Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Ekonomia rynkowa jest ekonomią społeczną!

Próbuje się nam wmówić, że rynek nie jest w stanie realizować tzw. celów społecznych. Staram się z tym błędnym poglądem walczyć.

Ekonomia rynkowa jest ekonomią społeczną!
Okazję ku temu był wywiad o który poprosił mnie Pan Arkadiusz Korycki (chyba w ramach jakiegoś programu badawczego nt. ekonomii społecznej, a czym ta ekonomia wg. jej zwolenników jest można przeczytać np. tutaj i tutaj). Cały wywiad jest dosyć długi (dla wytrwałych do poczytania tutaj), ale kilka fragmentów pozwolę sobie zamieścić poniżej:

 

„AK: Czy zdaniem Pana Profesora gospodarkę społeczną należy traktować jako jeden z integralnych segmentów nowoczesnej gospodarki czy jako odrębny sektor?

WK: Uważam, że jest to integralna część gospodarki, w zasadzie jej segmentu rynkowego. W ramach gospodarki społecznej oprócz tych elementów związanych z zyskiem powinniśmy realizować cele społeczne, ale proszę zauważyć, że w momencie kiedy dany przedsiębiorca zaspokaja ludzkie potrzeby, zachowuje się egoistycznie, ale w takim egoizmie, czy dbałości o interes własny,  załatwia wiele celów społecznych. Jednym z celów przedsiębiorstwa społecznego jest walka z bezrobociem. W momencie kiedy przedsiębiorca wytwarza zysk, ma pieniądze na to, żeby rozwijać przedsiębiorstwo, zatrudnia dodatkowe osoby i w ten sposób znacznie efektywniej zaspokaja potrzeby walki z bezrobociem aniżeli dzieje się to w ramach tzw. ekonomii społecznej (w rozumieniu urzędników  Unii Europejskiej). Wśród polityków, społeczników pada bardzo często określenie „musimy walczyć z bezrobociem”. W gospodarce rynkowej z bezrobociem nie ma sensu walczyć, bo ono jest załatwiane w sposób naturalny, poprzez normalne mechanizmy rynkowe. Taka nomenklatura wojenna używana przez polityków wynika z faktu, że bezrobocie jest często wykreowane przez nich samych. Najpierw kreują to, a potem z tym usilnie walczą. Sytuacja podobna jest do tej ze strażakiem, który najpierw podpala dom, a następnie jest pierwszym do gaszenia pożaru.

….

AK: Czy Pana zdaniem gospodarka społeczna ma mieć takie same prawa jak inne podmioty gospodarcze?  

WK: Absolutnie tak. Powinna rozwijać się przede wszystkim w otoczeniu rynkowym, poddana takiej samej konkurencji jak wszystkie inne podmioty rynkowe.  Wówczas ona będzie się lepiej rozwijała i kwitła. Nie twierdzę jednak, że  w okresie przejściowym państwo nie może wspierać. Ogromne miliony złotych można przeznaczyć na coś co w dłuższej perspektywie może przynieść znacznie lepsze efekty, co mogłoby służyć temu, co jest podstawowym brakiem polskiego społeczeństwa – na budowanie zaufania społecznego, wzajemnego zaufania pomiędzy ludźmi. Ekonomia, gospodarka społeczna opiera się przede wszystkim na zaufaniu. Wszystko, co się dzieje w gospodarce opiera się  na zaufaniu. W Polsce – jak to pokazuje chociażby diagnoza społeczna profesora Janusza Czapińskiego i jego  wieloletnie badania, należymy do społeczeństw o najniższym poziomie zaufania społecznego. Nie zbudujemy  dobrej gospodarki rynkowej bez budowy tego zaufania. Gdyby te miliony złotych poszły nie na jakieś ułudy typu ‘przedsiębiorstwa społeczne’, gdzie liczba osób zaangażowanych w to przedsiębiorstwo społeczne jest znacznie większa niż liczba stworzonych miejsc pracy, to mielibyśmy znacznie większe efekty.

By do tego doszło musi nastąpić zmiana w myśleniu polityków, które prezydent Ronald Reagan ujął trafnie w powiedzeniu: „Politycy mają skłonność do myślenia o następnych wyborach, a nie o następnym pokoleniu.”

AK: A jak pańskim zdaniem radzą sobie podmioty gospodarki społecznej w realizacji celów typowo społecznych?

WK: Po pierwsze należy uświadomić sobie, co rozumiemy przez cel społeczny. Faktem jest, że wielu ludzi nie radzi sobie w otoczeniu rynkowym, są zagubieni. W dużym stopniu wynika to z ‘bagażu przeszłości’. Państwo, instytucje publiczne, oduczyły ludzi (nie tylko w Polsce, także w krajach Europy Zachodniej) elementarnej odpowiedzialności za swoje działania. To państwo (a pierwszym był kanclerz Otto von Bismarck, który w końcu XIX zaczął rozbudowywać programy pomocy społecznej) oduczyły ludzi czegoś naprawdę ważnego – odpowiedzialności i dbałości o zapewnienie sobie i swojej rodzinie bezpiecznej przyszłości. Ta erozja odpowiedzialnego ludzkiego zachowania zaczęła się właśnie w końcu XIX wieku a w wieku XX, nabrała przyspieszenie, zwłaszcza od lat 1930., a wszystko to pod zbożnym i obłudnym hasłem budowy ‘państwa dobrobytu’. To państwo ‘wmówiło’ ludziom, że zadba o ich zdrowie, edukację, zapewni pracę, ubezpieczy od wszelkich nieszczęść. Ludzie uwierzyli, że tak może być i to tanim kosztem. Efekty widzimy po kilkudziesięciu latach – jakość publicznej edukacji jest fatalna, po to by faktycznie zadbać o swoje zdrowie trzeba dać łapówkę, albo pójść do prywatnego lekarza, stopa bezrobocie osiąga dwucyfrowe wartości, widmo głodowej ‘państwowej’ emerytury jest całkiem realne, itd., itp.   

Tego typu działania państwa (w tym także publicznej edukacji) oduczyły czegoś, co jest bardzo istotne dla rozwoju gospodarczego – mianowicie akceptacji porażki, akceptacji tego, że może mi się nie udać. W Polsce, gdy ktoś ponosi porażkę uznaje ten moment za klęskę i uważa, że już się z tej sytuacji nie podniesie. W gospodarce rynkowej, w kapitalizmie, nawet we współczesnej Ameryce, jeśli ktoś ponosi porażkę, to nie jest to jeszcze klęska życiowa. Dominuje przekonanie,  że jeśli teraz mi się nie udało, to spróbuje raz jeszcze i z pewnością odniosę sukces. …

AK: Czy według Pana przedsiębiorstwa społeczne w Polsce potrafią wykorzystać swoje przewagi (np. wspólnotowość) w konkurencji z innymi podmiotami gospodarczymi czy nie są świadome swoich zalet, nie wiedzą jak się wybić, konkurować z nimi?

WK:      Powiem coś niepopularnego.  Uważam, że   przedsiębiorstwa społeczne w takiej postaci jak działają obecnie,  przestałyby istnieć, gdyby zakręcić kurek z funduszy publicznych. Proponuje zrobić taki eksperyment myślowy. Mamy setki, a może już nawet tysiące przedsiębiorstw społecznych, czy tzw. organizacji pozarządowych.  Nagle zakręcamy kurek pieniędzy publicznych, które płyną do tych instytucji, organizacji. Należy zapytać: ile z tych organizacji przetrwałoby? Uważam, że ogromna większość upadłaby w krótkim czasie, bo one funkcjonują wyłącznie dzięki wsparciu z funduszy publicznych. Nie ma tam samodzielności, samowystarczalności gospodarczej. Natomiast gdyby przedsiębiorstwa społeczne powstawały z inicjatyw oddolnych, z uwzględnieniem pewnych realiów gospodarczych, zwłaszcza tego, że funkcjonowałyby w otoczeniu rynkowym, poddane presji konkurencji tak samo jak przedsiębiorstwa komercyjne, to z pewnością ogromna większość przetrwałaby względnie długi czas. Wówczas funkcjonowałyby znacznie lepiej i mogłyby przetrwać bez funduszy publicznych. Takie eksperymenty myślowe czasami są potrzebne, co często proponuję moim studentom.

A.K.: Chciałbym zapytać jakie jest zdanie Pana Profesora na temat Krajowego Programu Rozwoju  Ekonomii Społecznej? Co Pan sądzi o tym dokumencie?

W.K.: Nie jestem zwolennikiem programów rządowych. One są długie i jednostronne, a powinny być krótkie, zwięzłe, zawierać określone cele operacyjne. Gdy popatrzy się na różne programy, strategie rozwoju, czy plany rządowe, to okazuje się, że powstają one co cztery-pięć lat i jest to ciągłe powielanie niemalże tych samych rzeczy. Czasami dopisuje się nowe, nośne hasło, ale istota nie ulega zmianie. Mój postulat: Krajowy Program Wsparcia dla Ekonomii Społecznej nie powinien być napisany na kilkudziesięciu czy kilkuset stronach, ale na kilku, z jasno określonymi celami operacyjnymi (tak by po kilku latach, każdy z nas, jako zewnętrzny obserwator, mógłby  powiedzieć, że cel został, bądź nie został, osiągnięty). Proszę zauważyć, że większość celów prezentowanych w tego typu programach nie jest terminami operacyjnymi (używa się tam takich niejasnych sformułowań jak wsparcie, poszerzenie, zdynamizowanie, rozwój, …). Są to nieprecyzyjne cele, trudne do zweryfikowania czy zostały osiągnięte, czy nie. Żaden polityk nie lubi operacyjnych celów, ponieważ miałby kłopoty rozliczeniem się z nich (np. przed wyborcami).

Najkrócej mogę powiedzieć tak: Jako przeciwnik wszelkiego rodzaju programów subsydiowania działań z funduszy publicznych nie  popieram Krajowego Programu Rozwoju Ekonomii Społecznej.

 A.K.: Jak Pan Profesor  ocenia potrzebę i realność osiągnięcia celów: nadrzędnego  („w roku 2020 ekonomia społeczna stanowi ważny czynnik wzrostu zatrudnienia, spójności społecznej oraz rozwoju kapitału społecznego” oraz celu strategicznego  („do 2020 podmioty ekonomii społecznej staną się ważnym elementem aktywizacji osób w trudnej sytuacji na rynku pracy oraz dostarczycielem usług użyteczności publicznej działającymi we wspólnotach samorządowych”) Krajowego Programu Rozwoju Ekonomii Społecznej 

W.K.: To jest właśnie to o czym przed chwilą mówiłem. Te cele nie są operacyjne, żaden prywatny przedsiębiorca nie sformułowałby ich w ten sposób, wyznaczając cele działania swojej firmy. Przecież zawsze mogę wykazać, niezależnie od tego co zostało zrobione i ile pieniędzy na to wydano, że ekonomia społeczna jest „ważnym czynnikiem wzrostu zatrudnienia ….” ,  czy to, że podmioty ekonomii społecznej „staną się ważnym elementem aktywizacji …”.  Proszę zauważyć, ze nawet w tzw. celach operacyjnych tego Programu, używa się określeń typu „Wzmocnienie roli…”, „Wzrost skuteczności …”, czy „Wzrost kompetencji …”.   Jedynym w miarę operacyjnym jest cel drugi „Powstanie i utrzymanie 35 tysięcy miejsc w pracy w przedsiębiorstwach społecznych”. Kiedy te 35 tys. zestawimy z ponad 2 mln rzeszą bezrobotnych w Polsce to cel ten jest nie tyle operacyjny, co wręcz śmieszny. Ekonomia społeczna ma realizować cel społeczny jakim jest ‘walka z bezrobociem’, kreując kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy?

Można byłoby tak analizować niemalże wszystkie sformułowania tego programu i wykazywać ich miałkość, nieoperacyjność, absurdalność, ale chyba nie o to Panu chodzi.

O ile znam ‘cykl życia’ tego typu programów rządowych, za ok. 5-6 lat podjęte zostaną znów dyskusje nad kolejną edycją ‘Krajowego Programu Rozwoju Ekonomii Społecznej’ (choć wtedy na pewno będzie się on inaczej nazywał, ale nazwa na pewno będzie nośna i przemawiająca do wyobraźni) i po dwóch latach dyskusji przedstawione będą nowe cele w horyzoncie roku np. 2030, w których ‘ekonomia społeczna’, ‘podmioty ekonomii społecznej’ będą ważnym, poszerzonym, pogłębionym, …., elementem życia gospodarczego.”

Data:
Kategoria: Gospodarka

Witold Kwaśnicki

Własność, Wolność, Odpowiedzialność, Zaufanie - https://www.mpolska24.pl/blog/kwasnicki

Prof. Witold Kwaśnicki pracuje w Instytucie Nauk Ekonomicznych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego (jest kierownikiem Zakładu Ogólnej Teorii Ekonomii). Obecnie jest prezesem Oddziału Wrocławskiego Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Jest inżynierem i ekonomistą z wykształcenia oraz liberałem i ‘wolnorynkowcem’ z przekonania.
Autor kilkudziesięciu artykułów i trzech książek (Knowledge, Innovation, and Economy. An Evolutionary Exploration, Historia myśli liberalnej. Wolność, własność, odpowiedzialność. Zasady ekonomii rynkowej).

„Wszystko więc, cobyście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy”
Ewangelia św. Mateusza 7.12

„Postępuj według takiej tylko zasady, którą mógłbyś chcieć uczynić prawem powszechnym.”
Immanuel Kant, Grundlegung zur Metaphysik der Sitten, II, paragr. 31 (1785)

„Doubt is the beginning, not the end of wisdom.”
(George Iles)

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.