W tę stronę idzie opracowany przez Kancelarię Prezydenta projekt zmian w ordynacji podatkowej. Niespełna dwa miesiące temu uchwalenie w niecały rok nowej (w domyśle – przyjaznej dla podatników) ordynacji podatkowej zapowiedziała w swoim expose premier Ewa Kopacz. Być może propozycja Prezydenta jest właśnie tym, co miała na myśli pani premier (nie wykluczone, że wiedziała ona o tym, nad czym pracują prezydency urzędnicy). Ale możliwe jest też i to, że Prezydent swoimi propozycjami niejako wywołuje rząd do tablicy.
Nie znam jeszcze szczegółów prezydenckiego projektu. Nie znam także – a tu z oczywistych powodów, bo go jeszcze nie ma – nawet założeń projektu rządowego. Ale już teraz, niejako w ciemno, życzę jak najprostszej ścieżki legislacyjnej ordynacji podatkowej proponowanej przez Prezydenta. Dwa są tego powody.
Pierwszy to taki, że tak złe i wrogie wobec podatnika i przedsiębiorcy prawo podatkowe, jakie mamy teraz, już gorsze (chyba?) być nie może. Zatem zmiana prawa w tym obszarze powinna (raczej?) przynieść plusy niż minusy.
A po drugie, jakoś bardziej wierzę w dobre pomysły ekspertów i doradców prezydenckich niż w te, których autorami są urzędnicy z Ministerstwa Finansów. Bo w ostatnich siedmiu latach praktycznie wszystko co legislacyjnie lub interpretacyjnie „produkowało” ministerstwo – zwłaszcza pod kierownictwem Jacka Rostowskiego – złą sytuację podatników czyniło jeszcze gorszą.