Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Islamski standard złota – okiem pakującego walizki libertarianina

„Państwo Islamskie zamierza oprzeć swoją walutę na standardzie złota” – mało kto spodziewał się w zeszłym tygodniu właśnie takiej wiadomości z tego ogarniętego muzułmańskim kataklizmem rejonu. Być może właśnie to zaskoczenie było przyczyną lawiny wątpliwej jakości komentarzy, którą informacja ta uruchomiła (ów artykuł postara się nie być jednym z nich).

 Islamski standard złota – okiem pakującego walizki libertarianina

Jeśli chodzi o klasyfikację tekstów najbardziej idiotycznych, na prowadzeniu znajduje się portal wGospodarce.pl, gdzie bezimienny autor – bez zbędnych konwenansów – zadaje tytułowe pytanie: „Czy [Państwo Islamskie] stanie się ojczyzną libertarian”? Z sobie tylko znanych względów ten korzystający z błogiego przywileju anonimowości autor powstrzymał się od stwierdzenia, że skoro libertarianie otwarcie domagają się powrotu do standardu kruszcowego, to zapewne skrycie zamierzają mordować chrześcijan (w końcu Państwo Islamskie otwarcie morduje chrześcijan, a po cichu wprowadza parytet złota). Te plwociny nie zasługują jednak na nic więcej, niż wzmiankę – wystarczy już, że nawiązałem do nich w tytule (identyfikując się tym samym jako „libertarianin”, za czym raczej nie przepadam).

O wiele poważniejszy artykuł znalazł się na portalu foreignpolicy.com. Tekst zatytułowany „Dlaczego plan stworzenia własnej waluty przez Państwo Islamskie nie zadziała” jest jednak nie tyle analizą sytuacji na Środkowym Wschodzie, co pamfletem przeciwko standardowi złota w ogóle. I to właśnie on zainspirował mnie do poruszenia tych kilku, w moim przekonaniu podstawowych dla tego tematu, problemów.


1. Na czym polega islamski „parytet złota”?

Kwestię tę warto wyjaśnić na początku. Z informacji, które możemy uzyskać, wynika, że Państwo Islamskie nie wprowadza parytetu złota znanego chociażby z systemu z Bretton Woods, gdzie banknoty emitowane przez banki centralne miały pokrycie w złocie składowanym w tychże bankach, a posługujący się tymi banknotami obywatele nie mogli wymieniać ich na owo złoto. W Państwie Islamskim w obiegu mają znajdować się monety – siedem typów monet: dwa złote, trzy srebrne oraz dwa miedziane – zawierające w sobie odpowiednią, określoną z góry ilość kruszcu (nie będą to więc tzw. pieniądze zdawkowe). Najdroższa moneta, licząc wg obecnych stawek kruszcu, będzie miała równowartość 694$, natomiast najtańsza – zaledwie 7 centów. Oznacza to, że raz wybita moneta sama w sobie stanowić będzie nośnik wartości – w przeciwieństwie np. do współczesnych banknotów, których wartość zawsze może zostać poddana erozji, na skutek przestawienia wajchy sterującej polityką pieniężną na pozycję „ekspansja”.

ISIS bynajmniej nie jest pionierskie w swoich planach. Flirt współczesnych państw islamskich ze złotą walutą trwa od końca XX wieku, a walutowe eksperymenty przeprowadzono lub wciąż przeprowadza się w Indonezji, Malezji i Libii. Funkcjonuje także system Wadi'ah, instytucja depozytowo–rozliczeniowa, pozwalająca płacić zdeponowanym w niej złotem w ponad 3000 sklepów w muzułmańskim świecie. Celem i wzorem dla tych przedsięwzięć są islamskie złote denary i srebrne drachmy z końca VII w., które na długi czas zdominowały handel nie tylko na Środkowym Wschodzie. Co ciekawe, wśród podstaw tegoż flirtu motywacje czysto religijne mieszają się z motywacjami jak najbardziej zdroworozsądkowymi, takimi jak chęć ochrony siły nabywczej pieniądza czy brak zaufania do systemu bankowego.

Istnieje jeszcze jedna, bardzo ważna zmienna, której nie uwzględniłem w powyższej mini-analizie ze względu na brak wystarczających danych. Żadne z dostępnych mi źródeł (być może powinienem szukać w Koranie) nie odnosi się mianowicie do – być może kluczowego – zagadnienia: czy kursy wymiany pomiędzy poszczególnymi rodzajami monet będą ustalane odgórnie, czy też będą płynne. W pierwszym przypadku oznaczałoby to, że musiałoby zadziałać prawo Kopernika – Greshama, a więc metale niedowartościowane przez obowiązujący kurs wymiany nie byłyby wykorzystywane w obrocie, a być może nawet byłyby wypłynęłyby poza granice Państwa Islamskiego. W kontekście stabilności nowej waluty nie byłby to najlepszy prognostyk. Jednakże brak najmniejszych wzmianek na ten temat może wskazywać, że kursy pomiędzy monetami pozostaną płynne.


2. Napięta sytuacja w regionie nie musi być kluczem do trumny nowej waluty

Ze względu na niestabilność nowo powstałego państwa, zwłaszcza groźbę wojny (a co za tym idzie – zaprzestania bicia dinarów i konfiskaty znajdujących się w państwie zasobów kruszców), waluta ta nie stanie się raczej ani regionalną walutą rozliczeniową, ani nawet nie będą nominowane w niej większe transakcje. Do tego należy także uwzględnić możliwość wprowadzenia przez kraje zachodnie globalnego systemu sankcji i zakazów posługiwania się walutą ISIS, wskutek którego będzie ona traktowana podobnie jak tzw. „krwawe diamenty” - żadna poważna instytucja międzynarodowa, prywatna czy publiczna, nie będzie jej honorować.

Należy jednak pamiętać, że czynniki te będą równoważone na kilka sposobów – po pierwsze, Państwo Islamskie, zapewne za aprobatą samych obywateli, wymusi cyrkulację tychże monet w obrocie wewnętrznym. Po drugie, nie można ignorować faktu, że ISIS posiada wsparcie społeczności muzułmańskiej, która może uznawać (nawet niejawnie) nową walutę, zapewniając jej tym samym pewną stabilność – służyć po temu może chociażby wspomniany system Wadi'ah. Po trzecie, ISIS posiada stałe źródło dochodów, w postaci kontrolowanych złóż ropy na terenie Syrii i Iraku, które wedle szacunków przynoszą 2 mln USD dziennego przychodu, co powinno wystarczyć na zaopatrzenie mennic i utrzymanie kruszcu w granicach „państwa”. Zwłaszcza, że islamiści słyną również z wysoce efektywnych prac dorywczych, takich jak porwania i wymuszenia (z tych pierwszych „wyciągają” podobno 40 mln $ miesięcznie). Czwarty czynnik wynika z natury samego pieniądza kruszcowego – kto raz wchodzi w jego posiadanie, z wyżej wymienionych względów obejmuje także posiadanie trwałego nośnika wartości, co sprawia, że waluta ta może być mile widziana przede wszystkim w transakcjach gotówkowych i krótkoterminowych.

Oczywiście, są to tylko spekulacje, jednak twierdzenie, że pieniądz Państwa Islamskiego będzie funkcjonował w jednoznacznie mu nieprzyjaznym środowisku zewnętrznym, jest dalekie od prawdy.


3. Złoto nie spełnia współczesnej definicji pieniądza jako „środka wymiany, jednostki miary oraz nośnika wartości.”

Ten argument nie wydaje się brzmieć poważnie. Jeżeli wskazuje on na istnienie jakiegoś problemu, to jest to raczej problem twórców definicji. Pieniądz złoty ma tę przewagę nad pieniądzem dłużnym, że posiada wartość nie tylko wymienną, czyli opierającą się na tym, jak użytkownicy oceniają jego siłę nabywczą, ale także tzw. wartość użytkową, to znaczy wartość wynikającą z możliwości zastosowania kruszcu do celów niepieniężnych (np. w przemyśle jubilerskim), która stanowi naturalne zabezpieczenie przed inflacją. Jego podaż – jak już kilkukrotnie napomykałem - nie może wzrosnąć wyłącznie mocą decyzji administracyjnej, a jest ograniczona przez czynniki naturalne, takie jak np. moce przerobowe kopalni. Stanowi to dodatkową „kotwicę” stabilizującą.

Nie sposób kwestionować więc (jak – mam nadzieję – wykazałem w poprzednich paragrafach), że złoty pieniądz może pełnić zarówno funkcję nośnika wartości, jak i środka wymiany. W tekście opublikowanym na foreignpolicy.com natknąłem się jednak na argument, którego – szczerze mówiąc – mógłbym spodziewać się po polskiej lewicy internetowej, jednak nie po poważnym – mogłoby się zdawać – portalu zajmującym się polityką zagraniczną:


4. Użytkownicy nie będą wiedzieli, jaką wartość mają ich pieniądze, ergo: w jaki sposób wyceniać za ich pomocą inne dobra

Wszelkie błędy w wycenie towarów, a szczególnie pieniądza, są korygowane przez będący elementem gospodarki rynkowej mechanizm arbitrażu, czyli po prostu zasadę: tanio kupić – drogo sprzedać. Popycha ona ceny w kierunku optymalnego pułapu niezależnie od tego, czy są one pierwotnie zaniżone, czy też zawyżone. Początkowe niedopasowania zapewne będą miały miejsce, jednak powinny one zostać wyeliminowane właśnie poprzez działanie opisanego powyżej mechanizmu korekcyjnego.


Utrzyma się? Oby nie...

W moim przekonaniu istnieją poważne przesłanki by przewidywać, że nowa waluta Państwa Islamskiego nie załamie się z przyczyn zewnętrznych innych, niż wojna. Największego zagrożenia dla jej stabilności upatrywałbym raczej w samej naturze standardu złota, który odcina rząd od pieniądza kreowanego przez bank centralny, czy to w formie taniego kredytu, czy też bezpośredniego zasilania budżetu państwa. Wymusza to zdecydowane ograniczenie potencjalnych gabarytów tegoż rządu.

Państwo Islamskie natomiast jest – jak wynika z samej jego nazwy – państwem, w którym wolność jednostki nie istnieje. W nowożytnej historii utrzymanie takiego systemu bywało możliwe tylko poprzez ustanowienie totalitarnego aparatu wykonawczego, który w warunkach solidnego pieniądza jest bardzo trudny, o ile nie niemożliwy, do sfinansowania.

Jeżeli więc kruszcowa waluta się utrzyma (i o ile Kalifat nie zostanie wcześniej zmieciony z powierzchni Ziemi przez wojenną zawieruchę), będzie to miało miejsce za sprawą bezprecedensowej, paradoksalnej sytuacji – istnienia państwa totalitarnego bez totalitarnego aparatu władzy. Zaś rolę tegoż aparatu przejmą sami obywatele, dobrowolnie podporządkowujący się obowiązującemu - totalitarnemu - prawu (zakładając oczywiście, że pozostanie ono naprawdę islamskie).

Czy z tego mariażu Islamu i złota wyrodzi się jakaś przerażająca hybryda rodem z wizji George'a Orwella i Aldousa Huxley'a? Mam szczerą nadzieję, że nie. Jednak zastanawiający jest fakt, że kiedy świat islamski eksperymentuje z twardą walutą (i to zarówno poprzez odgórne, jak i oddolne inicjatywy), państwa zachodu aresztują i uznają za wrogów stanu ludzi takich, jak Bernard NotHaus (twórca kruszcowego Liberty Dollara), samemu wywołując kolejne fale tsunami drukowanych pieniędzy, zwane luzowaniami ilościowymi. Oby nie utopiły się w wywołanej przez siebie powodzi.


Za konsultację oraz bardzo przydatne materiały dziękuję Mateuszowi Benedykowi z Instytutu Misesa.

Mój fp: www.facebook.pl/kosawolnosci

Maciej Kosicki

Maciej Kosicki - https://www.mpolska24.pl/blog/maciej-kosicki11

Kosa Wolności. Portal domowy: www.kosawolnosci.pl . UWAGA: zawiera dużą dawkę austriackiej szkoły ekonomii :)

Komentarze 1 skomentuj »

Bolszewiki po załamaniu komunizmu wojennego i totalnym wyniszczeniu wartości papierków, wprowadzając NEP denominowali stare pieniądze i pakowali pieniądze na parytecie.
Jak dla mnie pieniądz na standardzie to jedyny normalny pieniądz w niestabilnym państwie.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.