go dopiero niedawno, przez przypadek.
Taki krótki
tekst o tym:
Nie to nie żadna reklama. Po prostu wątpię, aby komuś się chciało czegoś takiego kopać w google ;p

Data:
Tagi: #

Tomasz Jankowski

Tomasz Jankowski - https://www.mpolska24.pl/blog/niemaznaczenia

"Myślę, że o wiele bardziej interesujące jest życie bez odpowiedzi niż posiadanie odpowiedzi, które mogą być błędne." Richard Feynman

"Death is not the greatest loss in life. The greatest loss is what dies inside us while we live." - Norman Cousins


How do you catch an answer?
You lure it out with a question.

What does the wise person know?
Wise person does not know, but seeks knowledge, always.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.