W 1991 roku Polska została przyjęta do Rady Europy i ten błogi stan trwa do dziś mimo, że w 2004 przystąpiliśmy jeszcze do Unii Europejskiej, a na odcinku ochrony praw człowieka działania tych dwóch organizacji zwyczajnie się dublują. Wygląda to mniej więcej tak, jak gdyby przy niezwykle wyboistej drodze w jednym miejscu stanęły patrole : Policji i Straży Miejskiej , oba z radarami,oba nie wiedzące , czy mają współpracować, czy konkurować. Paradoksalność tej sytuacji dodatkowo wzmacnia fakt , że jakość tej drogi jest tak zła, że zdecydowana większość kierowców z troski o swoje samochody jedzie wolniej , niż nakazuje ograniczenie, a ci, którzy się wyłamują, to najczęściej znajomi stróżów prawa, bądź przyjaciele królika.
I o co właściwie chodzi? Otóz o to, że to wszystko nas kosztuje, a korzyści są wątpliwe. W 2011 Polska składka do Rady Europy wynosiła 5 mln.EURO (myślę , że teraz taniej nie jest) co nie obejmuje kosztów utrzymania własnych delegatów, gdyż za to płacimy oddzielnie i też pewnie nie są to grosze.
Oczywiście wynikają też z tego pewne korzyści:
-kwestie prestiżowe - ponieważ z pośród wszystkich państw Europy do RE nie wpuszczono Białorusi, więc mamy podstawy, by chwalić sie , że w kwestii ochrony praw człowieka jesteśmy lepsi od naszego wschodniego sąsiada (ale tylko tego, bo Rosja spełnia już wymagane standardy)
- około 4 tys. naszych obywateli, każdego roku może mieć krótkotrwałą nadzieję , że jest ktoś poza Polską , kogo ich los obchodzi ( tyle, mniej więcej, jest corocznie skarg do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu - sztandarowego przedsięwzięcia Rady Europy)
-nie całe 150 osób rocznie może żywić tę nadzieję znacznie dłużej, niż ich towarzysze w niedoli, gdyż ich sprawy doznają zaszczytu bycia rozpoznanymi przez Wysoki Trybunał.
- jakaś garstka z tego "wygra" i np. dostanie odszkodowanie w wysokości 5zł za każdy dzień poświęcony w kraju na walkę o sprawiedliwość ( oczywiście posługuję się tu pewną metaforą, ale każdy , kto przez kilka lat walczył w obronie sprawiedliwości , czy słuszności wie, że walka ta nie obejmuje tylko dni , w których pisze się pisma , czy uczestniczy się w rozprawach, ale odbija się na każdym dniu naszego życia )
Na koniec dla wszystkich , którzy mają nadzieję , ze w razie czego zwrócą się do "Strasburga" przedstawiam wygrzebane gdzieś ze swego archiwum pisemko, z którego można dowiedzieć się jak jest "spieprzaj dziadu" po europejsku.(tytułem przypisu: z pisma nie wynika dlaczego skarga jest niedopuszczalna , bo art 35 Konwencji jest bardzo pojemny, więc podanie podstawy prawnej jest czysto iluzoryczne - ot takie "spieprzaj dziadu")
Więc gdyby tak te pieniądze przeznaczyć np. na doposażenie polskich szpitali, to myslę , że nawet Owsiakowi kopara by opadła.
A tak swoją drogą : jakim trzeba być łajdakiem , by komuś kto przez kilka lat walczy o sprawiedliwość , wydał majatek na adwokatów , zrujnował swoje zdrowie psychiczne, przyznać odszkodowanie równe ułamkowi swoich miesięcznych poborów. No cóż wszystkie zwierzęta sa równe po to, by wśród nich mogły być te równiejsze. Im więcej równych , tym jasniejszym blaskiem na ich tle świecą ci równiejsi.