Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Wybory – więc „Wyborcza” atakuje

Po ponad ćwierć wieku obecności w polityce nie powinno mnie już właściwie wiele dziwić. Odkąd podjąłem decyzję o kandydowaniu do Parlamentu Europejskiego oraz wydałem książkę – „Między nami liberałami” – opisującą historię mojego dawnego środowiska politycznego, byłem przygotowany na ataki ze strony moich politycznych przeciwników. Miałem świadomość, że ujawniając szczerze aż do bólu kulisy funkcjonowania tego środowiska i polskiej polityki w ogóle, narażę się wielu osobom. Platforma Obywatelska jest dziś w Polsce potężnym i bardzo wpływowym środowiskiem.

Kiedy jednak czytam artykuł, jaki opublikowała dziś na mój temat „Gazeta Wyborcza”, upewniam się, że w tym boju PO ma wiernego giermka i pomagiera. „Gazeta”, która ćwierć wieku temu była nadzieją na wreszcie wolne, niezależne i uczciwe media, przeszła przez ten czas ogromną i fatalną niestety metamorfozę. Dziś już po tym projekcie, któremu wspólnie kibicowała niemal cała Polska, zostało tylko wspomnienie. Pewnie dlatego – co swoją drogą jest jedną z ciemniejszych kart ostatniego 25-lecia – przejęło ją i przeistoczyło w swoją tubę jedno środowisko.

Od pewnego czasu „Gazeta Wyborcza” jest już tylko biuletynem partyjnym Platformy Obywatelskiej. Wzorem „najlepszych” przykładów z – wydawałoby się – minionej już przeszłości, jak na porządny biuletyn partyjny przystało, „Wyborcza” nie tylko hołubi Donalda Tuska i jego partię ale bezwzględnie zwalcza jego politycznych przeciwników. Nie waha się przy tym przed użyciem żadnej metody – łącznie z pomówieniami, insynuacjami i zwykłymi kłamstwami. Wszystko po to, aby zohydzić w oczach opinii publicznej osoby czy środowiska, które akurat w danym momencie zalazły im za skórę. Hipokryzję potęguje to, że usta mają pełne wartości, zasad, rzetelności i poczucia wyższości nad innymi mediami. Tak było przez lata – co m. in. opisuję w mojej  książce – tak jest i dziś.

Śmiało można powiedzieć, że jestem jednym z najczęściej opluwanych przez „Gazetę Wyborczą” polityków w Polsce. Jej dziennikarze byli zawsze na posterunku, gotowi oskarżyć mnie o udział w dowolnej właściwie „aferze”. Nie ukrywali, jak bardzo kibicują służbom specjalnym i prokuraturze, na celowniku których znalazłem się za czasów rządów PiS i PO. To już zakrawało na jakąś obsesję. Rzec by można, że wręcz marzyli o tym, by coś nam nie „znaleziono”. Tak się jednak nie stało. Wszystkie doniesienia o rzekomych „aferach” okazały się bzdurami, a prokuratorzy – mimo szczerych chęci przyłapania mnie na najdrobniejszej choćby nieprawidłowości – zmuszeni byli umorzyć wszystkie prowadzone w mojej sprawie postępowania. Udało im się tylko postawić jeden zarzut dotyczący moich prywatnych działań i umowy z 1997 roku ale i ten – jak widać z trzech już wydanych, prawomocnych i korzystnych dla mnie wyroków sądowych – nie ma żadnego oparcia w faktach.

Kiedyś – naiwnie – wydawało mi się, że po latach takich ataków i pomówień, z których nic się nie ostało, usłyszę słowo przepraszam. W przypadku „Wyborczej” oczywiście nie ma o tym mowy. Jeśli fakty są inne niż to, co oni głoszą, to tym gorzej dla faktów. Dla działaczy z ulicy Czerskiej to, że fakty i dowody przemawiają na moją korzyść, stanowiło oczywiście pewna niedogodność, ale – jak widać – nie powód, żeby zaprzestać obrzucania mnie błotem. W myśl zasady, że „nie ma ludzi niewinnych – są tylko źle przesłuchani”, postanowili ponownie wplątać mnie w rzekome „afery” a jak się nie da, to przynajmniej wymienić moje nazwisko w ich kontekście, z nadzieją, że „zawsze jakieś błoto się przyklei”. Gdy podobne metody ktoś stosował w stosunku do osób bliskich „Wyborczej” to jej redaktorzy aż kipieli z wściekłości i oburzenia. Sami nie mają najmniejszych obiekcji, żeby takie metody stosować. Przywołują więc znowu sprawy, w które miałem być „zamieszany” i powtarzają je jak mantrę – mimo że żaden organ państwowy, po wieloletnich i szczerych próbach, nigdy nie stwierdził w moich działaniach najmniejszej choćby nieprawidłowości. Bezkrytycznie więc i jednostronnie powtarzają pomówienia, kłamstwa, wersje śledcze i domysły. I nawet się nie zająkną o tym, że mimo autentycznego zaangażowania służb i prokuratury, wszystkie one zostały zweryfikowane na moją korzyść i nie znaleziono żadnego realnego powodu do zarzutu. Kiedyś, po sprawie Cimoszewicza, Adam Michnik napisał wielki tekst przeciw pomówieniom i manipulacjom. Szkoda, że nie są to zasady stosowane przez „Wyborczą” w praktyce.

Rząd Donalda Tuska przeżywa trudne chwile. Są to także trudne chwile dla „Gazety Wyborczej” i jej dziennikarzy, którzy na pierwszej linii propagandowej wojny robią co mogą, aby zatrzymać spadek notowań jedynie słusznej partii. Jak upadnie rząd Tuska to „Gazeta” straci pewnie lukratywne ogłoszenia i inne dochody pochodzące od instytucji publicznych opanowanych przez PO. Przy dzisiejszym stanie „Gazety” to może oznaczać jej kres. Walka więc toczy się o „życie”.  Oświadczam jednak, że nie mam zamiaru biernie przyglądać się jak dziennikarze „Wyborczej” wylewają na moją głowę kolejne wiadro pomyj. Kłamstwa i manipulacje tych ludzi i tego środowiska trzeba wreszcie nazywać po imieniu. 

Data:
Tagi: #

Paweł Piskorski

Paweł Piskorski - https://www.mpolska24.pl/blog/pawel-piskorski

Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego. Historyk. Poseł do Parlamentu Europejskiego (2004-2009), Wiceprzewodniczący (2001-2003) i Sekretarz Generalny (2003-2004) Platformy Obywatelskiej, Poseł na Sejm RP (1991-1993 i 1997-2004), Prezydent m.st. Warszawy (1999-2001), od 1987 roku działacz a w latach 1990-1991 Przewodniczący Niezależnego Zrzeszenia Studentów.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.