Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Generał bez armii czyli Verhofstadt na wojnie z Polską

Wypowiedzi byłego premiera Belgii (w latach 1999-2008) i obecnego przewodniczącego frakcji liberałów i demokratów ALDE w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadta na temat naszego kraju jest, z jednej strony naturalnym w jego wykonaniu antypolskim zaklęciem, z drugiej jednak daje przedsmak prawdziwej wojnie ideologicznej, która rozegra się w najbliższych miesiącach i latach na Starym Kontynencie.

Stało się dokładnie tak, jak oczekiwałem i pisałem o tym zresztą na łamach „Gazety Polskiej Codziennie” – „Deklaracja Rzymska”, która jest sukcesem naszego rządu niczego nie kończy, ani też nie rozpoczyna nowego dla Rzeczpospolitej rozdziału w relacjach z UE.

Reakcja na koniec „Eldorado”

Belgijski a ściślej flamandzki, co warto podkreślić w kontekście coraz większych podziałów polityczno-narodowościowych w Królestwie Belgii ‒ polityk lubi szokować i w ten sposób jeszcze bardziej istnieć medialnie. W jego federalistyczno-liberalno-kosmopolitycznym szaleństwie jest wszak metoda. Atakując Polskę, polski rząd, katolicki naród rządzony przez konserwatywne elity, wyraźnie jednak, co by nie powiedzieć kontestujący w wielu sprawach europejski mainstream – wie, co robi. Zgarnia bowiem uznanie w mediach europejskich, które Polski czy Polaków z różnych powodów nie lubią. Zgarnia też poklask elit biznesowych, którym od jesieni 2015 roku ograniczono Eldorado finansowe na terytorium Rzeczpospolitej. W optyce Verhofstadta ataki na Polskę, nawet jeżeli są one bardzo odległe od polskich realiów i nawet jeśli jego groźby wobec Państwa Polskiego są czasowo odległe w realizacji i raczej nie do końca realistyczne politycznie mu się opłacają. Z jego perspektywy warto uderzać w rząd Prawa i Sprawiedliwości, nawet jeśli temu rządowi nic nie jest w stanie złego zrobić w obszarze politycznej praktyki.

Nie przeceniając wagi wywiadu szefa frakcji liberałów w PE, podkreślam gdzie on się ukazał. Otóż jego rozmowa została zamieszczona w austriackim dzienniku „Die Presse”. Austria jest krajem, który z różnych powodów był absolutną awangardą w „starej” Unii, (krajach „Piętnastki”), gdy chodzi o niechęć do rozszerzania UE. W sondażach przed 2004 rokiem, czyli przed największym rozszerzeniem Wspólnot Europejskich, to właśnie Austria była krajem o największym procencie liczby przeciwników poszerzenia Unii. Większość Austriaków była gotowa to zablokować. Odblaskiem tamtej sytuacji był być może sensacyjny dla niektórych, fakt, iż Austria jest obecnie jedynym krajem starej Unii, który tak jak Polska i Węgry nie przyjęły żadnych uchodźców spoza Europy w ramach relokacji proponowanej przez Brukselę. Czy aroganckie, buńczuczne i bezczelne odzywki Guy'a Verhofstadta określanego przez złośliwych jako „polityka o końskiej urodzie” mogą mieć przełożenie na konkretne decyzje? Pod względem i formalnym, i politycznym będzie to trudne. W PE w 2014 roku liberałowie stracili pozycję grupy „numer trzy”, którą od lat dzierżyli za największymi frakcjami chadeków i socjalistów. To miejsce na politycznym podium PE kosztem liberałów zdobyliśmy my – konserwatyści. Liberałowie są na czwartym miejscu.

Premierzy nie chcą wojny

Gdy chodzi o kraje Unii, to w siedmiu liberałowie mają funkcję szefów rządów. Charakterystyczne, że w tej „siódemce” są wszystkie kraje Beneluksu (Belgia, Holandia, Luksemburg), aż dwa skandynawskie (Dania i Finlandia) oraz dwa „nowej Unii” (Słowenia i Estonia).

Jest bardzo wątpliwe, aby szefowie rządów w Brukseli, Hadze , Luksemburgu, Kopenhadze, Helsinkach, Lublanie czy Tallinie zdecydowali się w istotny sposób nadwyrężyć bilateralne relacje z Polską, atakując ją na forum unijnym. Nawet jednak jeśli przyjąć tą skrajnie nierealistyczną wersję, to jest to raptem jedna czwarta krajów członkowskich Unii. Przy czym największy kraj z tej liberalnej „siódemki” jest dopiero na ósmym miejscu najludniejszych krajów członkowskich Unii (a po Brexicie będzie siódmym). Nie sądzę, aby będący od roku premierem Estonii były burmistrz Tallina i trzykrotny poseł do Riigikogu Jüri Ratas rozpoczynał wojnę z Polską. Podobnie, jak mój równolatek słoweński premier Miroslav Cerar (młodszy), który rządzi od lat trzech. Nie podejrzewam o to również pragmatycznego biznesmena, przewodniczącego Partii Centrum (sic!) od dwóch lat premiera Finlandii Juhy Sipili. Tym bardziej, że kraj ten 1,5 roku temu nie poparł przymusowego podziału uchodźców w ramach „kwot” na poszczególne kraje UE, co ewidentnie zbliża go do Polski. Z tych samych względów antypolskiej krucjaty zapewne nie podejmie Lars Løkke Rasmussen będący po raz drugi już premierem Danii (pierwszy raz 2009-2011, a teraz od 2015 roku).

Inaczej wygląda spraw szefów rządów z Beneluxu. Premier (od 3,5 roku) Xavier Bettel z Luksemburga był tym, który publicznie krytykował polski rząd za „upór„ w sprawie Tuska i mało dyplomatycznie manifestował uciechę po tych „wyborach” (przy których przewodniczący obradom premier Malty Joseph Muscat nie zapytał kto jest „za” i „kto się wstrzymał„ tylko kto jest „przeciw”, co jest niezgodne z Traktatem Lizbońskim, który wprost mówi o koniecznej do wyborów szefa Rady Europejskiej „kwalifikowanej większości”, do której nie są zaliczone, uwaga, głosy wstrzymujące się a przecież nie wiedziano, ile ich było...). Z kolei premier Królestwa Niderlandów Mark Rutte, rządzący już 7 lat, choć nigdy Polski publicznie nie krytykował, to był pierwszym, który zaczął w Rzymie, podczas szczytu UE przed dwoma tygodniami, klaskać po słowach Donalda Tuska atakującego, choć nie wprost, rząd Rzeczypospolitej.

Brexit ważniejszy od PiS

Tym niemniej nawet szefowie rządów z Hagi i Luksemburga nie mają interesu politycznego czy ekonomicznego w antypolskiej krucjacie. Dla samego natomiast Verhofstadta Polska bynajmniej nie jest główną tarczą strzelniczą. Belg (Flamand) jest głównym negocjatorem Brexitu w imieniu Parlamentu Europejskiego. A tak naprawdę jest jednocześnie recenzentem Brytyjczyków, prokuratorem i sędzią w jednej osobie. To bardziej spektakularny teatr ten nad Tamizą niż ten nad Wisłą. Stąd też Verhofstadt ze swoimi teatralnymi gestami, ocierającymi się o błazenadę, woli przykleić się do bardziej medialnie nośnej areny, nawet jeśli będzie traktowany znacznie mniej poważnie niż negocjator Brexitu z ranienia Komisji Europejskiej, były komisarz i minister, Francuz Michel Barnier.

A europejscy liberałowie? Są znacznie bardziej pacyfistycznie nastawieni do Polski niż ich belgijski generał. Generał z kapiszonami – ale bez armii.

* „Gazeta Polska Codziennie” (10.04.2017)

Data:
Kategoria: Polska

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.