Po pierwsze: Potrzeba sukcesu
Politycy jak wiadomo jak powietrza potrzebują jednego:
sukcesu by móc się nim chwalić przed wyborcami, więc nawet coś, co niewątpliwie
zasługuje na słowa pochwały w ich słowach i czynach nagle urasta do rangi
niewiarygodnego sukcesu. A ten jak wszyscy wiemy, jak zwykle ma wielu Ojców w
przeciwieństwie do porażki, która jest sierotą. Zgodnie z tą zasadą, przez ostatnich
kilka dni obserwujemy festiwal chwalenia się przeróżnych polityków od prawa do
lewa, którzy próbują pokazać swoją „cegiełkę” lub „kamienie węgielne”, bez
których to do „deregulacji” nie doszłoby.
I … pełna zgodna.
Bez sprzyjających warunków i zbieżności interesów różnych osób nawet tak drobny
w gruncie rzeczy krok by się nie udał. Bez determinacji Ministra Gowina, bez
determinacji młodych ludzi, którzy z nim pracują takich jak Staszek Tyszka czy Fundacji
Republikańskiej nic by się nie wydarzyło. Mnie jednak niepokoi w tym zgiełku
bezwzględność próby sprzedania tego, jako tylko i wyłącznie „swojego” sukcesu.
Politycy i partie polityczne niestety nie potrafią wznieść się nad swoje
partykularne interesy. Mi naiwniakowi marzyłaby się konferencja, na której
zebraliby się przedstawiciele różnych sił, które były za tymi rozwiązaniami i
wspólnie ogłosiliby sukces tej inicjatywy. I … to byłby dopiero sukces przez
wielkie „S”, ale nie ten Sejm, nie te partie, nie Ci politycy, nie to pokolenie.
Nie mam wielkich nadziei na przyszłość jak chodzi o kolejne „sukcesy”.
Po drugie: Deregulacja nie oznacza braku reglamentowania
I trzeba to sobie jasno powiedzieć. Niniejsza deregulacja obejmująca zaledwie 50 zawodów na 380 nie oznacza dla części z nich zupełnego odblokowania. W części przypadków chodzi o ograniczenie pewnych „niedogodności” jak np. likwidacja testów czy innych podobnych absurdów naszej rzeczywistości. Część zawodów zostało objętych całkowitym uwolnieniem i to tam, gdzie lobbing tych środowisk lub znaczenie tych zawodów dla establishmentu, ich intratność i waga dla ma niewielkie znaczenie lub wręcz marginalne. Przepraszam za to sformułowanie ale nikt nie będzie "umierał" za taksówkarzy, czy przewodników. W najbardziej istotnych i prestiżowych zawodach nie zostało ruszone zgoła nic. Ale, by nikt się nie czepiał w każdym coś „drgnęło”. Czy można tu mówić o zniesieniu barier w karierze dla młodych ludzi? Bo to, o to w tym wszystkim chyba walczymy? Czyż nie? Słowo kariera kojarzy się z sukcesem, prestiżem, a to dalej ma być ... reglamentowane.Niemniej „drgnęło” nie oznacza, że status quo dotychczasowym „władcom zawodów” nie uda się zachować. Pozostały wszak pozostałe narzędzia, którymi skutecznie za pomocą różnych narzędzi można utrzymać dotychczasowe przywileje.
Żeby nie być gołosłownym rzućcie okiem Państwo na zawieszone na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości porównanie stopnia reglamentowania zawodów w różnych krajach. Nawet ten osławiony niemiecki porządek nie spowodował, że zostały wygenerowane takie obostrzenia w dostępie do zawodów jak w Polsce. A właśnie ten porządek i dbałość o profesjonalizm i dobro klienta jest naczelnym argumentem dla wszelkiej maści utrwalaczy obecnego systemu.
Powinno paść w końcu sakramentalne pytanie:, Kto jest utrwalaczem, reglamentuje i ogranicza? No na pewno nie młodzi. Jak wynika z badań młode pokolenie nie boi się konkurencji, wolnego rynku, swobody i wolności. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że lobbing stosują starsze pokolenia jak w komunizmie marzące o zachowaniu zdobyczy tym razem nie komunizmu (aczkolwiek i takie są naleciałości), ale kapitalizmu, co już z kapitalizmem, a tym bardziej wolnym rynkiem niewiele ma wspólnego. Ale nie o takie wolności oni zdaje się walczyli, walczyli żeby było lepiej, … ale chyba tylko im samym.
Po trzecie: Mentalność Kalego Głupcze!
Chciałbym Wam opowiedzieć pewną historię, która wydarzyła się naprawdę. W zeszłym roku jechałem na spotkanie przedstawicieli różnych organizacji do Poznania. Wspólnie wsiedliśmy we trzech do taksówki i wyruszyliśmy spod dworca na poznańską Maltę. To był okres, kiedy prawie na każdej taksówce było naklejone hasło: „Deregulacja Gowina = niebezpieczna taksówka”. Nawiązałem rozmowę z taksówkarzem, który był w wieku mniej więcej ok. 50-tki. Rozmawialiśmy o sytuacji ogólnej takie typowe pitu pitu z ukierunkowaniem na to, co robi rząd. Badanie głosu ludu. Dowiedziałem się, że ma córkę, która studiuje prawo i chce być … adwokatem. Zapytałem się jak z aplikacją? I … poleciałoooo. Dowiedziałem się, że łobuzy rzucają kłody pod nogi, ograniczają dostęp takim jak jego córka do zawodu, bronią swojej pozycji, to mafia itd. Spokojnie wysłuchałem, a potem zadałem pytanie: „A popiera Pan jak widzę protest przeciwko uwolnieniu zawodu taksówkarza, a przecież to to samo, co robią adwokaci, radcy prawni, komornicy itd… W ten sposób to Pan … ogranicza dzieciom innych ojców możliwość pracy …” W odpowiedzi usłyszałem, ale wie Pan to zupełnie, co innego itd. Jak to mawiają witki opadają.
Puenta
Powyższy przykład pokazuje, że w pokoleniu wywodzącym się z komuny niewiele się zmieniło. Dalej jest gotowe do obrony swoich zdobyczy. I nie zależy to niestety od tego czy jest to establishment tzw. elity czy zwykli ludzie. Najwyższa pora zdać sobie sprawę, że musimy zderegulować mózgi. Pytanie czy jest to możliwe u tego pokolenia pozostaje otwartym. Ci ludzie boją się. Jest to strach, który powinniśmy jako wolnościowcy i wolnorynkowcy po prostu zrozumieć, i potraktować to, jako szansę i pokazywać, że utrzymując to, co jest, stwarzają piekło dla … swoich dzieci, bo to, co dajesz światu do Ciebie wróci. Wcześniej czy później w takiej lub innej formie, ale wróci i bywa, że dostaniesz tym prosto w twarz w momencie kiedy najmniej się tego spodziewasz.
Banda złodziei, decydentów - takich jak te k...y tu chodzoM!
"Z deregulować mózgi" to za duże uogólnienie. Wystarczy z deregulować egoizm. Bo to on jest odpowiedzialny za skłonności człowieka do posiadania monopolu. Bo przecież posiadanie na coś monopolu to łatwiejsze życie, wyższe wynagrodzenie/marże.
Może więc nie powinno to przedsięwzięcie ministra Gowina i wielu młodych z drugiego planu, sie nazywać "deregulacja" tylko demonopolizacja zawodów.