Z konserwatyzmem powinno być jak z językiem polskim, a właściwie mowa polską. Każdy mówi po polsku, ale nikt jakoś o tym nie rozmawia. Proste.
Jednak przez to co się dzieje my musimy walczyć o to o czym dyskutować nie ma
sensu, bo powinno być oczywiste. To my dążymy do konserwatyzmu.
Do greckiej filozofii mówiącej m.in.o istnieniu prawdy. nawet jeżeli ktoś mówi,
że "prawda nie istnieje" to chociaż w tym zdaniu powinna być prawda,
a nie jest. Prawda powinna być czymś niezaprzeczalnym, a nie zdaniem
większości. Jeżeli jabłko jest zielone, to nawet 75% ekspertów mówiących o tym,
że jest czerwone tej prawdy nie zmieni, bo prawda jest faktem NIEZAPRZECZALNYM.
My dążymy do etyki chrześcijańskiej, mówiącej o silnej rodzinie, w którą rząd
nie powinien ingerować. Bo takowe rodziny przetrwały tysiące lat. Ba! Inaczej
by nas nie było!
My dążymy do rzymskich zasad prawa. Dążymy do zasady "Volenti non fit
iniuria", czyli "Chcącemu nie dzieje sie krzywda". Tak,
wierzymy, że człowiek jest w stanie swoimi siłami osiągnąć wiele o ile tylko
chce. W chwili kiedy pisałem ten felieton dotarła do mnie informacja, że kol.
Karol Handzel (felietonista z BNP oraz nasz członek z Trójmiasta) otrzymał od
WCz. Donalda Tuska list, w którym ten pisze: "Podoba mi się określenie 'chcący' -
świadczy bowiem, że oczekuje Pan działań nie tylko od państwa, ale również od siebie" ,
a więc widać, że WCz. Donald Tusk, albo nie
jest liberałem, albo jest hipokrytą. Liberał nie może oczekiwać niczego od
Państwa. I powtórzę, gdyby członkowie Ruchu Narodowego nie zrozumieli LIBERAŁ
GOSPODARCZY, nie OBYCZAJOWY!
Kolejną zasadą prawa rzymskiego, do której dążymy jest "Pacta sun
servanta", czyli "Umów należy dotrzymywać". Tyczy się to zasady
konserwatyzmu. Jest to prosta zasada honorowa, której tłumaczyć nie trzeba.
Kolejną zasadą rzymskiego prawa jest " Lex retro non agit", co
oznacza, że "Prawo nie działa wstecz". Gdy jest prawo działające od
dzisiaj, mówiące że nie wolno stawiać danego samochodu na danej ulicy to oznacza,
że wczoraj dany samochód mógł tam stać. Nie można stosować prawa do tego co
człowiek uczynił w chwili gdy było to legalne. Ostatnią ważną zasadą prawa jest
"Ei incumbit probatio qui dicit, non qui negat", czyli "Ciężar
dowodu spoczywa na oskarżycielu". Nie może być tak, że Polak oskarżony o
zbrodnię musi sam się tłumaczyć przedstawiając alibi. To oskarżyciel (z urzędu
czy jako prywatna osoba) musi mu udowodnić winę. W odwrotnej sytuacji
przypomina mi się tylko kawał jako komentarz, w którym policjant pyta
aresztowanego Eskimosa: "Co Pan robił w nocy z 22 czerwca na 23
września?" I tym humorystycznym akcentem kończę ten felieton.
Tak...
Kilka praw wypisanych jak byk z którymi zgadzać się trzeba. Choć z drugiej strony nie sposób zmusić kogoś do konserwatywnego postępowania wbrew jego woli. Tu niektórzy nie rozumieją, że tak się nie da chyba, że eliminacja siłą.
I niech tak się stanie...