Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Paradne przypadki pana zaradnego.

Zmęczony chorobą człowiek zazwyczaj marzy, żeby przypadłość skończyła się jak najszybciej. Tymczasem zaradni ludzie wymyślają inne sposoby. Jednym z nich, nieco zaskakującym, jest przerwa w chorobie. Znacie taki sposób? Nie? Widocznie nie jesteście zaradni.

Bardzo pryncypialny w swoich opiniach pan Zaradkiewicz krytykował prezesa TK za pobranie ekwiwalentu za niewykorzystany urlop wypoczynkowy. Jak ujawnił Newsweek sam Zaradkiewicz, odchodząc z pracy w TK pobrał 26 tys. złotych takiego ekwiwalentu. Nie ma sensu pisać o hipokryzji pana (nomen-omen) Zaradkiewicza, bo jest ona oczywista i stawia w złym świetle intencje wyrażanych przez niego, krytycznych opinii.

Ciekawsze jest co innego.

Po wybuchu konfliktu o TK pan Zaradkiewicz nie przyjął zaproponowanych mu, nowych warunków pracy (utrata zaufania przez pracodawcę, skutkująca przeniesieniem na niższe stanowisko) i udał się na zwolnienie lekarskie. To częsty wybieg stosowany przez osoby obawiające się zwolnienia z pracy.

Czy pan Zaradkiewicz rzeczywiście był chory, czy nie, nie mnie rozstrzygać, ale - jak donosi Newsweek - o dobrym zdrowiu pana Zaradkiewicza może świadczyć fakt, że L4 nie przeszkadzało mu w występach w mediach.

Co ciekawe, to właśnie chorobą pan Zaradkiewicz uzasadniał niemożność wykorzystania urlopu wypoczynkowego, co zaskutkowało pobraniem ekwiwalentu.

Oczywiście sprawę można było rozwiązać w taki sposób, że po powrocie z L4 pan Zaradkiewicz udałby się na urlop wypoczynkowy, po czym rozwiązałby umowę z pracodawcą. Jednak wizja pieniędzy od podatnika zasłoniły mu najwyraźniej taką możliwość.

Najbardziej osobliwą rzeczą w całej tej sprawie jest fakt, że pan Zaradkiewicz wziął urlop w czasie swojej (sic) choroby, żeby uczestniczyć w posiedzeniu rady nadzorczej jednej ze spółek, do której to rady powołał go minister rządu PiS, gdy pan Zaradkiewicz opowiedział się po stronie PiS w konflikcie o TK.

Tu moja wyobraźnia zaczyna działać, bo „urlop od choroby” to chyba jakaś nowa instytucja. Sekwencja chory - zdrowy -chory, która akurat pozwoliła mu uczestniczyć w posiedzeniu rady nadzorczej.Ciekawe, prawda?

Dlaczego o tym piszę? By ci, którzy wierzyli że #dobraZmiana zmieni jakość kasty władzy, zrozumieli, że każda władza degeneruje, nawet ta, która szła do wyborów z gębą pełną frazesów o uczciwości. Dlatego potrzebne są media patrzące władzy na łapy, każdej władzy. By kontrolować panów zaradnych, którzy wyszukują okazje do skubania Polski i podatników na urlopy w chorobach, rady nadzorcze, itp.

Data:
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.