Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Czas ruszyć do roboty! By żyło się lepiej.

Jego miłość Donald Tusk nawołuje, że czas ruszyć do roboty. Ratuj się kto w Boga wierzy! Jak oni go posłuchają i naprawdę zaczną coś robić to już za niedługo spotkamy się w epoce kamienia łupanego. O ile kamienie nie będą deficytowe...

Czas ruszyć do roboty! By żyło się lepiej.

„Czas ruszyć do roboty!” - zawołał był Donald Tusk do zebranych członków Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej. Nie było mnie tam więc nie wiem czy jego słowa wywołały entuzjazm i szał oklasków, czy też może wręcz przeciwnie – przerażenie i chęć ucieczki. Osobiście stawiam na to drugie, nie po to przecież wchodzili do polityki by ciężko pracować, jednak nie to jest istotne i stanowi clou problemu. Może ja jestem dziwny i niedzisiejszy ale wydaje mi się, że premier ze swoim apelem spóźnił się – lekko licząc – o jakieś półtorej kadencji. Zresztą co tu kryć, podobnych apeli przewodniczący partii i państwa wygłosił już wiele i za każdym razem – na nasze szczęście – na słowach się kończyło. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby nagle postanowił przekuć je w czyn...

Zostawmy jednak apele i przejdźmy do konkretów. Premier Tusk powiedział, że oczekuje od ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza aby ten do wiosny przedstawił „konkretny plan działań, które zdecydowanie skróci czas oczekiwania wizyt do lekarzy” (pisownia oryginalna). Znając poglądy pana ministra i innych członków jedynie słusznej partii działania te będą polegać na wykreśleniu z listy uprawnionych do skorzystania z usług służby zdrowia emerytów (bo za starzy) i dzieci (bo za młode) pozostawiając na niej jedynie tych, którzy mogą jeszcze pracować a co za tym idzie, z których państwo może czerpać korzyści.

Innym problemem podjętym przez premiera były umowy śmieciowe, które należy stopniowo likwidować ale tak, by nie zaszkodzić rynkowi pracy: „Chodzi o to, by likwidacja umów śmieciowych nie spowodowała wzrostu bezrobocia”. Bardzo jestem ciekaw jak pan premier sobie to wyobraża? Jak przekona właściciela osiedlowego sklepiku ledwie wiążącego koniec z końcem by swoją jedyną ekspedientkę zatrudnił w oparciu o umowę o pracę godząc się w dodatku z uśmiechem na ustach na ponoszenie wszystkich kosztów związanych z pracą. No i jak sprawi (pan premier miłościwie nam panujący) by ów właściciel po kilku miesiącach nie poszedł z torbami zamieniając status kupca na rolę podopiecznego lokalnego OPS-u?

Strach pomyśleć co się będzie działo jeżeli nasz umiłowany przywódca zdecyduje się spełnić swoją groźbę i na serio wziąć się do roboty. Kolejki do lekarzy się skrócą, ale za to rozkwitnie jak nigdy branża funeralna, umowy śmieciowe trafią do lamusa, ale w zamian pracownicy Urzędów Pracy przestaną narzekać na nudę, pociągami „pendolino” będą podwożeni pasażerowie „dreamlinerów”, co tydzień będzie się odbywać uroczyste otwarcie kolejnego, stumetrowego odcinka autostrady a w naszych kuchenkach będzie płonął gaz łupkowy – kupiony po łupieżczej cenie od wschodnich przyjaciół. A ludziom, oczywista oczywistość, będzie się żyć lepiej. No, przynajmniej niektórym...

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #

AlexanderDegrejt

Alexander Degrejt - https://www.mpolska24.pl/blog/alexander-degrejt1

Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.
Kontakt: alexander_degrejt@op.pl

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.