Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Świętokrówstwo czyli choroba wieku postkolonialnego

Wałęsa skontrolowany na Heathrow, poseł od Palikota (bardzo przepraszam wrażliwe uszy dam) szczający na bydgoskiej ulicy, Michnik ochraniany przez sądy. Święte krowy pętają się po ulicach i wydaje im się, że są bezkarne.

Świętokrówstwo czyli choroba wieku postkolonialnego

Wczoraj na londyńskim lotnisku Heathrow nastąpiła była ciężka obraza majestatu – Lech Wałęsa został potraktowany jak człowiek i poddany przez brytyjskie służby standardowej kontroli bezpieczeństwa, takiej samej jak każdy pasażer wsiadający na pokład samolotu. Oczywiście były agent, były przywódca i były prezydent przerobiony na dobro narodowe zapałał świętym gniewem i jął natychmiast trąbić o swoim nieszczęściu, głównie za pośrednictwem bloga, na którym napisał: „Nigdy do Londynu. Zostałem kłamliwie i prowokacyjnie wystawiony przez Ambasadę Polską w Londynie i sponiewierany przez odprawę na lotnisku”. Mówiąc krótko i wprost: został potraktowany jak większość jego rodaków wsiadających do samolotów w wielu różnych zakątkach świata. No ale przecież on, mędrzec Europy, człowiek który przeskoczył motorówką płot, samodzielnie powalił na kolana Związek Sowiecki, rozwalił komunę i jednym kopem przewrócił berliński mur powinien być traktowany inaczej! Niech sobie Angole kontrolują swoją królową jeśli taka ich wola, ale od Wałęsy ręce precz!

Klasyczny przypadek świętokrówstwa, choroby charakterystycznej dla współczesnych „elit” kompletnie oderwanych od życia i rzeczywistości. Przykłady ludzi dotkniętych tą przypadłością można by mnożyć, na każdym niemal kroku możemy spotkać osobniki, którym się wydaje, że mogą więcej niż przeciętny Kowalski a na każdą próbę przywołania ich do porządku wybuchają oburzeniem wypowiadając świętą formułę „pan nie wie kto ja jestem”. Niedawny incydent w wykonaniu posła od Palikota, Adama Rybakowicza, który wyszedłszy z knajpy postanowił ulżyć własnemu pęcherzowi a interweniującym policjantom pokazał poselską legitymację jest tutaj doskonałym przykładem. Wszyscy też zapewne pamiętają Jacka Kurskiego pędzącego za policyjnym konwojem, za co zwykły obywatel naszego nieszczęsnego kraju trafiłby do paki. Jan Tomaszewski, legendarny bramkarz i poseł Prawa i Sprawiedliwości regularnie łamie zakaz wjazdu i parkowania na łódzkiej ulicy Piotrowskiej, który w dodatku wprost mówi, że nie ma zamiaru prawa przestrzegać: „Gdy zostałem posłem, uprzedziłem komendanta, że od teraz będę popełniał wykroczenie, bo przecież nie będę chodził do biura na piechotę” - poselskie nogi, jak widać, nie nawykły do noszenia spasionego naszymi pieniędzmi cielska.

Pal zresztą licho polityków, sami daliśmy im do ręki narzędzie, dzięki któremu mogą czuć się zwolnieni z wszelkiej odpowiedzialności to nie dziwmy się, że z niego korzystają. Świętokrówstwo dotyka jednak często ludzi na pozór normalnych, którzy przez swoją społeczną pozycję i zawód są raczej zobligowani do przywoływania do porządku tych, którym we łbach się poprzewracało. Weźmy Adama Michnika – „legendę” dziennikarstwa, opozycjonistę z czasów słusznie minionych, redaktora naczelnego wielkiego dziennika, któremu woda sodowa walnęła do głowy i biega do sądu z pozwami za każdym razem, kiedy ktoś ośmieli się go skrytykować. A wysoki sąd, zamiast parsknąć śmiechem i wywalić go na zbity pysk utwierdza go w przekonaniu o swojej wyjątkowości i w uzasadnieniu wyroku stwierdza, że „jakiekolwiek krytykowanie Adama Michnika jest sprzeczne z interesem społecznym”. Kuriozum? Nie, klasyczny sposób myślenia świętych krów i ich wyznawców – wiara w doskonałość, traktowanie człowieka jak nietykalnego guru, który zawsze ma rację i nie podlega żadnej krytyce.

Świętokrówstwo jest charakterystyczną dolegliwością trapiącą kraje postkolonialne, kraje przez długi czas będące w niewoli czy zależności od jakiejś centrali, którym brakuje elit i których społeczeństwa próbuję ten brak zastąpić jakimś substytutem, namiastką, wyrobem elitopodobnym. To minie, tak jak mija wietrzna ospa czy młodzieńczy trądzik, potrzeba tylko czasu i higieny. Oraz, oczywista oczywistość, rozbudzenia świadomości – a to zadanie dla tych, którzy do elity mają chęć kandydować...

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #

AlexanderDegrejt

Alexander Degrejt - https://www.mpolska24.pl/blog/alexander-degrejt1

Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.
Kontakt: alexander_degrejt@op.pl

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.