Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Lewaczek na kopercie

Dwa obrazy. Facet w sile wieku, parkujący pod basenem, na kopercie dla inwalidów wypasioną beemką, bez identyfikatora inwalidy. Już miałem mu zwrócić uwagę, gdy otworzyły się drzwi pasażera i wysiadł z auta nastolatek bez nogi. Drugi obraz to ulica Szewska w Krakowie kilka, może kilkanaście lat temu. Najbardziej luksusowe limuzyny dostępne w kraju. Wszystkie z identyfikatorami inwalidy, uprawniającymi do wjazdu i parkowania w strefie ograniczonego wjazdu i postoju. Bo babcię-inwalidkę można było wpisać do dowodu rejestracyjnego, jako współwłaściciela i postarać się o stosowny identyfikator. Był to nawet dla niektórych dowód na zaradność właściciela limuzyny.

Lewaczek na kopercie
źródło: mPolska24.pl

Pani minister Zalewska zaliczyła spektakularną wtopę wizerunkową, pozwalając żeby kierowca dowożący ją na spotkanie w szkole integracyjnej (sic!) zaparkował na kopercie dla niepełnosprawnych. Oprócz tradycyjnego podziału PiS/niePiS, w komentarzach pojawił się jeden szczególny, który skłonił mnie do dzisiejszego wpisu.

Wydawać by się mogło, że minister edukacji (!), rządu który miał "słuchać i służyć" społeczeństwu, podjeżdżająca jedną z ocalałych rządowych limuzyn na spotkanie w szkole integracyjnej (!!) na spotkanie w sprawie traktowania przez ministerstwo uczniów niepełnosprawnych (!!!), parkującą na miejscu postojowym dla inwalidów (!!!!) jest fantastycznym kąskiem dla każdego brukowca. A redaktor naczelny takowego, widząc pychę władzy, zrobi burzę medialną i "jedynkę" w swojej gazecie. Wszak tak jaskrawy przykład arogancji władzy sprzedaje się, jak świeże ośmiorniczki.

Tak pewnie byłoby w wielu krajach, ale Polska to Polska i u nas wszystko jest inaczej, niż gdzie indziej. Czy lepiej, czy gorzej to zupełnie inna sprawa.

Otóż pan red. Jastrzębowski pozwolił sobie na taki wpis:

Oczywiście w sukurs panu redaktorowi przyszły "młoty na lewactwo" od miękkich, jak śliweczka, do twardych, jak blejk.


Znamy, oczywiście, problemy pana redaktora z matematyką, więc 100 widzianych przez niego miejsc parkingowych dla inwalidów należy raczej potraktować umownie, jako "w ch.j dużo, ale nie umiem policzyć".

Redaktor zorientował się, że siknął pod wiatr i bardzo szybko skręcił w tłumaczenie, że chodzi mu o absurdalną - jego zdaniem - liczbę miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych, w stosunku do pozostałych miejsc parkingowych. Dodatkowo wyjaśnił, że miejsca te pozostają prawie cały czas niezajęte.  

 

Można napisać wiele o błędach nienaukowych obserwacji, które mogą prowadzić do fałszywych wniosków. Choćby o tym, że człowiek zazwyczaj nie zapamiętuje neutralnych sytuacji, tylko sytuacje, które go zdenerwują. Prawdopodobnie redaktor nieraz przejeżdżał obok zajętych miejsc dla niepełnosprawnych, ale nie zwracał na to uwagi, bo akurat łatwo znajdował wolne miejsce dla siebie. I spośród setek sytuacji zapamiętał tych kilka, w których krążył szukając wolnych miejsc, akurat te dla inwalidów były wolne. Tak działa ludzki umysł i redaktor nie jest tu wyjątkiem.

Nietrudno było przewidzieć, że redaktora wesprze inny pogromca lewackiej poprawności, czyli redaktor Warzecha pan redaktor Warzecha. 

Zdumienie moje wzbudził kierunek natarcia pana redaktora. Otóż ten znany pogromca urzędniczych absurdów, ingerencji państwa w wolności obywatelskie i gospodarcze zaproponował, żeby zamiast obecnego przelicznika (w przypadku parkingów powyżej 100 miejsc to 4% całkowitej liczby miejsc) dokonywać analiz dla każdego miejsca.

Jest to o tyle zaskakujące, że nakładanie na każdego właściciela parkingu (supermarket, firmę, wspólnotę mieszkaniową, itp.) nowego obowiązku obserwowania ruchu, analizowania go itd. kłóci się z wolnościowymi ideami (mi osobiście bliskimi) głoszonymi przez pana redaktora. Nie wspominając już o parkingach budowanych w nowych miejscach, w których trudno przewidzieć, jak duże będzie obłożenie, natomiast łatwo przewidzieć, że może się bardzo zmieniać w czasie.

Jednak nie błędy obserwacyjne, czy nakładanie nowych obowiązków na właścicieli nieruchomości chcę podnieść w podsumowaniu.

Poniższe obliczenia są, siłą rzeczy, uproszczeniem, ale pozwalają pokazać skalę problemu. Obecnie mamy ok. 20 milionów samochodów i ok. 200 tys. osób posiadających identyfikator inwalidy. To daje pozornie 1% proporcji miejsc dla inwalidów i pozostałych. Piszę "pozornie", bo faktycznie osoba niepełnosprawna prawie zawsze podjedzie samochodem, a osoby pełnosprawne nie zawsze korzystają z auta. Dodatkowo potrzebny jest "zapas", żeby w przypadku kumulacji nie było problemów ze znalezieniem miejsca przez niepełnosprawnego kierowcę. Trzeba też zwrócić uwagę, że zmiana przepisów dwa lata temu ograniczyła w dużej mierze bardzo liczne nadużycia związane z identyfikatorami inwalidy, wprowadzając m.in. surowe kary za nieuprawnione używanie identyfikatora. 

Ale najistotniejsza w całej tej sprawie jest jałowość sensu zmiany i "lepszego" dostosowania liczby miejsc dla inwalidów. Dlaczego? Otóż wyobraźmy sobie uproszczony parking na 100 osób, z 4 miejscami dla niepełnosprawnych. Jeśli nie ma ruchu i miejsca są wolne, to nie ma problemu dla nikogo. Ani niepełnosprawnego, ani pełnosprawnego kierowcy. Jeśli natomiast miejsc "zwykłych" brakuje, bo jest duży ruch i pozostają wolne miejsca dla niepełnosprawnych, to czy ich zmniejszenie do np. jednego lub dwóch zmieni sytuację? Oczywiście, że nie bo dwa, czy trzy dodatkowe miejsca zostaną natychmiast zajęte przez kierowców - jest przecież duży ruch - i z punktu widzenia statystycznego pana redaktora dalej nie będzie łatwo znaleźć miejsc parkingowych - jego problem nie zostanie rozwiązany. Zrobi się natomiast kolejka samochodów oczekujących na zwolnienie miejsc uprzywilejowanych. Z dużym parkingiem na 1000 aut zasada jest dokładnie ta sama.
Mam jeszcze złą wiadomość dla panów redaktorów. Wraz z rozwojem naszego kraju zwiększa się długość życia Polaków, a co za tym idzie, będzie przybywało osób niepełnosprawnych, w tym z niepełnosprawnością ruchową. Za kilka, kilkanaście lat 4% miejsc zarezerwowanych dla niepełnosprawnych może już nie być wystarczające. 

Data:
Tagi: #
Komentarze 5 skomentuj »

Przyznam, że do dzisiaj miałem zdanie, jak Pan Warzecha. Od dziś zacząłem się nad tym zastanawiać, ale nie wydaje mi się , aby był Pan bliżej prawdy niż Pan Redaktor, co oczywiście nie znaczy, że - dalej.
A może - taki eksperyment : spróbować spojrzeć na temat tak całkiem neutralnie np. sprawdzić czy są takie miejsca parkingowe dla inwalidów, które nigdy (!!!!) przez inwalidę nie zostały zajęte stanowiąc swoisty pomnik źle rozwiązanego problemu.

Moja konkluzja jest taka: niezależnie od próby dostosowania ilości miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych, ewentualna zmiana nie wpłynie w istotny sposób na dostępność miejsc dla wszystkich. Bo ewentualne "odzyskane" miejsca to mikroskopijna liczba w stosunku do potrzeb. Jeśli kilkusetmiejscowy parking jest przeładowany, to zwiększenie liczby miejsc o kilka nie zmieni sytuacji.
Wykonując powyższy eksperyment myślowy łatwo dojść do wniosku, że szkoda czasu na analiz i obserwacje, bo ewentualny efekt musi być niezauważalny.
Ale najważniejsze, że cała sytuacja zainspirowała nas do przemyśleń. Pozdrawiam!

I właśnie z tą konkluzją nie do końca się zgadzam. Miejsca parkingowe, to nie tylko hipermarkety, galerie itp. To także urzędy, sądy i miejsca w miarę blisko położone od tychże.
Jeżeli przyjąć, że tych kilku, kilkunastu , czy kilkuset którym formalny brak miejsca parkingowego przyczynił się , do zawalenia życiowej sprawy, nie liczy sie z punktu widzenia ogółu, to można pójść krok dalej i powiedzieć , a jakie znaczenie dla ludzkości ma los tych kilku inwalidów, którym z powodu np. zmniejszenia przyznanych miejsc parkingowych o połowę czegoś nie udało się załatwić. Można pójść jeszcze dalej i pomyśleć jeżeli taka staruszka nie może wystać całej mszy w kościele , to przychodzi pół godziny przed mszą i zajmuje miejsce w ławeczce ( w sumie co ma do roboty) , a może powinni tak też postępować zmotoryzowani inwalidzi. Tylko, że takie myślenie , to gonienie w piętkę. W planowaniu powinno się uwzględniać potrzeby całego społeczeństwa z uwzględnieniem solidaryzmu( nie odwrotnie). Nie oznacza to, że powinien ktoś zacząć globalnie mieszać w tym , co jest, bo im dłużej żyję tym mniej wierzę w to , że istnieje coś takiego , jak zmiana na lepsze.

miejsc parkingowych często brakuje, więc nerw naczelnego słuszny!
tylko czemu wyartykułował go w kierunku niepełnosprawnych??? zagadka - na pierwszy rzut oka: z zazdrości, ale kto przy zdrowych zmysłach ma tu czego zazdrościć....

za to komentarze pt "pytanie, czy o kulach, albo na wózku można jeździć samochodem?" nasuwają przykrą myśl, że twitter opanowała gimbaza

zwracam też uprzejmie Szanownym Samozwańczym Panom Architektom nieśmiało uwagę, że owszem wskaźniki należny aktualizować (choćby pod kątem zmian demograficznych typu starzenie się społeczeństwa), ale muszą one być podstawa obliczeń, bo projektant nie siedzi nad szklana kulą szacując ilość miejsc postojowych.

osobiście uważam, że zauważanie zmian, które wynikają z użytkowania (typu zmiana biegu chodnika - tam gdzie wydeptany trawnik, a nie tam, gdzie ładniej stykały się linie w AutoCadzie, czy też zmiana niewykorzystywanych miejsc dla inwalidów na zwykłe) to konieczność. ale prawo rzadko bywa elastyczne...

Nie życzę aby Szanowni Panowie Redaktorzy musieli korzystać z tych miejsc zarówno jako kierowcy lub w charakterze pasażera...ale życie pisze różne scenariusze...nigdy nie mów nigdy...a aktualnie radzę bardziej ważyć słowa i unikać " świetnych pomysłów"

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.